czwartek, 25 kwietnia 2013

Rozdział X – Naprawdę jesteś zazdrosny?!

Human

~Elena~

Wczorajszą imprezę, można zaliczyć do… udanych. Jeśli nie liczyć faktu, że omal nie zabiłam człowieka i, że pokłóciłam się z Damonem. Zabawa trwała w najlepsze, jednak nagle Damon na chwilę zniknął. W tym czasie podszedł do mnie jakiś chłopak i poprosił do tańca. Z racji, że wypiłam już trochę i nie miałam z kim zatańczyć zgodziłam się i przetańczyłam z nim dwie piosenki. Gdy się odwróciłam, w swoje ramiona porwał mnie mój ukochany. Powiedział, że nie spodobał mu się fakt, że tańczyłam z kimś innym. Na to ja mu odparłam, że mogę tańczy z kim chcę i on, nie powinien mi tego zabraniać. Wtedy on znów powiedział mi to samo. Zdenerwowałam się i powiedziałam mu, że taniec z innym chłopakiem to nic złego, oraz, że kocham tylko go, więc nie ma powodów do niepokoju. Mruknął coś pod nosem, z czego zrozumiałam tylko jedno słowo zdrada. Spowodowało to, że nie odzywaliśmy się do siebie i tańczyliśmy z innymi osobami. Jakąś godzinę później wyszłam z lokalu by odetchnąć i wtedy poczułam zapach krwi. Rzuciłam się na jakiegoś nastolatka, który krwawił z rozciętej ręki. W wampirzym tempie znalazłam się przy nim i po chwili wbiłam w niego kły. Jego krew mnie wołała. Błagała, bym pożywiła się, co mój umysł przyjął z największą przyjemnością. Czułam, jak czerwony płyn wypełnia mój organizm, dając mi przy tym taką euforię, jakiej jeszcze nigdy nie czułam.
Nagle wszystko się skończyło. Chłopak upadł na ziemię, a ja stałam trzymana w żelaznym uścisku. Próbowałam mu się wyrwać, by znów zanurzyć kły w jasnej szyi mojej ofiary.
-Spokojnie, Eleno. – Głos bruneta dochodził do mnie z oddali. – Oddychaj powoli przez usta. Pomyśl o nas – Damon obrócił mnie w swoją stronę i wpatrywał się w moje czekoladowe tęczówki.
Jakaś część mnie chciała ignorować jego słowa i dokończyć posiłek, jednak druga, ta bardziej rozważna, mówiła, że mam posłuchać mężczyzny. Postanowiłam wybrać tą drugą wersję i wsłuchując się w to, co mówi. Powoli dochodziłam do siebie.
-Przepraszam – szepnęłam.
-Nie masz za co przepraszać. Tak już jest w naturze, ktoś jest drapieżnikiem, a ktoś ofiarą – mówił spokojnie.
-Prawie zabiłam niewinnego człowieka.
-Jednak powstrzymać się – powiedział Damon, co było kłamstwem. Wcale nie powstrzymałam swojego pragnienia.
-Nie. To Ty mnie powstrzymałeś.
-Ciii, Księżniczko. Będzie dobrze. Zaraz sprawię, że zapomni o tym.
Tak jak obiecał, tak zrobił. Usiedliśmy na ławeczce kilkadziesiąt metrów dalej, gdzie Damon pomógł mi się doprowadzić do porządku. Pogodziliśmy się i po jakiś 30 minut znów bawiliśmy się na imprezie. Z początku było mi ciężko dojść do siebie, jednak po kilku kolejkach szkockiej zapomniałam o tym i odprężyłam się.
Do domu wróciliśmy o czwartej nad ranem, lądując w łóżka wampira. Wiadomo jak skończyła się nasza noc.
Rano obudził mnie głos Caroline. Ubrana się tylko w dolną bieliznę i koszulę Damona, zbiegłam ze schodów. Kilka sekund później obok mnie pojawił się Damon i spytał się, o co chodzi. Gdy dowiedziałam się, że mój największy wróg jest znów w swoim ciele, opadłam na kanapę.
-Od kiedy o tym wiesz? – spytał oponowany Damon.
-Od kilku minut. Wracałam z zakupów, gdy nagle pojawił się koło szkoły.
-Coś Ci zrobił? – odezwałam się cicho.
