sobota, 13 kwietnia 2013

Rozdział IV – Musisz tu przyjechać! To ważne.

I Like It

~Elena~

Od kilku dni żyję normalnie. Jeśli moje życie można nazwać normalnym. Zaczęłam ponownie chodzić do szkoły, rozmawiać ze znajomymi i nawet przywykłam do smaku zwierzęcej krwi. Dodatkowo przeniosłam się do Stefana. Zastanawiała mnie tylko jedna rzecz. Gdzie jest Caroline? Od kilku dni nikt jej nie widział. Od pani Forbes dowiedziałam się, że moja przyjaciółka zostawiła kartkę, na której napisała, że musi coś załatwić i, że niedługo wróci. Próbowałam się do niej dodzwonić, jednak to nie przynosiło rezultatów. Nawet nie odpisywała na moje wiadomości.

-Eleno, pospiesz się, zaraz się spóźnimy do szkoły.
-Już idę – odparłam i zeskoczyłam z parapetu.
Do torebki wrzuciłam portfel, mój ulubiony błyszczyk i zarzuciłam ją na ramię. Wzięłam telefon do ręki i wyszłam z pokoju. Schodząc po schodach po raz kolejny sprawdziłam, czy blondynka nie kontaktowała się ze mną. Niestety, tak nie było. Wyszłam z pensjonatu i udałam się w stronę samochodu Stefana. Wampir otworzył mi drzwi, a ja uśmiechnęłam się do niego i usiadłam na miejscu pasażera. Stefan obszedł auto i usiadł na miejscu kierowcy. Przekręcił kluczyki w stacyjce i zapalił silnik, podczas gdy ja włączyłam radio. Odblokowałam telefon i zaczęłam pisać nową wiadomość, jednak uznałam, że nie ma ona sensu, wiec usunęłam ją i zabrałam się za pisanie od nowa. Ta również wyglądała beznadziejnie, pozbyłam się wszystkich znaków i patrzyłam się tempo w ekran komórki. Stefan coś do mnie mówił, ale byłam zbyt pochłonięta swoimi myślami.
-Eleno, już dojechaliśmy – usłyszałam jego głos.
Zrezygnowałam z napisania wiadomości do Caroline i wsadzając telefon do torby. Wyskoczyłam z pojazdu i poszłam w kierunku szkoły, jednak zatrzymał mnie Stefan.
-Nie zapomniałaś o czymś? – spytał, a ja uśmiechnęłam się. Wróciłam do niego, by go pocałować. – Nie o to mi chodziło, ale skoro nalegasz – powiedział i złożył na moich ustach pocałunek.
-Stefan, szkoła – mruknęłam, odrywając się do niego.
-Cicho – rzucił, wpijając się w moje usta.
-Nie – zarządziłam i złapałam jego rękę. – Dokończymy na przerwie – dodałam i pociągnęłam go w kierunku budynku. – O czym zapomniałam?
-Torby – odpowiedział, podając mi przedmiot.
-Dzięki.
Na korytarzu rozstaliśmy się. Ja poszłam pod szafki, a Stefan pod klasę, w której miał pierwszą lekcję. Wykręciłam kod i wyjęłam potrzebne mi na najbliższą godzinę książki. Gdy zamykałam szafkę zauważyłam Matta, który zmierzał w moim kierunku. Co prawda, widzieliśmy się już kilka razy, lecz dopiero teraz nadarzyła się okazja do porozmawiania.
-Elena – powiedział i przytulił się do mnie. – Jak się czujesz? – spytał.
-Dobrze, zaczynam się powoli przyzwyczajać do tego wszystkiego.
-Przepraszam, Eleno, to wszystko moja wina, gdybym…
-Nie! To JA nakazałam Stefanowi, b  y wyciągnął najpierw Cię.
-Ale gdybym nie ja, to…
-Matt, powiedziałam coś. To nie jest Twoja wina. Rozumiesz? Nie obwiniaj się, dobrze?
-Ok, niech Ci będzie – rzucił niechętnie. – Słyszałaś o tej nowej uczennicy?
-Jakiej nowej uczennicy? – zadałam mu zaciekawiona pytanie.
-Nie słyszałaś nic? Cała szkoła huczy od plotek.
-Tak? No to uzupełnij moją wiedzę – mówiąc to uśmiechnęłam się i wraz z Mattem poszłam pod klasę.
-Wiem tylko kilka rzeczy. Jest w naszym wieku, pochodzi z Kalifornii, ale w swoim życiu często zmieniała miejsce zamieszkania. Teraz przeprowadza się z Miami. Najdziwniejsze jest fakt, że jej rodziców nikt nie widział.
-Może wpadli tylko na chwilę złożyć papiery czy coś – powiedziałam sucho.
