środa, 17 kwietnia 2013

Rozdział VI – Chodź, musimy poważnie porozmawiać.




~Elena~

Odłożyłam pamiętnik Damona. Źle się czułam, czytając jego zapiski, ale skoro go już… Nie potrafię tego powiedzieć… W każdym razie, on nie może się już obrazić. Spojrzałam jeszcze raz na jego ostatni wpis. I znów w moich oczach pojawiły się łzy.

Elena jednak wybrała Stefana i stała się taka jak ja. Moja kochana Księżniczka stała się wampirem! Moja kochana Księżniczka przestała być już taka krucha. Moja kochana Elena, stała się kimś, kim nie chciała być. Chciałbym być z nią, ale nie mogę. Cholerna umowa. Pewnie bym ją złamał, ale kłótnia z moim bratem sprawiła, że wyjechałem. Tak będzie lepiej. Dla mnie, dla niej, dla wszystkich. Dodatkowo ich widok sprawiał mi ból. Gdybym został, Elena zauważyłaby to i starałaby się mnie pocieszyć, a to byłoby dla mnie zabójcze. Wyjazd był najlepszą rzeczą, jaką mogłem zrobić. Jak ja za nią tęsknię! Ta miłość do niej mnie zabija. Mam nadzieję, ze kiedyś ten ból przejdzie i wszystko co mi ją przypomina nie będzie działać na mnie aż tak silnie.
PS: Dałem jej TEN pierścionek. Oby jej się spodobał. Chcę by miała jakąś cząstkę mnie przy sobie.
Damon

Podeszłam ponownie do wampira i odłożyłam pamiętnik na jego miejsce. Popatrzyłam na Damona.
-Jaka ja byłam ślepa – mruknęłam. – Jak mogłam nie zauważyć, że Cię kocham? Kochałam, kocham i będę kochać. Do końca swoich dni – pocałowałam go w usta i pogładziłam po włosach. – Żegnaj kochanie. Na zawsze pozostaniesz w moim sercu – wyszeptałam i zmierzałam w kierunku drzwi, gdy nagle coś usłyszałam.
Odwróciłam się i spojrzałam na martwego wampira. Zmierzyłam go wzrokiem i zatrzymałam się na jego prawej ręce. Byłam pewna, że przed chwilą była bliżej jego tułowia. Doskoczyłam do niego.
-Damon? Mógłbyś poruszyć czymkolwiek jeszcze raz? – spytałam cicho, jednak nie wywołało to żadnej reakcji.
Pochyliłam głowę i w moich oczach ponownie zalśniły łzy. Miałam wybuchnąć płaczem, gdy nagle…

~Caroline~

-Jak się trzymasz? – spytałam Stefana.
-Jak się trzymam? – powtórzył moje pytanie i prychnął. – Przed chwilą umarł ostatni członek mojej rodziny, a Elena nie pozwala mi się do niego zbliżyć! Gdy widziałem, jak się o niego troszczyła, jak do niego mówiła i jak na niego patrzyła, to miałem ochotę nią potrząsnąć! Niby kocha mnie, a zachowuje się tak, jakby to Damon był jej chłopakiem! Dowiedziałem się jeszcze, że największy wróg mojej dziewczyny żyje w ciele chłopaka przyjaciółki mojej dziewczyny i nie mam pojęcia co zamierza zrobić! Więc powiedz mi, jak mam się trzymać?!
-Nie musisz na mnie krzyczeć. Pytałam się tylko z troski. Ja też dużo przeżyłam w ostaniem czasie, jednak nie wyładowuję się na innych.
-Masz rację Caroline – powiedział cicho. – Po prostu przytłoczyło mnie to wszystko. Zrozum, nie mam brata, który przez tyle lat starał się mnie doprowadzić do szaleństwa. Ciągle liczę, że pojawi się w drzwiach i nazwie mnie Stefanią lub uśmiechnie się irytująco i powie Cześć braciszku, lub zrobi cokolwiek by zaburzyć mój spokój.
-Mi też jest ciężko uwierzyć w to, że Damona już nie ma.
-Szkoda, że dopiero teraz dotarło do mnie, co to znaczy mieć brata. Zaczyna mi go brakować.
-Będziemy musieli nauczyć się… - Przerwał mi krzyk Eleny.
W ciągu kilku sekund znaleźliśmy się w sypialni. Moja przyjaciółka patrzyła zszokowana to na nas, to na ciało Damona, nie mogąc nic powiedzieć.
-Co się stało? – spytałam, a ona poruszyła ustami nie wydając z siebie żadnego dźwięku. W końcu połknęła ślinę i spróbowała jeszcze raz.
-Damon… on… Damon żyje!
-Kochanie, posłuchaj. Wiem, że chciałabyś, by mój brat żył, jednak on odszedł. Mi też jest trudno, ale będziemy musieli nauczyć się z tym żyć – powiedział Stefan i wziął jej twarz w dłonie.
-Nie – warknęła wyrywając się mu. – Wiem co widziałam. Najpierw poruszył ręką, a później…
-On nie żyje, Eleno! – krzyknęła Bonnie.
-Mylicie się! – wykrzyknęła i usiadła na łóżku zakładając ręce.