-Nie. Zaskoczył mnie tylko. Starał się być przyjazny, co mnie zskoczyło. Nie sądziłam, że on zna to słowo i…
-Musicie tak krzyczeć? – rzucił Stefan, pojawiając się w salonie. – Przez was nie da się spać. Najpierw wasze harce, teraz to. Poza tym, moglibyście się ubrać. Nie jesteśmy w…
-Och zamknij się, Stefan! Mamy ważniejsze problemy na głowie, niż Twoje złe samopoczucie. Klaus wrócił– warknęłam, jednak i tak pociągnęłam Damona do góry. Stefan miał odrobinę racji – powinniśmy się ubrać.
Naciągnęłam na siebie dżinsy i ubrałam górną część bielizny, na którą założyłam koszulę Damona. Wampir tymczasem ubrał się w czarną koszulkę. Włożyłam jeszcze buty i razem z moim ukochanym zeszłam na dół. Usiedliśmy wszyscy w salonie.
-Wiesz może, czego on chce? – zadał pytanie Stefan
-Niestety.
-Care?
-Tak, Eleno?
-Od jak dawna on tutaj jest?
-Nie mam pojęcia. – Caroline sfrustrowana opuściła głowę.
-Zadzwonię do Bonnie – powiedziałam i wybrałam numer do dziewczyny.
-Nie odbierze, próbowałam.
Mimo słowom przyjaciółki i tak zadzwoniłam do czarownicy, jednak ta nie odebrała. Spróbowałam ponownie. I znów nic. Po 5 próbie skontaktowania się z Bonnie dałam sobie spokój i zaczęłam rozmawiać z blondynką. Przegadałyśmy z dwie godziny. Kiedy miała już wychodzić, nagle zadzwonił mój telefon. Okazało się, że dzwoni mulatka. Włączyłam głośnik i od razu, wraz Caroline, zaczęłam na nią krzyczeć. Uspokoiłyśmy się dopiero, gdy dowiedziałyśmy się, że była w szpitalu. Gdy spytałyśmy się jej, od kiedy Klaus jest w swoim ciele i ona wyznała nam, że już kilka dni, znów zaczęłyśmy się na nią wydzierać. Na swoją obronę powiedziała, że nie chciała mówić tego przez telefon, przeprosiła nas i rozłączyła się.
-Muszę ratować mój związek z Tylerem! Mam nadzieję, że mi wybaczy, gdy dowie się prawdy.
-Na pewno – odparłam i przytuliłam ją. – Jeśli Cię kocha, a tak jest na pewno, to wybaczy. – Pocałowałam przyjaciółkę w policzek, odprowadziłam kawałek, po czym wróciłam do pensjonatu.
-Czas na integrację! – krzyknął Damon, gdy tylko pojawiłam się w drzwiach.
-O co Ci znów chodzi? – spytał Stefan, popijając whisky.
-Czas na spotkanie z najnowszą wampirzycą w Mystic Falls, tudzież naszą siostrą – wyjaśnił cierpliwie starszy z braci. – Za dziesięć minut widzę was na zewnątrz.
Zeszłam do piwnicy i wypiłam worek 0RH-. Później poszłam do góry i ubrałam się w fioletową bluzkę z krótkim rękawkiem, czarny sweterek, niebieskie rurki oraz czarne sandałki na niskim obcasie. Przeczesałam włosy szczotką, naniosłam na twarz odrobinę pudru, pociągnęłam rzęsy tuszem i pomalowałam usta wiśniowym błyszczykiem. Chcąc zaoszczędzić sobie drogi, wyskoczyłam na zewnątrz przez okno i zajęłam miejsce obok starszego Salvatore. Gdy tylko to zrobiłam, wampir ruszył.
-Nie czekamy na Stefana?
-Powiedział, że pojedzie swoim samochodem.
-W sumie tak będzie lepiej. A skąd zdobyłeś jej adres?
-To Mystic Falls, tu każdy wie gdzie ktoś mieszka, nawet, jeśli ten ktoś dopiero co się wprowadził. Poza tym, pojawianie się nowej osoby w tak małych miasteczkach wywołuje poruszenie.
Resztę drogi przejechaliśmy w ciszy. Ale nie takiej niezręcznej, tylko takiej przyjemnej. Po chwili znaleźliśmy się na miejscu. Znałam to miejsce bardzo dobrze. Kiedy miałam z pięć lat, to wraz z przyjaciółmi często przychodziłam tutaj w odwiedziny do pani Robins. Starsza pani po śmierci swojej jedynej córki i jej męża mieszkała tu sama, do czasu, aż zmarła jakieś 8 lat temu. Od tego czasu mieszkała tu jedna rodzina, jednak wyprowadziła się ona jakieś dwa lata temu, a dom od tego czasu stał pusty.