-Nie. Tutaj przyszła sama. U notariusza poza nią też nie było nikogo.
-To jej sprawa. A Ty jak się czujesz?
-Dobrze – odpowiedział i otworzył mi drzwi.
Uśmiechnęłam się do przyjaciela i weszłam do środka. Większość miejsc już była zajęta, jednak na nasze szczęście nauczyciela jeszcze nie było. Wyciągnęłam zeszyt i zaczęłam rozmyślać o wszystkich problemach, jakie spadły na mnie i moich przyjaciół w ciągu ostatnich dni, jednocześnie pisząc coś w zeszycie. Kilka minut później do klasy wpadł zziajany pan Banner i poprosił o wyciągnięcie zeszytów. Spojrzałam na moje bazgroły i zamarłam. Na całej stronie, napisane różną wielkością, było jedno imię: Damon. Wyrwałam kartkę i zgniotłam ją w dłoni, a śmieć włożyłam do torebki. Angielski dłużył mi się strasznie, jednak wytrzymałam go. Na przerwie złapał mnie Stefan.
-I jak?
-Dobrze, nawet nie czułam głodu. Czułam się całkowicie normlanie, nie licząc wyostrzonych zmysłów i niebijącego serca.
Resztę przerwy spędziliśmy na pocałunkach przy szafkach, oraz rozmowie. Kolejne dwie lekcje fizyka i francuski były tak nudne, że omal nie zasnęłam na nich. Na szczęście, na tej drugiej dostałam jakiś znak życia od Caroline. Napisała mi, że wróci jak znajdzie kogoś. Zapytałam się jej kogo szuka, a ona odpisała, że znajomego. Spytałam jej się czy znam go a ona napisała, że jest to możliwe. Gdy chciałam się dowiedzieć kto to jest Care nie odpisywała. O mało co nie rzuciłam komórką, ale powstrzymałam się i schowałam ją.
Po wf, na którym biegaliśmy, poszłam na dwór i usiadłam na ławeczce. Po chwili przysiedli się do mnie Matt oraz Stefan, którzy wracali ze wspólnej lekcji.
-Jak tam sprawdzian z matematyki? – spytałam i napiłam się wody z butelki, którą kupiłam na poprzedniej przerwie.
-Dobrze – odpowiedzieli równocześnie.
Podbiegła do nas Bonnie. Strasznie się ucieszyłam z tego faktu. Uśmiechnęła się do mnie.
-Cześć Eleno – powiedziała przyjaźnie.
-Hej. Wybaczysz mi?
-Oczywiście, jesteśmy przyjaciółkami. Nie wyobrażam sobie, nie odzywać się do Ciebie.
-Dzięki – odpowiedziałam, a ona przytuliła mnie.
Nagle naszła mnie nie pochamowana ochota, by wgryźć się w szyję mojej małej przyjaciółki. Z wielkim trudem powstrzymałam się od ataku i z trudem uśmiechnęłam się.
-Wiesz gdzie jest Caroline?
-Wiem tylko tyle co wy. Wyjechała i niedługo wróci.
Czułam, że kłamie, jednak po rozejmie nie miałam ochoty roztrząsać tego. Intrygowało mnie tylko, dlaczego to robi. Siedzieliśmy tak do końca przerwy rozmawiając i śmiejąc się co trochę. W końcu, gdy zadzwonił dzwonek całą czwórką poszliśmy pod salę od historii. Bonnie powiedziała, że musi pójść jeszcze do łazienki. Ja, Stefan i Matt weszliśmy do klasy. Wszyscy przekrzykiwali się wzajemnie i rzucali (głównie męska część) różnymi rzeczami: kawałkami gumek, kawałkami woli zwiniętymi w kulki czy też kulkami z papieru, którymi strzelali z gumek recepturek, bądź (dziewczyny) siedzieli na ławkach i dyskutowali o czymś.
Powoli zaczyna mnie to wkurzać. Odkąd Alaric zginął zamiast historii jest zastępstwo i to codziennie z kimś innym. Przydałby się w końcu jakiś nauczyciel. Nagle drzwi otworzyły się, a do środka wszedł młody mężczyzna. Przypatrzyłam się mu. Miał taki sam kolor oczu jak Damon, jednak jego włosy były ciemnobrązowe. Delikatny zarost dodawał mu urody. Wiele dziewczyn było nim oczarowane, jednak
jak dla mnie był on nikim w porównaniu ze Stefanem i Damonem. Mężczyzna popatrzył na nas, westchnął i zrobił unik przed lecącą w jego stronę foliową kulką.