~Elena~

Wszyscy patrzyli na mnie jak na wariatkę, jednak ja byłam pewna swoich racji, mimo że wszystko szybko się potoczyło. Gdy miałam zacząć płakać, usłyszałam coś, czego się spodziewałam. Usłyszałam ciche oddechy. Gdy popatrzyłam na klatkę Damona, zauważyłam że unosi się ona. Krzyknęłam uradowana, jednak zanim przybiegli pozostali, on przestał się ponownie ruszać. Popatrzyłam ponownie na niego i zobaczyłam jak lekko zmarszczył brwi.
-Czy on zmarszczył brwi? – spytała Caroline, a ja pokiwałam tylko głową.
Kilka sekund później znów usłyszałam cichy, szybki i gwałtowny oddech Salvatore’a. Wszyscy byli w szoku z wyjątkiem mnie. Przejęłam więc dowodzenie.
-Zobaczcie czy jest krew w lodówce, jeśli tak, to podgrzejcie ją, a jak nie, to idźcie do szpitala – powiedziałam, jednak oni wciąż stali w miejscu. – Szybko!
Wybiegli wszyscy, z wyjątkiem Stefana, który usiadł po drugiej stronie łóżka. Złapałam Damona w swoje ramiona i zaczęłam się kołysać.
-Przepraszam, że Ci nie uwierzyłem – powiedział, a w jego oczach zalśniły łzy szczęścia.
-Też bym nie uwierzyła – odpowiedziałam, wsłuchując się w oddech starszego Salvatore’a, który stawał się wyraźniejszy, bardziej miarowy i spokojniejszy.
-El… - powiedział ochrypniętym i zdenerwowanym głosem niebieskooki.
-Cicho, jestem tu. Spokojnie – szepnęłam, a na jego ustach pojawił się ledwie zauważalny uśmiech.
Po kilku sekundach pojawiła się Bonnie z dwoma wypełnionymi krwią bidonami, które położyła obok mnie. Wzięłam jeden z nich, odkręciłam go i wsadziłam wylot do ust wampira, który zaczął pić łapczywie, jakby bał się, że ktoś mu zabierze życiodajny płyn. W ciągu kilku sekund opróżnił oba pojemniki. Wyglądał lepiej, jednak wciąż potrzebował krwi. W końcu ostatnio żywił się kilka dni temu, a choroba osłabiła go.
-Jest więcej krwi? – spytałam, patrząc na Bonnie.
-Za kilka minut Klaus i Care powinni przynieść.
-Potrzebujemy naprawdę dużo krwi.
-Wiem – mruknęła i wyszła.
-Jak się czujesz Damonie?
-Lepiej, dziękuję Eleno.
-Myślałam, że umarłeś.
-W pewnym sensie tak było – odpowiedział i z trudem otworzył oczy. – Cześć braciszku – powiedział do Stefana i uśmiechnął się lekko.
-Cześć bracie – odpowiedział i uścisnął brata. – Jak to możliwe że żyjesz?
-Wolałbyś by mnie nie było?
-Oczywiście, że nie. Naprawdę cieszę się, że żyjesz. Kto działałby mi na nerwy bardziej niż Ty? No i jesteś moim bratem, tęskniłbym za Tobą.
-Przecież wiem.
-Odpowiesz na pytanie? – spytał Stefan.
-Zatrzymałem się w połowie drogi. Tam spotkałem pewną osobę, która pokazała… hm… Oświeciła mnie. Jednak na moją ostateczną decyzję wpłynęło coś innego. – Damon popatrzył się na mnie. – Pozwólcie, że na razie zachowam dla siebie te informacje – uśmiechnął się.
-W porządku, ale nadal jesteś mi winny odpowiedzi na kilka pytań. Obiecałeś mi to i zamiast odpowiedzieć na nie, wyrzuciłeś mnie z pokoju i zacząłeś rozmawiać ze Stefanem – przypomniałam mu.
Po chwili pojawiła się Bonnie z kilkoma workami krwi. Powiedziała, że jeśli Damon będzie potrzebował więcej, to ktoś ma przyjść do kuchni. Wsadziłam rurkę w jeden z nich i po chwili wampir mógł już zagłuszyć pragnienie. Wampir wszystko opróżnił przyniesione przez czarownicę worki. Widać po nim było, że nadal potrzebuje życiodajnego płynu. Spojrzałam na Stefana i ruchem głowy wskazałam puste woreczki. Wampir domyślił się, o co mi chodzi. Podniósł się z łóżka i wyszedł z sypialni. Chwilę później przyniósł trzy kolejne worki. Damon czuł się już na tyle dobrze, że sam trzymał woreczek.
-Mam prośbę, Stefanie – powiedział Damon. – Mógłbyś zostawić na chwilę nas samych.
Stefan pokiwał głową i wyszedł.
-Mam do Ciebie kilka pytań – zaczęłam, gdy drzwi zamknęły się.
-Jakich?
-Ta czarownica, która się tu pojawiła, a ja przez przypadek ją zabiłam, powiedziała coś o jakiejś wampirzycy. O kogo jej chodziło? I dlaczego ta blondynka chciała Cię zabić?
-Ona potrzebowała mojej krwi. Nie wiem do czego jej była ona potrzebna. Dowiedziałem się tylko, że ona sama nie mogła się do mnie zbliżyć. Sam nie wiem dlaczego. Coś czuję, że niedługo się dowiemy. A ta mała wiedźma chciała się na mnie zemścić, z pewnego powodu. Kiedyś, kiedy jeszcze byłem dość młodym wampirem zabawiłem się z jedną dziewczyną. Problem pojawił się wtedy, gdy dowiedziałem się, że ona ma męża, a on dowiedział się o mnie. Pobiliśmy się. Ona była przy tym i próbowała nas rozdzielić. Wtedy ja zabiłem tego mężczyznę. Stella, bo tak miała na imię ta dziewczyna, była w szoku. Sprawilem, by myślała, że to ona zabiła swojego męża, oraz by chciała mordować dalej. Następnie zniknąłem na kilka dni by nikt nie nabrał podejrzeń i wróciłem, sprawiając by dalej nie mordowała. Zaczęło jej odbijać i zamknęli ją w szpitalu. Tam popełniła samobójstwo. Stella była przodkiem tej blondynki. Dlatego to zrobiła. Teraz pewnie zaczynasz mnie nienawidzić.
-A żałujesz tego co zrobiłeś?
-Tak. Przyznaję, źle zrobiłem.
-Skoro żałujesz, to nie gniewam się. Jeszcze tylko ostatnie pytanie.
-Słucham.
-Skąd masz ten pierścień? Wiem, że ma on prawie wiek.
-W 1918 poznałem pewną dziewczynę. Nie muszę ukrywać, że bardzo mnie polubiła. Co dziwne, ja ją też polubiłem. Przez dwa lata zbliżaliśmy się do siebie. Poznałem jej rodzinę, przyjaciół. Wszyscy mnie polubili z wyjątkiem jednej z jej przyjaciółek, która jak się później okazało była czarownicą. Nie podobało się jej fakt, że jej przyjaciółka spotyka się z wampirem, więc powiedziała jej o tym. Z początku jej nie uwierzyła, ale gdy potwierdziłem ten fakt wystraszyła się i uciekła. Następnego dnia przyszła do mnie i poprosiła mnie, bym opowiedział jej o wampirach. Kiedyś stwierdziła, że jeśli coś jej będzie grozić, to będę mógł ją zamienić. Nie długo później miała wypadek. Wahałem się, czy ją zamienić.
-Ale w końcu zrobiłeś to?
-Tak, zrobiłem. Na moją decyzję wpłynęła właśnie ta czarownica. Przemieniłem tą dziewczynę i zacząłem szukać dla niej jakiegoś pierścienia. W końcu go znalazłem i wiedźma rzuciła czar. Gdy miałem jej go dać stało się coś strasznego. Zobaczyłem jak ktoś wypycha ją na słońce. Byłem w szoku by zareagować. Obserwowałem jak płonie i nic nie mogłem zrobić. Gdy było po wszystkim, chciałem dać tej wiedźmie pierścień, ale powiedziała, że mam go zachować i ofiarować komuś, kto na niego zasłuży. I jeśli tak będzie, to będę o tym wiedział.
-Jak miała na imię ta dziewczyna? Ta, która zginęła.
-Lillian.
-Dziękuję, że odpowiedziałeś na moje pytania. Odpocznij teraz sobie. Musisz się zregenerować – powiedziałam i przykryłam go kocem. – Jakbyś czegoś potrzebował, to zawołaj mnie.
-Eleno?
-Tak?
-Dziękuję. Za wszystko co dla mnie robisz.
-Nie ma za co – zarumieniłam się i wyszłam zamykając przy tym drzwi.