Damon wyszedł z samochodu jako pierwszy, obszedł pojazd, po czym podał mi rękę pomagając mi wysiąść. Przez ten czas, na podjazd podjechał Stefan. Weszliśmy bez pukania do środku i zamarliśmy.
Na fortepianowym krześle siedziała śmiertelnie blada Elizabeth, a za nią stał Klaus, który trzymał krwawiący nadgarstek przy ustach wampirzycy. Gdy Pierwotny uznał, że dziewczyna wypiła wystarczającą ilość krwi jego krwi, odsunął swoją rękę, chwycił płaszcz i powiedział:
-Jesteś moją dłużniczką.
-Dłużniczką? Zapomnij, nikt nie kazał Ci tu przyjść. Poza tym, teraz jesteśmy na równi.
-Chciałabyś – mruknął, po czym złapał książkę, którą rzuciła w jego kierunku siostra braci Salvatore i położył ją na kanapę. – Do zobaczenie Ellie.
-Elizabeth – warknęła, na co on się zaśmiał.
-Do zobaczenia. No i nie zapomnij podziękować mojemu bratu. – Klaus wyszedł z domu głośno się śmiejąc, a my usiedliśmy na obitych czarną skórą meblach.
-Co to miało znaczyć? – spytał mój chłopak.
-Nie wiesz, że jeśli idzie się do obcego domu to się puka? – Elizabeth spojrzała na nas zła.
-Co on tu robił? – Damon nie dawał sobie spokoju.
-Nie widziałeś? Dawał mi swojej krwi.
-Dlaczego? – Starszy Salvatore dalej drążył temat.
-To chyba oczywiste. Czego tutaj szukacie? – spytała ostro brunetka.
-Spokojnie. Ja i Stefan z Tobą porozmawiać – mruknął niebieskooki.
-Musimy teraz?
-Tak musimy – odparł młodszy z braci.
-Co chcecie wiedzieć?
Damon i Stefan w tym samym momencie zadali swoje pytanie. Pierwszy chciał wiedzieć, skąd dowiedziała się prawdy, a drugi, jak stała się wampirem. Zielonooka westchnęła i obróciła się tyłem do nas. Prawą ręką zaczęła wygrywać jakąś znaną mi melodię. Kontynuowała tą czynność przez kilka najbliższych sekund. W końcu, gdy Damon miał coś powiedzieć ona przestała grać i obracając się do nas, zaczęła opowiadać.

Retrospekcja,
Anapolis, 28.11.1867 rok
Wracałam właśnie z balu zaręczynowego mojej najlepszej przyjaciółki – Rose – pieszo do domu. Tak naprawdę miałam wracać karetą, jednak wypiłam zbyt dużo wina, więc postanowiłam się przejść. Przecież nie mam daleko do posiadłości mojego wujostwa – góra 2 minuty spaceru przez las. Byłam już prawie pod domem, gdy nagle coś zaszeleściło w krzakach za mną. Obróciłam się i ujrzałam dzikie zwierzę, które zaszarżowało prosto na mnie. Czułam ból na całym ciele. Czułam, jak po moim ciele spływa krew. Czułam, jak kły zwierzęcia zatapiają się we mnie. Krzyczałam. Nagle to coś zniknęło, a w odległości kilku kroków dostrzegłam zarys męskiej postaci. Potem była już tylko ciemność…
Ocknęłam się w swoim pokoju, gdy na dworze zaczęło świtać. Czułam się niezwykle silna. Silniejsza, niż powinnam się czuć po ataku. Wszystko wydawało się inne niż wcześniej. Wstałam gwałtownie i przejrzałam się w lustrze. Miałam na sobie tylko bawełnianą koszulę nocną a moje blade ciało pokrywała niezliczona ilość kawałków materiału, na której widać było plamy krwi. Po chwili wahania zaczęłam powoli odwijać pierwszy z opatrunków,, bojąc się tego, co mogę tam ujrzeć. Jakież czekało mnie zaskoczenie, gdy materiał opadł na ziemię, a tam, gdzie powinny być czerwone ślady była tylko moja skóra. Skóra, która nie miała żadnych ran czy siniaków. Wyglądała ona tak, jakby wcześniej nic się nie stało. Zaskoczona odwijałam inne bandaże. Gdy odwinęłam wszystkie, przekonałam się, że nie mam żadnych śladów po wypadku. Zeszłam na dół i udałam się do salonu, gdzie na kanapie siedziało moje wujostwo.