-Proszę o zejście z ławek, oraz o zajęcia swoich miejsc. Z kolei chłopców, proszę by pozostali w klasie pod koniec lekcji i posprzątali cały ten bałagan.
-Kim pan jest? – spytał się ktoś z tyłu.
-Jestem Andrew Wolfe, ale możecie mi mówić Andy. Do końca roku będę was uczył historii. Możliwe, że zostanę tutaj na dłużej. Niestety, wasz poprzedni nauczyciel nie zostawił żadnych notatek…
-Skąd mógł wiedzieć, że umrze? – Andrew popatrzył na mnie.
-Tego nikt nie wie. Słyszałem o jego tragicznej śmierci – powiedział i usiadł za biurkiem a ja zaśmiałam się cicho. Damon, Stefan i Caroline przy pomocy Bonnie sprawili, że wszyscy myślą, że Alaric zginął w strasznym wypadku samochodowym. Z tego, co słyszałam, na pogrzeb przyszło wiele osób. – W każdym razie, nie wiem, na czym stanieliście ostatnio, więc na dzisiejszej lekcji chciałbym Was poznać. Proszę o powstanie z miejsc, jeśli wyczytam któregoś, bądź którąś z was – rzucił i zaczął nas wyczytywać, a my wstawaliśmy. – Caroline Forbes? - spytał gdy dotarł do niej.
-Jej nie ma, pewnie obściskuje się z Tylerem – powiedziała Laura, a cała klasa (poza mną, Stefanem, Mattem i nauczycielem) zaczęła się śmiać.
-To sprawa panny Forbes, z kim się spotyka. Proszę jej przekazać, że ma się pojawić na zajęciach – powiedział a cała klasa umilkła. Jednak, gdy dotarł do Tylera sytuacja się powtórzyła. Wystarczyło jedno spojrzenie Andy’ego, a znów zapanowała cisza.
-Przepraszam za spóźnienie panie…- zaczęła Bonnie gdy weszła do klasy tuż po sprawdzeniu listy.
-Andrew Wolfe, nowy nauczyciel. Mogę wiedzieć, dlaczego przyszłaś tak późno oraz jak się nazywasz?
- Bonnie Bennett. Zacięłam się w łazience.
-Miło mi Cię poznać, a teraz proszę usiądź na miejsce.
Moja przyjaciółka usiadła obok mnie. Spytałam się jej, czemu się spóźniła, a ona odpowiedziała, że musiała coś załatwić. Chciałam się jej zapytać, co musiała, ale nasz nowy historyk kazał na wstać po kolei i coś o sobie opowiedzieć. Akurat zaczynała mówić pierwsza osoba, ale ja nie wytrzymałam zapachu krwi Bonnie i opuściłam klasę. Wszyscy patrzyli na mnie jak na idiotkę, jednak nie obchodziło mnie to Wybiegłam na podwórko i tam zaczęłam oddychać głęboko chcąc pozbyć się zapachu mulatki. Chwilę później dołączył do mnie Stefan.
-Co się stało Eleno?
-Bonnie. Odkąd ją ugryzłam mam problem by nie zaatakować jej ponownie.
-Jesteś głodna?
-Nie, gdy czuję zapach innych wytrzymuję bez problemu, jednak przy niej ledwo, co wytrzymuję. Przez ostanie dni nie było tego problemu, bo widziałam się z nią na przerwach i jej zapach mieszał się z zapachem innych. Poza tym, tutaj jest o wiele lepiej niż w klasie. Mógłbyś powiedzieć nauczycielowi, że źle się poczułam?
-Jasne. I nie martw się o to, coś wymyślimy – powiedział i pocałował mnie namiętnie.
Po pocałunku Stefan poszedł do szkoły i wrócił jakieś 5 minut później podając mi moją torbę. Posmarowałam usta błyszczykiem i wsadziłam słuchawki od telefon do uszu i włączyłam pierwszą lepszą piosenkę. Słuchałam muzyki do końca lekcji a później wraz z chłopakiem poszliśmy na stołówkę. Na obiad wzięłam kawałek pizzy, jogurt i sok a potem usiadłam przy stoliku. Po chwili obok siedzieli Matt i mój ukochany. Wampir spojrzałam na mnie, na co ja powiedziałam Dam radę i zabrałam się za jedzenie. Moi przyjaciele chcieli wiedzieć, co się stało, jednak powtórzyłam im kwestię, którą kazałam powtórzyć Stefanowi w klasie. Z ich min wyczytałam, że nie uwierzyli mi, ale mimo to, nie chcieli mnie naciskać. Po przerwie poszłam ze Stefanem na geografię, która dzięki niemu przepłynęła mi spokojnie. Po skończonych lekcjach poszłam wraz nim do samochodu i pojechałam do pensjonatu.