~Caroline~

-Wyjeżdżasz?
-Tak.
-Z naszego powodu?
-Nie, ta księga – czarownica uniosła ją do góry – może być bardzo przydatna. Mogę się z niej nauczyć wielu przydatnych rzeczy. – A Ty? Też wyjeżdżasz?
-Jeszcze nie, ale wyniosę się z tego mieszkania – odpowiedziałam. – Zwiedzę trochę Nowy Jork, poszaleję na zakupach.
-Zapowiada się ciekawie.
-Wiem – zmusiłam się do uśmiechu. – Wyjeżdżasz do Salem?
-Tak.
-Skontaktuj się czasem.
-Jasne. Pożegnasz ode mnie Elenę?
Przez chwilę się wahałam. Elena nadal się złościła na Bonnie, ja w sumie też. Ale jesteśmy przyjaciółkami. Wypada się pożegnać.
-Oczywiście – uścisnęłam się z przyjaciółką i odprowadziłam ją do windy.
Poszłam do sypialni którą zajmowałam i zabrałam się za pakowanie. Na szczęście wyciągnęłam tylko niektóre rzeczy i po chwili byłam już spakowana. Wyciągnęłam walizkę na korytarz i poszłam pożegnać się z Eleną.
-Naprawdę musisz wyjechać?
-Nie chcę przeszkadzać, poza tym, za trzy dni mam samolot i chciałabym zwiedzić jeszcze miasto.
-Ale jesteśmy w kontakcie?
-No pewnie – zapewniłam ją. – A, Bonnie prosiła, bym pożegnała Cię w jej imieniu – dodałam i przytuliłam się do brunetki.
-Wiesz dokąd wyjechała?
-Do Salem. Jakby co, to zdzwonimy się – powiedziałam i zmierzałam w kierunku wyjścia. – Cześć Stefan – powiedziałam i pożegnałam się z nim, gdy natrafiłam na niego w korytarzu.
-Ty też znikasz?
-Teoretycznie. Będę jeszcze przez jakiś czas w mieście.
-To do zobaczenia.
Uśmiechnęłam się do niego i zjechałam na sam dół. Gdy już miałam wyjść z budynku zauważyłam, że zostawiłam telefon w pokoju. Pojechałam z powrotem na 20 piętro.
-Zapomniałam telefonu – rzuciłam i weszłam do sypialni.
Sięgnęłam po telefon i wtedy zauważyłam kopertę na podłodze, a a niej imię. Moje imię. Podniosłam ją z ziemi i otworzyłam, wyciągając ze środka złożoną na pół kartkę.