-Dzień dobry – powiedziałam, a oni odwrócili się gwałtownie. – Co się stało?
-Mogłabym Cię spytać o to samo – odpowiedziała mi ciotka. – To nie możliwe, byś tak szybko wyzdrowiała, chyba, że… – Nie dokończyła, tylko szybko znalazła się przy mnie. – Od kiedy stałaś się tym czymś?!
-Ale, o co cioci chodzi?
-Nie udawaj, że nie wiesz! Nie możesz już z nami żyć – krzyknęła.
-Ale ja… – zdezorientowana, nie wiedziałam co powiedzieć.
Ciotka nadal uważała, że kłamię i nim ja czy mój wujek zdążyliśmy zareagować, ciotka wyciągnęła skądś kawałek drewna, który wbiła mi go prosto w serce. Przeraźliwy ból znów zaczął szaleć po moim ciele. Nie wytrzymałam i upadłam. Wokół mnie znów nastała ciemność…
Usiadłam gwałtownie i dotknęłam miejsca, gdzie znajdowało się moje serce. Co dziwne nie było w nim dziury. Spojrzałam na zebranych w salonie ludzi – ciotce, wujku i pewnemu mężczyźnie. Wszystko było zupełnie inne niż wcześniej. Widziałam wyraźniej, słyszałam jakieś trzepotania. Jedne bardziej wyraźniej, inne delikatnie slabiej. Moje gardło paliło mnie niemiłosiernie.
-Elizabeth? Ja… przepraszam. Ja… myślałam, że jesteś jedną z nich i…
-Teraz już jest – wtrąciła się nieznana mi osoba i zbliżyła się do mnie. – Przepraszam, że to się stało, jednak słyszałem w nocy jak cierpisz. Tylko tak mogłem pomóc. Nie chciałem, by tak się stało.
-Ale o co chodzi?
-Podałem Ci swoją krew. Nie śmiej się – powiedział, gdy to zrobiłam. – To prawda. Jestem wampirem i teraz Ty również niż jesteś. Właściwie będziesz nim, jeśli dokończysz przemianę.
Znów zaczęłam się śmiać i spojrzałam na niego z politowaniem, jednak gdy tylko ujrzałam jak jego twarz się zmienia, jak jego kły wysuwają się, jak oczy mu czerwienieją, jak pojawiają mu się żyłki wokół oczu, zmarłam. Dowiedziałam się, że stałam się wampirzycą, bo umarłam mając w sobie krew tej istoty. Chciałam zaatakować moją ciotkę, jednak wiedziałam, że jest jeszcze coś, o czym nie wiem. Przypomniałam im o sytuacji, gdy kiedyś podsłuchałam ich rozmowę. Ciotka patrzyła to na mnie, to na mojego wujka.
-Ona musi wiedzieć. Lepiej usiądź, Ellie. – Zrobiłam to. – Chodzi o to, że tak naprawdę to nie jesteśmy Twoją rodziną. Twoją rodziną jest mieszkająca w Mystic Falls rodzina Salvatore.
Byłam w szoku. Nagle dowiedziałam się, że moja matka nie jest moją matką. Kobieta, którą uważałam za moją rodzicielkę, długo nie mogła mieć dzieci. W końcu do miejscowości, w której ona mieszkała, przybyła moja biologiczna matka w celu poprawy stanu zdrowia. Poprawy były, jednak ona znów się źle poczuła, więc wróciła z moją przybraną matką do tego Mystic Falls. W niedługim czasie ja przyszłam na świat, jednak zarówno ja jak i Mary, bo tak nazywała się moja biologiczna matka, byłyśmy słabe. Do domu przybyli moi bracia, ale powiedziano im, że ja i Sophie (moja druga mama) pojawiłyśmy się w posiadłości Salvatore’ów, bo nasza kareta miała wypadek. W niedługim czasie Mary zmarła, a ojciec (ten prawdziwy) nie mógł znieść mojego podobieństwa do Mary i spróbował mnie zabić. Na szczęście, Sophie przybyła i powstrzymała go w ostatniej chwili, mówiąc, że może się mną zająć. Kilka dni później do miasta przybył mąż Sophie i wraz z nimi wróciłam do miejscowości, w której mieszkałam aż do czasu ich śmierci.


-Później dokończyłam przemianę, a ten wampir wymazał im pamięć, dzięki czemu moja rodzina zaczęła sądzić, że zginęłam w tym ataku. Później ja i ten wampir wynieśliśmy się z Anapolis.