Hollywood

~Damon~

Obudziłem się w jakimś pokoju, czując ból i głód. Byłem przywiązany do jakiegoś słupa sznurami nasiąkniętymi werbeną, która osłabiała mnie. Przypomniała mi się wczorajsza impreza. Byłem tak pijany, że nie wyczułem zapachu werbeny w moim kieliszku. A skoro zasłabłem, to musiało jej być bardzo dużo. W następnej chwili poczułem koszmarny ból w głowie. Z trudem powstrzymałem się by nie krzyczeć. Nagle ból minął tak szybko jak się pojawił. Przymrużyłem oczy i dostrzegłem drobną blondynkę, z którą wczoraj piłem.
-Jak tylko się uwolnię, to Cię zabiję.
-Cicho siedź.
-Chcę wiedzieć, czemu mnie więzisz.
-Z zemsty.
-Co ja Ci takiego zrobiłem.
-Przez Ciebie, moja rodzina jest uważana za chorą psychicznie.
-Nie znam Cię i nic nie zrobiłem.
-Rok 1916 mówi coś ci?
-Nie.
-A imię Stella i Richard?
-Może – powiedziałem i znów poczułem straszny ból. – Dobra pamiętam – Wszystko minęło jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. – Co oni mają z tym wspólnego.
-Ty się pytasz? Najpierw wykorzystałeś ją, a potem zamordowałeś go na jej oczach. Następnie wrobiłeś ją w zabójstwo, a sam odszedłeś jako bohater, który powstrzymał ją od mordowania! Przez Ciebie Stella wylądowała w szpitalu psychiatrycznym, gdzie popełniła samobójstwo!
-Co masz z tym wspólnego?
-To była moja prababka. Nie zamierzam puścić Ci tego płazem. I jest jeszcze jedna osoba, która ma poważne…
-Dość – przerwał jej kobiecy głos, po chwili usłyszałem jej krótki wrzask, jednak momentalnie później blondynka została przygwożdżona do ściany przez jakąś czarnowłosą kobietę. – To, że jesteś czarownicą nie upoważnia Cię do zadawania mi bólu. Jeszcze raz mnie zaatakujesz, lub zaczniesz rozmawiać o moich sprawach bez mojej zgody, to sprawię, że Twój ród zginie. Rozumiemy się? –spytała wściekła.
-Jasne – odpowiedziała również wkurzona dziewczyna. – Możesz mnie puścić? – Zapytała z tamta pierwsza zrobiła to.
-Proszę bardzo – rzuciła i podbiegła do mnie w naturalnym dla wampira tempie, przez co nie zdążyłam się jej dokładniej przyjrzeć. – To nie będzie bolało – powiedziała stojąc za mną i rozcięła mój nadgarstek, a lecąca z niego ciecz spływała do jakiegoś pojemnika.
-Na cholerę Ci moja krew?
-Potrzebuję jej do czegoś. Do zobaczenia Damonie – mruknęła. –Ashley, Damon jest Twój. Tylko nie przesadzaj – dodała i wyszła.
Zapach i dźwięki, jaki do mnie doleciał, gdy ona wychodziła, świadczył, że jesteśmy prawdopodobnie w lesie. Skupiłem się na dziewczynie.
-O co chodziło?
-Miałyśmy umowę. Ona potrzebowała Twojej krwi, jednak sama do Ciebie nie mogła się zbliżyć, więc zaproponowała mi umowę. Powiedziała mi, że jak Cię tu dostarczę będę mogła się na Tobie zemścić. Ona dała mi kilka wskazówek, jak Cię tu doprowadzić i takim oto sposobem dotarliśmy do końca opowieści. A teraz Damonie, czas na tortury – rzuciła, a ból w mojej głowie stał się dwukrotnie silniejszy. Przyznaję, zdarzyło mi się kilka razy krzyknąć. Gdy ból zniknął pomyślałem, że to koniec, po chwili usłyszałem jakieś słowa mówione w łacinie, a następnie poczułem się słabo, ogarnął mnie mrok i odpłynąłem.