Droga Caroline,
Wiem, że proszę o zbyt wiele, ale proszę, daj mi szansę. Daj mi szasnę, bym mógł Ci wszystko wyjaśnić. Naprawdę nie chciałem Cię zranić.
Wiem również, że potrzebujesz czasu, by przywyknąć do faktu, że jestem w ciele Tylera, ale gdy będziesz gotowa ze mną porozmawiać, to daj mi znać. Będę w Mystic Falls. Gdyby jednak coś się zmieniło, to powiadomię się.
Do zobaczenia (mam nadzieję) wkrótce.

Klaus

Spojrzałam ponownie na list. Po tym co zrobił, jeszcze ma czelność do mnie pisać?! Co za... Nie! Nie będę strzępić sobie języka, dla kogoś takiego ja on. Wrzuciłam list i kopertę do kosza, a po chwili znalazłam się na zewnątrz. Zamówiłam taksówkę i poprosiłam kierowcę, by zawiózł mnie do jakiegoś taniego hotelu.


~Klaus~


Siedziałem w krzakach, obserwując mój dom. Miałem wątpliwości, czy tam pójść, ale w końcu chęć zemsty na siostrze wygrała. Zerwałem się i pobiegłem w kierunku drzwi, jednak gdy już miałem nacisnąć klamkę usłyszałem głos.
-Co Ty tu robisz?
-Jest Rebekah?
-Czego tutaj szukasz? I jak to możliwe, że jeszcze żyjesz?
-Muszę z nią porozmawiać.
-O czym?
Nie odpowiedziałem. Położyłem dłoń na klamce, jednak mój brat strącił ją, i stanął pomiędzy mną a wejściem do środka.
-Nie wejdziesz, do póki nie powiesz mi, co od niej chcesz.
Gdy miałem go odepchnąć usłyszałem, że ktoś się zbliża. Drzwi otworzyły się i stanęła w nich moja siostra.
-Elijah, o co chodzi?
-O niego – wskazał głową na mnie. – Chce z Tobą porozmawiać.
Rebekah wbrew zakazom Elijaha wyszła z domu i stanęła naprzeciwko mnie.
-A więc o czym chcesz porozmawiać.
-O tym, co zrobiłaś Elenie.
-To już nie powinno Cię obchodzić.
-I tu jesteś w błędzie. Obchodzi mnie to więcej niż myślisz. Przez Ciebie ona jest wampirzycą…
-Co? – Elijah wydawał się wstrząśnięty. Nie dziwię się mu, byłem w podobnym stanie, gdy dowiedziałem się prawdy. – Jak do tego doszło?
-Wspaniałomyślna pani doktor podała Elenie krew jakiegoś wampira, gdy ta była w szpitalu. Spytacie dlaczego? Bo nasz kochany doppelgänger był bardziej chory niż wszyscy myśleli. Kiedy, tonęła miała w sobie jeszcze tą krew i w taki o to sposób Elena stała się nocnym łowcą. A to wszystko przez Ciebie! – krzyknąłem na blondynkę, podnosząc ją. Zanim Elijah zdążył zareagować rzuciłem nią. Chciałem pobiec do niej, jednak mój brat złapał mnie za koszulę i przyparł do ściany.
-Zostaw ją.
-Chcę wiedzieć, dlaczego ją zabiła – powiedziałem, siląc się na spokój, próbując przy okazji wyrwać się z uścisku.
-Dlaczego Cię to tak interesuje? – spytała moja siostra, gdy podeszła do nas.
-Bo przez Twoje zachowanie straciłem możliwość tworzenia nowych hybryd.
-Ty nie możesz tworzyć hybryd, tylko Klaus… - zaczęła Rebekah, ale jej przerwałem.
-A jak myślisz, dlaczego Damon, Stefan, Caroline i reszta wampirów z linii… - nie zdążyłem dokończyć, bo Elijah się wtrącił.
-Klaus musi żyć – powiedział cicho i mnie puścił.
Wydałem z siebie okrzyk radości i zaklaskałem w ręce.
-Nareszcie mamy zwycięzcę! – krzyknąłem. - Jeszcze tylko ostatnie pytanie. Gdzie on jest? Odpowiedź jest łatwiejsza niż myślicie. Otóż, wasz braciszek stoi tutaj.
-To nie możliwe, sama widziałam, jak… kłamiesz!
-Nie zapominaj, że w mieście żyje czarownica – rzuciłem. Nie muszę ukrywać, że moje rodzeństwo było zdziwione i nie chciało mi wierzyć. Muszę powiedzieć coś, co sprawi, że przekonam ich do prawdy. – Po śmierci matki obiecaliśmy sobie coś – zacząłem cicho. – Obiecaliśmy sobie, że nigdy się od siebie nie odsuniemy. Oraz, że już zawsze będziemy trzymać się razem. Na zawsze.
-To naprawdę Ty – powiedziała po kilku minutach ciszy Rebekah.
-A któż by inny? Przechodzimy do głównego pytania. Czemu zabiłaś Elenę?
-Ja… ja nie chciałam już uciekać. Miałam już dość ciągłych ucieczek. To był jedyny sposób na śmierć Alarica. Ja… nie wiedziałam, że żyjesz. Prze…
-Pogadamy jak wrócę do swojego ciała – przerwałem jej. – Cześć – rzuciłem. Zauważyłem Kola, więc pospiesznie oddaliłem się. Nie miałem ochoty na rozmowę z młodszym bratem.
-Co on tu robił? – spytał.
-Nie ważne – odpowiedziała Rebekah, która dodała coś jeszcze, z czego usłyszałem jedno słowo: Później.
Zaśmiałem się i przyspieszyłem tempa. Po kilku sekundach zostawiłem za sobą Mystic Falls. Zatrzymałem się dopiero w jakiejś małej, przybrzeżnej miejscowość. Mieścina wyglądała całkiem interesująco, więc postanowiłem, że zabawię tu na kilka dni.