-Czegoś nie rozumiem. Skąd ten wampir wziął się u Ciebie? – powiedziałam i spojrzałam na brunetkę. – I co się stało z Twoimi rodzicami?
-Gustav, bo tak on miał na imię, był u nas przypadkiem. Akurat był na tarasie domu z moim wujostwem, gdy usłyszeli mój krzyk. To właśnie on mnie znalazł, jednak wiedział, że jeśli od razu poda mi swoją krew, to ludzie zaczną coś podejrzewać, więc zaniósł mnie do domu. Jednak później ponoć czułam się okropnie i Gustav podał mi swoją krew. Jakieś dwa miesiące później rozdzieliliśmy się. A jeśli chodzi o moich rodziców, to zostali zabici przez wampiry, a ja i mój brat trafiliśmy do siostry mojej mamy. Jednak do dziś nie wiem, czemu one ich zabiły. Podejrzewam jednak, że to ma jakiś związek ze mną. – Pomiędzy nami zapanowało milczenie.
-A więc jak pierścionek trafił w Twoje małe i przebiegłe ręce? – spytał nagle Damon, przerywając niezręczną ciszę.
-Mam go odkąd pamiętam, ponoć dostałam go w dniu urodzin. Gdy podrosłam na tyle, by nie spadał mi z palca, zaczęłam go nosić. Później okazało się, że może on chronić od słońca i jak widać robi to.
-Ten Gustav w tym Ci pomógł? – spytałam.
-Nie – powiedziała i ciężko wstała. – Chcecie się czegoś napić? – Popatrzyła na nas, jednak każdy z nas pokręcił głową. – Wasza strata – stwierdziła i poszła do kuchni.
-No więc? – Ponaglił ją Stefan, gdy ta zajęła na powrót swoje miejsce.
-Z półtora roku po przemianie zamieszkałam w Chicago. Tam, podczas nocnego spaceru, natknęłam się na wampira. Z początku obawiałam się go, jednak w miarę rozmów zbliżyliśmy się do siebie. Któregoś dnia dowiedziałam się, że można chodzić w słońcu, jednak trzeba mieć lapis lazuli. Gdy Elijah Mik…
-Ten Elijah? – wtrąciłam się.
-Tak, dokładnie ten Elijah. Elijah Mikelson. No więc, Elijah był święcie przekonany, że na pierścionek jest już rzucony czar. Gdy się dowiedział, że tak nie jest, opowiedział mi o tym i zabrał mnie do Bostonu, gdzie jego znajoma czarownica rzuciła czar na to o to cacko – uniosła dłoń, na której tkwił srebrny krążek z dużym niebieskim oczkiem i dwoma mniejszymi, również niebieskimi kamykami. – Następne pięć lat spędziłam właśnie z nim. Przez ten czas nauczyłam się kilku rzeczy, jednak nasze drogi się rozeszły. Coś jeszcze?
-Skąd znasz Klausa? – To pytanie nie dawało mi spokoju odkąd zauważyłam ich razem.
-Poznaliśmy się w Londynie, na kilka lat przed wybuchem drugiej wojny. Byłam akurat na polowaniu, gdy na mojej drodze pojawił się Klaus. Zapolowaliśmy razem i później co jakiś czas na siebie wpadaliśmy. Muszę przyznać, że imponował mi siłą, niezależnością i bezwzględnością. On również we mnie coś dostrzegł i zaprzyjaźniliśmy się. – Damon zaśmiał się z ironicznie, a wampirzyca popatrzyła na niego ostro. – W każdym razie, kilka tygodni przed wybuchem wojny usiłował mnie zabić, jednak nie udało mu się to i parę dni później upozorowałam własną śmierć. – Elizabeth na to wspomnienie uśmiechnęła się.
-I jak poszło? No wiesz, to upozorowanie? – spytałam zaciekawiona.
-Udało mi się, oczywiście. Całość była tak efektywna, że nawet Klaus w niego uwierzył, a dodam, że był w pobliżu. Niestety, Klaus dowiedział się, że to wszystko było udawane, więc znów użyłam tej sztuczki. Wszystko byłoby świetnie, ale kilka dni temu natknęłam się na niego w Mystic Grillu. I wiecie co? Nik nie próbował mnie zabić. To wszystko?
-Nie – powiedział Stefan. – Do czego potrzebujesz mojej krwi?
-O tym opowiem wam kiedy indziej. Teraz ja chciałabym się czegoś dowiedzieć.
-Pytaj. – Damon spojrzał na brunetkę i uśmiechnął się przez chwilę.
-Co masz do mojego pierścienia?