~Klaus~

Całe szczęście, że Bonnie przekonała się do mnie i udało mi się ją namówić na wypuszczenie mnie. Wystarczyło udać tylko, że jest się smutnym, samotnym oraz skruszonym i wolność masz gwarantowaną. Po wyjściu z więzienia i zjedzonym posiłku udałem się do braci Salvatore. Musiałem sprawdzić, czy to, co słyszałem jest prawdą. W końcu dotarłem do celu i trochę się zdziwiłem, gdy nikogo nie było w środku. To znaczy, wiedziałem, że Elena i Stefan są w szkole (co wydawało mi się z ich strony lekko myślne), ale gdzie się podział Damon? Gdzie on mógł być? Obszedłem cały pensjonat, ale nie odnalazłem ani śladu jego obecności. Zniknęły nawet butelki jego ulubionego alkoholu.
A więc jednak! Straszy Salvatore wyjechał i nikt nie wie dokąd. Wyszedłem z jego pokoju i zszedłem po schodach na dół, apotem wyszedłem na dwór, gdzie usiadłem na krześle. Czułem, że czarownica coś ukrywa, ale na razie nie chciałem się jej narażać. Gdy zastanawiałem się, kiedy gołąbeczki przyjadą, usłyszałem nadjeżdżający samochód, wstałem i stanąłem tyłem do podjazdu, chcąc zrobić im niespodziankę. Chwilę później usłyszałem ich śmiechy, które zamarły, gdy tylko zobaczyli moją postać. Pierwsza wyszła Gilbertówna.
-Przepraszam, zgubił się pan? – spytała.
-Nie – odparłem. – Przyszedłem zobaczyć się ze znajomymi – dodałem, odwracając się. Dziewczyna rzuciła mi się na szyję i przytuliła mnie.
-Tyler? To naprawdę Ty? Myślałam, że jesteś ma…
-Tak, wiem Eleno. Też tak myślałem. – Uśmiechnąłem się do niej i westchnąłem cicho. – A więc jednak to prawda.
-Ale skoro Ty żyjesz, to Klaus też żyje – zwróciła się w moją stronę.
-Na to wygląda – mruknąłem i posłałem jej smutny uśmiech.
-Cześć Tyler – powiedział Stefan i przywitał się ze mną. – Co jest prawdą?
-Damon wyjechał, a Elena stała się wampirzycą. Przykro mi.
-Skąd… - zaczęła, ale jej przerwałem.
-Jedno słowo. Właściwie imię Bonnie.
-To więc dlatego znikła dzisiaj na historii – powiedziała.
-Dobre, nie będziemy rozmawiać na zewnątrz. Chodźcie do środka – powiedział wampir i razem weszliśmy do środka. – Chcesz piwa, Tyler?
-W sumie dlaczego nie, może być.
-A dla Ciebie, Eleno? – spytał.
-Może być kawa.
Chciałem się dowiedzieć czegoś więcej o Caroline. To, że wyjechała było dla mnie za mało.
-Wiesz może gdzie jest Caroline?
-Nie, wiem tylko, że wyjechała szukać jakiegoś znajomego. Ma wrócić za kilka dni. Powiedziałeś jej o swoim powrocie?
-Nie, zgubiłem telefon. Spotkam się z nią, gdy przyjedzie.
Uśmiechnęła się do mnie i w tym samym momencie przyszedł Stefan z dwiema butelkami piwa i filiżanką kawy. Dowiedziałem się kilku ciekawych rzeczy, oraz więcej informacji o zaatakowaniu Bonnie. Zacząłem podejrzewać, dlaczego Elena staje się bestią, gdy czarownica jest w pobliżu, ale wcześniej musiałbym spytać się tej drugiej czy to możliwe. Czas w ich towarzystwie szybko mi spłynął i nim się spostrzegłem słońce powoli kierowało się ku zachodowi.