~Narracja 3-osobowa~

Damon spał otulony brązowym kocem na wielkim łóżku. Nadal nie wyglądał za dobrze, Miał bledszą niż zazwyczaj, delikatnie siną twarz. Jego oczy były podkrążone, a pod nimi były cienie. Drżał lekko, co jakiś czasem otwierając bezdźwięcznie usta. Gdy kolejny raz utworzył usta, wyszeptał tylko jedno słowo: Madre*, a następnie otworzył oczy. Zsunął z siebie koc i usiadł. Przez chwilę jego wzrok był nieprzytomny, jednak po kilku mrugnięciach 20-kilkulatek spojrzał za okno. Zaczynało zmierzchać. Mężczyzna przeciągnął się i sięgnął po buty. Założył je na siebie i spróbował wstać, co okazała się błędem. Zatoczył się i opadłby, gdyby nie oparł się ręką o stolik. Powoli podszedł do okna i wpatrywał się w nocne życie najludniejszego w Stanach Zjednoczonych miasta. Po kilku minutach odwrócił się i poszedł w kierunku drzwi. Idąc korytarzem, dotarł do kuchni.
-Cześć braciszku – powiedział przyjaźnie do chłopaka siedzącego w fotelu, który pisał coś w dzienniku. – Gdzie Elena? – spytał, a ten drugi spojrzał na niego ze zdziwieniem. – No co?
-Nic – odpowiedział, zamknął dziennik i podszedł do brata. – Po prostu jestem zaskoczony Twoim tonem. Jeśli chodzi o Elenę, to siedzi w pokoju. Dowiedziała się o naszej umowie.
-Pewnie się zdenerwowała.
-Nie masz pojęcia. Od czasu, gdy dowiedziała się prawdy o naszej umowie rozmawiała ze mną tylko raz.
-Porozmawiaj z nią.
-Mam zamiar i w związku z tym mam do Ciebie prośbę, Damonie.
-Nie gwarantuję, że ją spełnię – powiedział niebieskooki i wyciągnął z lodówki dwa woreczki krwi. – Chcesz trochę, Stefaniu?
-Widzę, że humor Ci wraca. Wracając do mojej sprawy, to czy mógłbyś zostawić mnie i Elenę samych na kilka godzin?
Wampir oderwał usta od worka i spojrzał na zielonookiego.
-Hmm, niech pomyślę… Niech będzie. Tylko dopiję do końca. Chyba, że wolisz by, zatopił kły w jakiejś niewinnej dziewczynie.
-Damon.
-Przecież żartuję. Chociaż kto wie… - Rzucił i mrugnął.
Po chwili dokończył posiłek, udał się do sypialni i po chwili z niej wyszedł.
-Powodzenia! – rzucił i wyszedł.