-Wiesz, matka była bardzo do niego przywiązana. Z tego co wiem, dostała go krótko po ślubie i nie przypominam sobie, żeby kiedykolwiek go zdejmowała. Przywykłem już do tego, że znajdował się on tylko na palcu Mary. Zaskoczyło mnie, że zdobi teraz Twoją rękę. Nie wspominam już o tym, co z nim zrobiłaś.
-Gdyby nie on prawdopodobnie nie stałabym teraz przed wami. Jest jeszcze coś co chcecie wiedzieć?
-Raczej nie – odpowiedział niebieskooki i wstał z kanapy. Chwilę później ja i Stefan zrobiliśmy to samo.
-Gdyby coś się wam przypomniało, wiecie gdzie mnie szukać – rzuciła i odprowadziła nas do drzwi.

~Klaus~

Wieczorem wraz z Kolem udałem się do Mystic Grilla. Zajęliśmy miejsce i zamówiliśmy po kieliszku tequili, gdy nagle do lokalu wpadła Elizabeth. Mój brat zerwał się z miejsca, pomógł jej ściągnąć czarną skórzaną kurtkę i przyprowadził ją do naszego stolika.
-Znowu Ty? – spytała, zajmując miejsce naprzeciw mnie.
-Ciebie też miło widzieć – powiedziałem. – Powinnaś kogoś przeprosić.
Wampirzyca prychnęła. Ogarnęła pasmo włosów znad czoła, po czym splotła ramiona na piersiach.
-Nikt nie kazał mu mówić, że zostałam ugryziona.
-Jednak mimo to, Elijah chciał dobrze – przyznał mi rację Kol.
-Dzięki. – Ellie zrobiła naburmuszoną minę.
-Ale awanturę zrobiłaś niezłą – stwierdziłem, a dziewczyna się roześmiała. – Wpadłaś, zaczęłaś krzyczeć, nie pozwalać się mu do siebie zbliżyć, zniszczyłaś ten beznadziejny wazon, za co jestem Ci wdzięczny, po czym jeszcze bardziej wściekła wypadłaś. Pozwól mi zgadnąć, byłaś na polowaniu.
-Nawet mi o nim nie przypominaj. Nie dość, że podarłam ulubioną bluzkę, to jeszcze nie znalazłam nic ciekawego. Jacyś dwaj marni turyści, którzy, prawdę mówiąc, nie zaspokoili moich potrzeb i teraz pewnie są w szpitalu. Jeszcze kilka takich akcji i będę musiała jechać poza miasteczko – wyrzuciła z siebie i zamówiła dla siebie lampkę czerwonego wina. – Ale to może być całkiem ciekawe. Pojadę Eosem* i zatrzymam się na poboczu – zaczęła. – Będę udawać, że samochód się zepsuł, a wtedy obok będą zatrzymywać się chłopacy, więc będę mogła udawać małą i bezbronną dziewczynkę, a wtedy zacznie się zabawa – mówiła coraz bardziej nakręcając się na swój plan. – Dlaczego mi pomogłeś? – spytała, poważniejąc nagle.
-Lubię Cię denerwować i można by rzecz, że Elijah Cię wychował. On nadal się o Ciebie troszczy, więc zdecydowałem się na pomoc.
Przez chwilę miedzy nami panowała cisza. Już miałem coś powiedzieć, gdy nagle podszedł do nas Donovan i spojrzał na brunetkę.
-Możemy porozmawiać?
-O co chodzi?
-Na osobności. – Dziewczyna westchnęła wstając i odeszła od stolika. – Wszystko w porządku?
-O co chodzi? – powtórzyła brunetka.
-Elena powiedziała mi, co się stało.
-Co Cię to interesuje? Czyżby ślad już niknął?
-Czy Twoje zachowanie było wynikiem ugryzienia? – Chłopak zignorował dalszą wypowiedź wampirzycy, a ona sama przez chwilę siedziała cicho.
-Tak – powiedziała w końcu.
-Kłamie – stwierdziłem.
-Przymknij się – syknął Kol.
-Zrobiłabyś to ponownie? – Spytał.
-Nie – zaprzeczyła, jednak tym razem miałem problem, by stwierdzić, czy to kłamstwo, czy nie.
-Zaczynamy od nowa? – zaproponował, wyciągając w jej kierunku rękę.
-Jeśli chcesz – powiedziała, ściskając rękę chłopaka.
Elizabeth porozmawiała jeszcze chwilę, po czym pożegnała się z blondynem i podeszła do nas.