Obiecałam sobie, że pomogę Elenie i to zrobię. Nie powrócę do domu, dopóki nie znajdę Damona i ponownie z nim nie porozmawiam. Niestety, to zadanie wydaje się nie możliwe. Nie udało mi się dogonić samochodu i straciłam szansę na znalezienie wampira. Byłam głodna, a ostatni posiłek jadłam, właściwie to piłam, wczoraj rano, czyli jakieś 36 godzin temu. Wynajęłam samochód i pojechałam do jakiegoś szpitala, skąd ukradłam 3 woreczki krwi. Następnie pojechałam do lasu oddalonego jakieś 15 mil od miasta i wypiłam 2 woreczki. Zamknęłam auto i zaczęłam biec, by pozbyć się wszelkich negatywnych emocji. Po jakiś pięciu minutach wampirzego tempa zatrzymałam się, a do moich nozdrzy doleciał zapach krwi. I to nie byle jakiej. Należała ona do wampira. Poszłam w kierunku, skąd dochodził zapach. Na samym końcu ujrzałam mały drewniany i opuszczony domek. Otworzyłam drzwi, które zaskrzypiały i weszłam do budynku.
Na samym środku stał słup, do którego przywiązany był wampir. Zauważyłam przekrwione sznury przy jego nadgarstkach, jasną bliznę na jednym z nich i średniej wielkości plamę na drewnianej podłodze, która wcześniej musiała być kałużą krwi. Podbiegłam do niego i przeraziłam się – był to Damon. Był nie przytomny, a jego jasna skóra była bladsza niż zwykle. Widać było, że sznury podtrzymywały go. Postanowiłam do uwolnić, ale gdy tylko dotknęłam sznurów poczułam straszny ból. Werbena. Musiałam szybko coś zdziałać.
Rozejrzałam się po pomieszczeniu i spostrzegłam stół, na którym stał nóż. Sięgnęłam po niego i zaczęłam rozcinać więzy. W końcu uwolniłam Damona i położyłam jego głowę na swoich kolanach. Odgarnęłam mu włosy z twarzy i wpatrywałam się w niego chwilę. Cieszyłam się i martwiłam jednocześnie. Byłam zadowolona, bo udało mi się go znaleźć, jednak wyglądał tak jakby miał niedługo umrzeć, co przerażało mnie. Zastanawiałam się, czy wziąć Damona do samochodu, czy przynieść tutaj woreczek z krwią. W końcu, zdecydowałam się na drugie rozwiązanie i szybko pobiegłam po swoją torebkę. Moim celem było ratowanie Damona.
Tak, wiem dziwnie to brzmi Caroline Forbes ratuje Damona Salvatore’a, jednak tylko tak mogłam zapomnieć o bólu jaki mnie przeszywa, od czasu śmierci Tylera. Nożyczkami zrobiłam nakłucie w worku i przyłożyłam je do ust Damona.
-Damon, nie rób tego. Nie możesz teraz zostawić Eleny – mówiłam wyrzucając z siebie szybko słowa. – Do jasnej cholery! Pij tą krew! – krzyknęłam, gdy zobaczyłam, że płyn wypływa z jego ust brudząc moją rękę, jego twarz i nasze ubrania. – Damon, nie możesz pozwolić, by Elena cierpiała, tak jak ja teraz cierpię – szepnęłam, jednak to było na nic.
Dodatkowo jego ciało zaczęło się zmieniać i teraz całe było pokryte potem. Wyglądał tak, jakby ugryzł go wilkołak. Sprawdziłam czy nie ma jakiś śladów ugryzień. Niestety, nie było żadnych śladów. Jedyną szansą na pomoc jest Bonnie. Zadzwoniłam do niej modląc się by odebrała. Pierwszy sygnał. Drugi. Trzeci. Czwarty. Piaty.
-Caroline? No wreszcie, gdzie ty się włóczysz?
-Bonnie, mamy problem – powiedziałam cicho.
-Care, co się stało?
-Damon. On… on… on wygląda jakby umierał.
-Co?
-Znalazłam go nieprzytomnego w jakimś opuszczonym domu, przywiązanego do słupa sznurami nasiąkniętymi werbeną…
-Daj mu krew - przerwała mi. – Słuchaj, nie mam czasu by rozmawiać o…
-Dałam mu krew, jednak cała wypływa z jego ust. Wygląda tak jakby ugryzł go wilkołak, jednak nie ma żadnych śladów, które wskazywałby, że tak się stało.
-Gdzie jesteś?
-Tam gdzie go znalazłam.
-Poszukaj jakiś śladów. Czegokolwiek, co mogłoby zranić wampira. Kołków, czarodziejskich ksiąg, werbeny i oddzwoń, dobra?
-Jasne.
Zrobiłam tak jak mi kazała. Wywróciłam całe pomieszczenie do góry nogami, ale opłaciło się. W końcu, znalazłam jakąś pustą fiolkę w prowizorycznym koszu na śmieci. Powąchałam ją i od razu kiepsko się poczułam. Zapach był słaby, jednak wystarczył on, bym siedziała osłabiona przez kilka minut. Zadzwoniłam ponownie do przyjaciółki. Tym razem odebrała po pierwszym sygnale.
-I jak? – Spytała.
-Chyba coś znalazłam. Mam tu średniej wielkości fiolkę. Czuć jeszcze było lekko zapach jej zawartości, ale to, co tam było musiało być silne, bo ten zapach sprawił, że poczułam się strasznie słabo.
-Pamiętasz może, co tam wyczułaś?
-Głownie rośliny. Pamiętam tylko szałwię, lawendę oraz…
-No mów.
-Ja wiem jak to brzmi, ale wyczułam tojad i werbenę.
-Jesteś pewna?
-Całkowicie.
-Powąchaj Damona – Czy Ty myślisz… - zaczęłam zbliżając się do niego, jednak Bonnie weszła mi w zdanie.
-Zawsze będzie można coś wykluczyć lub potwierdzić i będziemy bliżej rozwiązania. I jak?
-Au! Na jego koszuli też jest ten zapach.
-Dobra, zadzwoń do Eleny, powinna wiedzieć. Przekaż jej najważniejsze informacje. Nie wieżę, że to mówię, ale musimy mu pomóc za nim będzie za późno. Wróć z nim do jego mieszkania.
-Dobrze. A, on teraz przeniósł się i mieszka na 20 piętrze, nie 19. – rzuciłam i rozłączyłam się.