~Elena~

Złość na Stefana powoli mi przechodziła. Dlatego postanowiłam wyjść z sypialni i porozmawiać o moich uczuciach względem niego.
-Chodź, musimy poważnie porozmawiać – powiedziałam chwytając Stefana za rękę.
-Nie możemy tutaj?
-Chcę porozmawiać w cztery oczy.
-Możemy tutaj.
-Tutaj jest Damon.
-Nie ma go.
-Jak to nie ma go?! – wykrzyknęłam zdenerwowana.
-Spokojnie, Eleno. Damon wyszedł na spacer – powiedział, co trochę mnie uspokoiło. – Też chcę z Toba porozmawiać – dodał.
-O co chodzi? – spytałam siadając w fotelu.
-Nie tak szybko. Musisz się przygotować. Weź kąpiel i naszykuj dla siebie coś ładnego.
Pokręciłam głową i poszłam wziąć gorącą kąpiel. Wyszłam z wanny po jakiejś godzinie i otworzyłam drzwi. Do moich nozdrzy doleciał nieznany mi, ale przyjemny zapach. Poszłam do sypialnie, gdzie ubrałam moją ulubioną sukienkę i czarne szpilki. Zrobiłam makijaż (podkład, złociste cienie, tusz do rzęs, kredka, bezbarwny błyszczyk) i zabrałam się za fryzurę. Użyłam lokówki i zakręciłam włosy, które później zebrałam w kitka. Gdy kończyłam, Stefan powiedział, że wszystko jest już gotowe. Otworzyłam drzwi i spojrzała na korytarz.
Wszędzie paliły się świece, a z wieży leciała romantyczna muzyka. Na podłodze leżała ścieżka z płatków róż. Prowadziła ona do salonu, a tam w kominku palił się ogień. Po chwili pojawił się Stefan z butelką czerwonego wina i bukietem czerwonych róż.
-Kwiaty dla pięknej dziewczyny – powiedział i podał mi bukiet. – Wyglądasz zjawiskowo – dodał i pocałował mnie lekko.
-Dziękuję – odpowiedziałam i uśmiechnęłam się. – Ty również dobrze się prezentujesz.
Nie kłamałam. Miał na sobie białą koszulę, czarny garnitur i czarne buty. Odsunął przede mną krzesło, na którym usiadłam. Na pięknie udekorowanym stole stało apetycznie wyglądające jedzenie. Stefan na chwilę zniknął i przyniósł wazon, do którego wsadził moje kwiaty, a następnie nalał nam wina.
-Co to jest? – spytałam pokazując widelcem na posiłek.
-Cannelloni – odpowiedział. – Jedna z niewielu potraw, która mi wychodzi. Smacznego.
-Nawzajem – powiedziałam i ukroiłam kawałek makaronu wypełnionego farszem.
Wow. Tylko tyle mogę powiedzieć. Cannelloni było wspaniałe. Ale coś mi się tu nie podobało. Dlaczego Stefan tak zależało na byciu samym? Czemu wygląda tu tak romantycznie. Po co, miałam się naszykować? Miałam jakieś podejrzenia, jednak prosiłam Boga, by nie spełniły się one.
-To było wspaniałe – powiedziałam, gdy skończyłam jeść.
-Dziękuję. Teraz czas na deser.
Napiłam się alkoholu z kieliszka i wsłuchałam się w muzykę. Po chwili przyszedł wampir z lodami. Waniliowe lody były udekorowane śmietaną, truskawkami, musem z owoców i jakimś niebieskim płynem, który okazał się być likierem. Po zjedzonym deserze zostałam porwana do tańca. Po kilku przetańczonych kawałkach Salvatore uklęknął przede mną, trzymając jedną moją rękę.
-Eleno, odkąd Cię poznałem zacząłem wierzyć, że moja egzystencja ma jakiś sens. Stałaś się dla mnie całym światem. Wiem, że zdarzyło mi się Cię zranić i przez to moje szanse u Ciebie malały. Nie sądziłem również, że po moim wyskoku i Twoim zbliżeniu się z Damonem będę mógł liczyć na coś od Ciebie. Jednak dzięki Bogu, zaufałaś mi i dałaś mi jeszcze jedną szansę. Wybrałaś mnie, za co jestem Ci wdzięczny. Nauczyłem się jednego: bez Ciebie moja życie nie ma sensu. Zależy mi na Tobie. Chcę z Tobą być. Obiecuję Ci, że już nigdy Cię nie zranię – wyznał i zaczął szperać w kieszeni marynarki. Po kilku sekundach wyciągnął z niej czerwone pudełeczko. – Dlatego mam do Ciebie pytanie. Eleno Gilbert, czy uczynisz mi ten zaszczyt i zgodzisz się wyjść za mnie? – spytał i otworzył pudełeczko. Ze środka błyszczał piękny złoty pierścionek z maleńkim diamentem.
Byłam w szoku. Dlaczego moje przypuszczenia okazały się prawdą? Stefan patrzył na mnie, czekając na moją odpowiedź. Wiem, że liczył na zgodę, ale nie mogłam tego zrobić. Nie sobie, nie mu, nie Damonowi. Wampir tymczasem zaczął coś podejrzewać.
-Nie podoba Ci się? – spytał zdenerwowany. – Jeśli nie, to...
-Podoba mi się – odpowiedziałam i uklęknęłam obok niego. – Podoba mi się i to bardzo, tylko… - Po moim policzku spłynęła pojedyncza łza.
-Nie kochasz mnie…
-To nie tak – odparłam i zamknęłam pudełko. – Kocham Cię, ale nie w taki sposób jaki byś chciał. Kocham Cię, ale tak jak brata. Kocham Cię tak samo jak Jeremy’ego czy Matta.
-To dlaczego wybrałaś mnie?
-Bo wydawało mi się, że to Ciebie kocham bardziej. Wyjazd Damona i jego śmierć pokazała mi, że myliłam się. Przekonałam się, że to Damon jest… Po prostu kocham Damona – wyznałam. – Przepraszam, że Cię tak ranię, ale tak będzie lepiej – dodałam i przytuliłam go. – Znajdziesz jeszcze osobę, którą pokochasz tak samo jak ja kocham Twojego brata.