-Nie ładnie kłamać – wypomniałem jej.
-To nie Twój interes, Klaus – mruknęła i zamówiła whisky.
Przez następne dwie godziny siedzieliśmy i piliśmy kolejne butelki alkoholu. W tym czasie do środka wpadł Damon z Eleną, którzy gdy ujrzeli naszą trójkę, zdziwili się, jednak zachowali spokój, mimo, że widać było po nich, że są zszokowani. Po pewnym czasie Elle wyrwała na parkiet Kola, a ja zacząłem obserwowałem tańczące pary. Obok mnie pojawiła się jakaś blondynka i po chwili poruszaliśmy się w rytmach nowych utworów. W połowie którejś z kolei piosenki zamieniłem się miejscami z bratem. Po opływie pół godziny poszliśmy usiąść i wtedy dojrzeliśmy Salvatore, kłócącego się z Gilbertówną.
-Naprawdę jesteś zazdrosny?!
-Tak!
-Przecież mówiłam Ci, że tylko Ty się liczysz!
-To nie tańcz z innymi.
-Daj spokój, do cholery, Damon! Ja nie robię Ci wywodów, gdy tańczysz z kimś innym. Uszanuj więc to, że i ja czasem chcę zatańczyć z kimś innym niż z Tobą.
-Eleno…
-Nie! – Dziewczyna odwróciła się na pięcie. – Nie idź za mną – dodała, gdy brunet poszedł za nią i wybiegła z baru.
Elizabeth zaczęła się śmiać i wlała sobie do kieliszka złocistego płynu, po czym podeszła do Damona. Poklepała go po ramieniu, a następnie opróżniła jego kieliszek. Uśmiechnęła się do niego i zaczęła z nim rozmawiać, popijając wraz z nim butelkę whisky. Jakąś godzinę później chłopak wyszedł, a dziewczyna wróciła do nas i wypiła pozostałą zawartość, leżącej obok nas butelki. Jakieś dwie godziny później zielonooka była już nieźle wstawiona, jednak wciąż dobrze się trzymała.
-Wiesz co, Klaus? Dziękuję.
-Nie wierzę – burknąłem, czując, że alkohol zaczyna uderzać mi do głowy. – Ellie dziękuje mi za coś.
-Elizabeth – przypomniała mi. – Ellie wywołuje u mnie wspomnienia, o których chciałabym zapomnieć – powiedziała, robiąc po każdym wyrazie kilkusekundową przerwę.
-A ja muszę Cię przeprosić.
-Za co? – Wampirzyca była zaciekawiona.
-Za próbę zabójstwa Ciebie. Dowiedziałem się, że chcesz mnie zabić. A wiesz jak postąpić w takiej sytuacji? Najprościej i najlepiej jest pozbyć się tej osoby. Jakieś dwa lata po Twojej udawanej śmierci dowiedziałem się, że to nie Ty chciałaś mnie zabić. Niedługo później znalazłem tą dziewczynę, która chciała się mnie zlikwidować i pozbyłem się jej. Gdy dowiedziałem się, że jednak żyjesz, chciałem Ci to wyjaśnić, jednak upozorowałaś samobójstwo – wyjaśniłem niechętnie. – Mam propozycję – zacząłem, po chwili przerwy. – Rozejm? Kiedyś całkiem dobrze się rozumieliśmy. Byłoby miło, gdybyśmy do tego powrócili. Więc jak? – zaproponowałem i wyciągnąłem w jej stronę wyciągniętą rękę.
Elizabeth patrzyła na nią podejrzliwie, uniosła dumnie podbródek i wstała chwiejąc się. Zrozumiałem, że ośmieszyłem się, więc schowałem rękę. Sekundę później, wampirzyca zrobiła coś, co mnie zaskoczyło, bowiem usiadła obok mnie i położyła głowę na moim ramieniu.
-Brakuje mi tego starego Klausa – westchnęła. – Jednak ten nowy może być intersującym wampirem. Tak więc niech będzie. – Podniosła głowę, uśmiechając się promiennie. – Wiesz, że brakowało mi naszych polowań? – spytała, wyprostowała się i rozlała pozostałą tequilę do trzech szklanek.
-Koniec tych Rozmów w toku. Wracamy – wtrącił się Kol, o którym zupełnie zapomnieliśmy i zaśmiał się. – Ty też, Mała – powiedział i chwycił pod ramię brunetkę, która usiadła przy innym stoliku.