~Elena~

Ze Stefanem i Tylerem świetnie się bawiłam. Akurat graliśmy w Scrabble, gdy zadzwonił mój telefon. Spojrzałam na ekran.
-To Caroline.
-Nic jej nie mów o moim powrocie – poprosił Tyler, a ja pokiwałam głową i odebrałam telefon.
-Cześć Caroline, znalazłaś już tego znajomego?
-Tak, ale jesteś mi potrzebna.
-Nie rozumiem.
-Musisz tu przyjechać! To ważne.
-Nadal nie wiem, o co Ci chodzi.
-Znalazłam Damona – powiedziała, a ja słysząc te dwa słowa poczułam się dziwnie. – Ale jest jeden problem. On umiera.
Zamarłam na te słowa. Niby wmawiałam sobie w ciągu ostatnich dni, że Damon mnie nie obchodzi, jednak gdy tylko usłyszałam, że wiadomo gdzie jest poczułam się wspaniale, ale gdy usłyszałam, że umiera poczułam się gorzej niż wtedy gdy wyjechał. Mogłam wytrzymać ze świadomością, że gdzieś jest na świecie tylko nie przy mnie, ale informacja, że może go już niedługo zabraknąć zwaliła mnie z nóg. Wieczność bez wiary, że jeszcze kiedyś go zobaczę… Nie, to nie miałoby najmniejszego sensu.
-Eleno?
-Jestem, jestem. Powiedz mi dokładniej gdzie jesteś.
-Nie mam czasu, Bonnie wszystko wyjaśni.
-Co?
-Pogadamy jak przyjedziesz – rzuciła i rozłączyła się, a ja wciąż siedziałem z telefonem przy uchu, nie chcąc wierzyć w to, co przed chwilą usłyszałam.
-Eleno, wszystko w porządku? – Spytał Stefan, który właśnie wyszedł z łazienki.
-Damon.
-Co z nim?
-On… Twój brat… Damon umiera – wyrzuciłam, a po moich policzkach pociekły łzy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Każdy komentarz jest dla mnie jak skarb. Dzięki nim wiem, że mam dla kogoś pisać, wiem, że na tym świecie są ludzie, którzy cieszą się z każdego nowego rozdziału i czekają niecierpliwe na każdą kolejną część wytworu mojej wyobraźni.
Za każde kolejne serdecznie dziękuję,
Claire.