Secrets


Po tych słowach wybiegłam z apartamentu i zjechałam windą na dół. Pobiegłam w kierunku drzwi i zderzyłam się z kimś. Upadłabym, jednak silne ręce tej osoby uratowały mnie.
-Dziękuję i przepraszam – powiedziałam spoglądając w górę.
-Co się stało? – spytał zatroskany Damon.
-Przejdźmy się.
Wyszliśmy na zewnątrz i po kilka minutach dotarliśmy do parku. Usiedliśmy na ławce i przez chwilę milczeliśmy. Westchnęłam i spojrzałem w cudowne oczy wampira.
-Muszę Ci coś powiedzieć. Stefan mi się oświadczył – powiedziałam i dostrzegłam smutek w jego oczach oraz… łzy?! Tak, to były one.
-Gratuluję. Życzę wam udanego życia – odparł siląc się na spokój, jednak głos go zdradzał. Wstał i chciał odejść, jednak złapałam go za rękę. – O co chodzi?
-Nie zgodziłam się – wyznałam, a Damon ponownie usiadł na ławce.
-Przecież go kochasz.
-Tak mi się tylko wydawało. Prawda jest taka, że to jesteś miłością mojego życia – powiedziałam cicho, wpiłam się jego cudowne usta, a pomiędzy nami nastąpił wybuch emocji.
Z początku Damom wydawał się zszokowany, jednak po chwili błądził językiem po moim podniebieniu. Moje ręce bawiły się jego włosami, podczas gdy jego gładziły moje plecy. Wampir już miał się oderwać, jednak byłam zbyt spragniona jego cudownych pocałunków, jego dotyku na mojej skórze, jego zapachu. Jednym słowem pragnęłam tylko i wyłącznie Damona, wiec przyciągnęłam go do siebie. Tym razem od razu zaczął mnie całować. Teraz świat mógłby się skończyć. Liczyła się dla mnie teraz tylko jedna osoba, której usta pieściły moje usta. Przywarłam do niego mocniej. Dopiero teraz zdałam sobie, jak bardzo tęskniłam za tym wampirem. Nie mam pojęcia co bym zrobiła, gdy go jednak zabrakło. Prawdopodobnie zabiłabym się. Teraz wszystko nabrało sensu. Tylko dzięki niemu moje życie nabiera barw. To on jest tym jedynym.
-To sen. To się nie dzieje naprawdę – mruczał szczęśliwy Damon.
-Dzieje, dzieje. Kocham Cię, Damonie! Naprawdę Cię kocham! Gdy dowiedziałam się, że umierasz zdałam sobie z tego sprawę.
-Czyli naprawdę tak myślałaś?
-Kiedy?
-No, gdy mówiłaś, że jesteś ślepa i gdy powiedziałaś, że mnie kochałaś, kochasz i będziesz kochać.
-Ty to słyszałeś?
-Tak. Miałem przejść na drugą stronę, ale wtedy usłyszałem Twój głos i zawróciłem – powiedział a po moich policzkach spłynęło kilka łez. – Tylko dzięki Tobie żyję.
-To była prawda. Ale powiedz mi coś. Czemu nie przywróciłeś mi wspomnień?
-Bo to by nic nie zmieniło.
-Nie zmieniło?! Damon!
-Nawet jeśli, to co?
-Nie musiałabym się o Ciebie. Gdy wyjechałeś i gdy myślałam, że…
-Ej, nic mi nie jest. Jestem tu i już nigdy Cię nie opuszczę.
-Obiecałeś mi to kiedyś – przypomniałam mu i uśmiechnęłam się.
-Teraz tak się nigdy nie stanie. Chyba, że będziesz tego chciała.
-I tu Cię zmartwię, bo będziesz musiał mnie znosić już na zawsze.
-Mam taką nadzieję – powiedział i pocałował mnie. – Kocham Cię.
-Ja Ciebie bardziej. Jest jeszcze jedna rzecz, o której musisz wiedzieć.
-Tak?
-To Twoja krew mnie przemieniła – powiedziałam.
-Czyli to Niklaus… Ale on nie żyje…
-Żyje. W Tylerze. Bonnie umieściła duszę Klausa w Tylerze. Przepraszam, że to ukryłam, ale wyglądałeś naprawdę kiepsko i nie chciałam...
-Rozumiem to. Wracamy?
Zgodziłam się . Chwyciłam jego rękę i ruszyliśmy w kierunku mieszkania. Zadrżałam, więc Damon ściągnął z siebie marynarkę i założył mi ją na ramiona. Uśmiechnęłam się do niego i poprawiłam okrycie. Odnalazłam jego dłoń i złapałam ją. Po chwili dotarliśmy do apartamentu, w którym zaskoczyła mnie czystość. Zniknęło niemal wszystkie z niespodzianki. Został tylko ogień, który teraz tlił się w kominku. Przytuliłam się do Damona, zrzucając z stóp szpilki i jego marynarkę. Nigdzie nie wyczułam obecności Stefana, co mnie zadowoliło.
Damon zaczął całować mnie gwałtownie, co bardzo mi się spodobało. Odsunęłam się od niego na kilka centymetrów i zaczęłam rozpinać jego koszulę, guzik po guziku, aż w końcu zrzuciłam z niego koszulę. Wampir nie pozostawał mi dłużny i zdarł ze mnie sukienkę, a następnie pomógł mi pozbyć się prawie wszystkich jego ubrań. Całując się doszliśmy do sypialni. Niebieskooki pozbył się mojego biustonosza i zaczął całować moje piersi schodząc niżej i niżej. W końcu dotarł do ostatniej części mojej garderoby i ściągnął ją. Kolejnym krokiem było pozbycie się bokserek Damona, które już po chwili leżały na podłodze. Mężczyzna całował moją szyję i znów zaczął schodzić ustami w dół mojego ciała. Jęczałam z rozkoszy, obsypując go pocałunkami. Gdy Salvatore wyczuł, że jestem gotowa wszedł we mnie. To było wspaniałe uczucie. Ja i Damon staliśmy się jednością. Jakby jednym ciałem, które musi być ze sobą złączone. Jakby bez drugiej części pierwsza nie miała po co istnieć. Mój ukochany poruszał się miarowo a każde moje wzdychania i jęki były jak on sam to stwierdził: Muzykę dla jego uszu. Wampir przyspieszył tempo. Ekstaza rozpierała mnie i nie raz krzyczałam Oh, Damonie, na co on obdarowywał mnie czułymi pocałunkami. Wtedy ja mówiłam 3 magiczne słowa.