Ignorując protesty dziewczyny, wyszliśmy na zewnątrz. Już prawie wsadziliśmy dziewczynę na tylne siedzenie, gdy nagle udało jej się wyrwać i pobiec w kierunku Volkswagena. Podeszliśmy do niej, patrząc na nią karcąco.
-Ale mój Eos – powiedziała głośno i popatrzyła na nas błagalnie.
-Pojadę nim – zaoferował się Kol. – Ty jedź z Klausem. – Dziewczyna pokręciła głową. – Obiecuję, że nic mu się nie stanie i dokończymy imprezę u nas. – to ją przekonało, bo wyciągnęła kluczyki z torebki i rzuciła nie mojemu bratu.
Wampirzyca bez większych problemów wsiadła do samochodu i po chwili pędziliśmy już pustymi ulicami Mystic Falls. Moja towarzyska przez całą drogę nuciła jakąś nieznaną mi piosenkę, a gdy tylko dojechaliśmy pod mój dom wyskoczyła z pojazdu i pobiegła sprawdzić, czy na jej srebrne auto jest w całości.
-Masz szczęście, że nie ma żadnej rysy.
-Przecież powiedziałem, że będę uważać. – Kol podszedł do niej i podał jej kluczyki po czym ramię w ramię weszli do środka.
Nim zdążyłem odwiesić kurtkę na miejsce, nasz gość włączył głośno muzykę i zabrał się za przyrządzanie napojów. Dziewczyna poszperała jeszcze trochę w kuchni, a po kilku minutach ułożyła przekąski i alkohol na stole. Szybko opróżniliśmy butelkę mojego 20 letniego koniaku i, za namową dziewczyny, zaczęliśmy grać w butelkę. Grało nam się całkiem dobrze, do czasu pojawienia się Elijah.
-Czy wam do reszty odbiło? Prowadzić pod wpływem alkoholu? – wrzasnął, a nasza trójka tylko zaśmiała się.
-Przecież jesteśmy wampirami. Nic by się nie stało – rzuciła brunetka, pobiegła do niego i przytuliła go. – Zareagowałam trochę zbyt ostro popołudniu. Dziękuję Elijah.
-Nie ma za co – odparł. – I lepiej ubierzcie się i posprzątajcie tu – dodał, lustrując wzrokiem pomieszczenie i nas (Kola tylko w bokserkach, mnie bez koszuli i Elle bez dżinsów).
Elizabeth wzruszyła tylko ramionami, pogłośniła muzykę i dokończyła swoje zadanie, które polegało na pocałowaniu Kola. Po niedługim czasie mój brat odpadł, bo stwierdził, że nie pozbędzie się ostatniej rzeczy, którą miał na sobie. Ja musiałem pozbyć się spodni, a Ellie swojej koszulki. Wymyślaliśmy sobie coraz to bardziej skomplikowane i głupsze zadania, by tylko pozbyć się przeciwnika, jednak oboje byliśmy nie ugięci i w końcu po godzinie, wspólnie doszliśmy do wniosku, że jest remis. Z trudem się podniosłem i obserwowałem, jak dziewczyna próbuje postąpić tak samo, jednak gdy tylko to jej się udało, upadła i zaczęła się śmiać, jednak po chwili przestała. Usiadła, podciągając nogi do piersi.
-Wszyscy mają mnie gdzieś. Byłoby lepiej, gdyby jednak Mary mnie nie urodziła. Pożyłaby dłużej, a historia Damona i Stefana potoczyłaby się inaczej.
-Nie prawda – zaprzeczył mój brat i usiadł obok niej. – Ja, Elijah i Klaus lubimy Cię, więc nie dramatyzuj, Mała. – Kol pomógł jej wstać. – Jak chcesz mogę Ci udowodnić, że mówię prawdę – dodał, pociągnął ją na górne piętro rezydencji i zaprowadził do swojego pokoju.
Niedługo później i ja zrobiłem tak samo, jednak odgłosy, jakie dochodziły z sypialni mojego braciszka przeszkadzały mi tak mocno, że nie mogłem się na niczym skupić. Pospiesznie ubrałem się i czym prędzej wybiegłem z domu.


*Elizabeth, mówiąc Eos, ma na myśli jeden ze swoich samochodów
 - srebrnego Volkswagena Eosa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Każdy komentarz jest dla mnie jak skarb. Dzięki nim wiem, że mam dla kogoś pisać, wiem, że na tym świecie są ludzie, którzy cieszą się z każdego nowego rozdziału i czekają niecierpliwe na każdą kolejną część wytworu mojej wyobraźni.
Za każde kolejne serdecznie dziękuję,
Claire.