-Kocham Cię, Damonie – wyszeptałam ponownie i zaczęłam błądzić rękami po jego ciele.
-Ja Ciebie też, moja Księżniczko – szepnął i pocałował mnie w czubek głowy, a ja zaczęłam całować jego tors.
Wiliśmy się w łóżku jeszcze przez kilka minut i kiedy tylko zaspokoiliśmy swoje pragnienia, opadliśmy obok siebie zmęczeni. Wtuliłam się w wampira i westchnęłam.
-Sądzisz, że sąsiedzi będą mieli nam za złe nasze harce? – spytałam patrząc na niego.
-Możliwe, ale nie przejmuj się nimi – mruknął i uśmiechnął się. – Nie myśl o innych. Liczymy się tylko my – powiedział, a ja pocałowałam go. – Jesteś moim słońcem w tym mrocznym świecie.
-A ty moim marzeniem – odpowiedziałam i zamknęłam oczy odpływając w sen.
Następnego dnia, gdy obudziłam się, Damon już nie spał. Chciałam wstać, ale powstrzymał mnie Damon, który mnie złapał i powalił na łóżko. Jego pocałunki sprawiały mi tyle radości, ale wiedziałam, że gdy mu ulegną nie wyjdę tak szybko z sypialni. Pocałowałam go delikatnie i odsunęłam się od niego.
-Damon…
-No co?
-Przestań, chcę się spotkać z Caroline.
-Próbujesz mi uciec?
-Nie śmiałabym.
Wampir zachichotał, ale wypuścił mnie ze swojego uścisku. Posłałam mu wdzięczy uśmiech i poszłam się ubrać. Kilka minut później byłam już gotowa. Zadzwoniłam do blondynki i umówiłam się z nią na kawę.
-Cześć – powiedziałam, gdy dotarłam w umówione miejsce.
-Hej. Opowiadaj o co chodzi – odparła. Care jak zawsze wiedziała, kiedy coś leży mi na duszy. Zaczęłam jej opowiadać wydarzenia z poprzedniego dnia. – To wspaniałe! Gratuluję Wam obu! Mogę być druhną?
Cała Caroline. Nigdy nie daje dojść do końca. Zaśmiałam się, przeczesując włosy palcami.
-Zwolnij trochę. Ślubu nie będzie.
-Przecież Stefan Ci się oświadczył – powiedziała zbita z tropu Caroline.
-Tak, ale nie zgodziłam się.
-Słucham?!
-Jakbyś mi nie przeszkodziła, to byś się dowiedziała. Winny jest Damon. Zdałam sobie sprawę, że tylko na nim naprawdę mi zależy i kiedy go przy mnie nie ma, to czegoś mi brakuje. Wracając do wczoraj, to powiedziałam o tym Stefanowi i wybiegłam. W drzwiach wpadłam na Damona, i poszliśmy na spacer, i w parku wyznaliśmy sobie swoje uczucia. Później wróciliśmy do mieszkania i tam ja i Damon poszliśmy…
-O MÓJ BOŻE! – wykrzyknęła, na co połowa ludzi odwróciła w naszym kierunku głowy.
-Caroline! – skarciłam ją i zasłoniłam się włosami, chcąc ukryć zmieszanie.
-Przepraszam. Ty i Damon poszliście na całość – powiedziała, kręcąc głową. – Czyli nic już nie kochasz Stefana?
-Kocham, ale taką braterską miłością. Dziękuję Ci, za to, że chciałaś znaleźć mojego kochanego egoistę.
-Egoistę mówisz? – spytał Damon, pocałował mnie i usiadł pomiędzy nami. – Cześć Blondi.
-Cześć Egoisto – przywitała go Care. – Trochę mnie zaskoczyliście, ale widzę, że jesteście szczęśliwi, a to mi w zupełności wystarcza.
-Dzięki – powiedziałam. – Aż tak się za mną stęskniłeś? – Spojrzałam na Damona.
-Stęskniłem się bardziej niż myślisz. – W jego oczach dostrzegłam ogrom miłości. Czemu nie zwróciłam wcześniej na to uwagi?
-W takim razie będziesz musiał pocierpieć jeszcze trochę, bo porywam Elenę – rzuciła blondynka chwytając mnie za rękę. – Idziemy na zakupy – dodała, gdy zobaczyła, że Damon się podnosi.
-Na zakupy? – Jęknął i udał że obraża się. – Będziesz musiała mi to porządnie wynagrodzić, Księżniczko – powiedział, podnosząc się z miejsca. – Będę w mieszkaniu.
Pocałował mnie w policzek i zniknął za zakrętem, a ja z przyjaciółką ruszyłyśmy na podbój sklepów.

*Madre z włoskiego oznacza Matka

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Każdy komentarz jest dla mnie jak skarb. Dzięki nim wiem, że mam dla kogoś pisać, wiem, że na tym świecie są ludzie, którzy cieszą się z każdego nowego rozdziału i czekają niecierpliwe na każdą kolejną część wytworu mojej wyobraźni.
Za każde kolejne serdecznie dziękuję,
Claire.