sobota, 27 kwietnia 2013

Rozdział XI – Jak miło Cię widzieć.


~Kol~

W okolicach godziny dziesiątej obudziłem się i spojrzałem na wtuloną we mnie brunetkę. Uśmiech, który zdobił jej twarz, sprawiał, że Elizabeth wyglądała uroczo, a włosy rozrzucone po poduszce i moim torsie nadawały jej wygląd królewny. Patrzyłem na nią, napawając się widokiem jej jasnej skóry, kształtnych ust i odkrytych ramion przez kilka minut. Gdy wampirzyca przejechała po moim torsie, zamruczałem z przyjemności. Dziewczyna leniwie otworzyła oczy i przez chwilę patrzyła się na mnie nieobecnym wzrokiem. Nagle poderwała się gwałtownie i odsunęła na drugi koniec łóżka, a gdy spostrzegła, że nie ma nic na sobie zebrała całą kołdrę, pod którym jeszcze chwilę temu leżeliśmy i okryła się nią dokładnie.
-Dzień dobry – przywitałem się.
-Co? Jak? Ja… uch! – Podirytowana odwróciła się do mnie tyłem i podciągnęła kolana pod brodę. – Mógłbyś wyjść?
-To mój pokój – powiedziałem i wstałem z łóżka.
Podszedłem do szafy i wyciągnąłem z niej biały i duży ręcznik. Następnie podszedłem do dziewczyny, która znów starała się na mnie nie patrzeć. Usiadłem na brzegu łóżka, położyłem ręcznik tuż przy jej nogach i powiedziałem:
-Jak chcesz możesz wziąć prysznic. Mogę przynieść Ci jakieś ubrania z pokoju mojej siostry.
-A co na to Rebekah?
-Nic. Wyjechała na kilka dni tuż po tym jak Cię uratowaliśmy od Klausa. To jak?
-Byłoby miło. – Wstała z łóżka, poprawiła kołdrę, chwyciła ręcznik i poszła w kierunku łazienki.
-Żałujesz? – spytałem, a ona odwróciła się.
-Ja… było świetnie, ale… ja… nie ważne – mruknęła i chwyciła klamkę.
Momentalnie znalazłem się przy niej, obróciłem ją przodem do mnie i pocałowałem w szyję. Zadrżała, jednak nie odczuwając z jej strony żadnego sprzeciwu przesunąłem się na jej linię żuchwy, potem na ucho, następnie na policzek i w końcu na usta. Wampirzyca była w szoku, jednak po kilku sekundach próbowała się wyrwać. Szybko zdała sobie sprawę, że to na nic i opuściła trzymane przedmioty, wplątując palce w moje włosy. Jeszcze nigdy w moim długim życiu nie spotkałem kobiety, która całowałaby tak wspaniale jak Lincolnówna. Jej usta dawały nieziemską przyjemnością, a zapach jej skóry był jak afrodyzjak. Zszedłem ustami na jej biust i wtedy moje wargi natrafiły na pustkę. Spojrzałem zaskoczony na czarnowłosą, która w wampirzym tempie zebrała z ziemi ręcznik i kołdrę, po czym wzięła swoją bieliznę i zamknęła się w łazience. Westchnąłem głośno i wywróciłem oczami. Te kobiety. Nigdy nie możesz być pewien ich reakcji. W jednej chwili coś im się podoba, a po niedługim czasie nagle zmieniają zdanie. Za nimi wprost nie idzie nadążyć. I właśnie dlatego nigdy nie bawiłem się w poważne związki. Narzuciłem coś na siebie i poszedłem do pokoju mojej siostry i stanąłem przed jej szafą. Pogrzebałem w niej trochę i w końcu znalazłem coś interesującego – czarne obcisłe spodnie, miętową bluzkę na ramiączkach i kartkowaną koszulę w różnych odcieniach szarości. Wróciłem do siebie i położyłem ubrania na szafce, obok drzwi do łazienki.
-Jak skończysz, to zejdź na dół. Przygotuję coś…
-Ale naprawdę…
-Zejdź na dół.
-Kol, naprawdę…
Ignorując dalszą wypowiedź dziewczyny, zszedłem do kuchni. Zaparzyłem kawy i naszykowałem kilka worków krwi. Akurat układałem wszystko na stole, gdy podeszła do mnie wampirzyca. Miałem rację – wybrane przeze mnie ubrania idealnie na niej leżały.
-Muszę przyznać, że masz gust.
-Wiem – powiedziałem i nalałem jej kofeinowego płynu do filiżanki. – Jak to możliwe?
-Co jest możliwe? – spytała i napiła się kawy.
-Że po takiej ilości wypitego alkoholu nic Ci nie jest, oraz pamiętasz wszystko?
-Jeszcze nigdy nie obudziłam się z kacem. Chociaż czasami po suto zakrapianej imprezie zdarzało mi się budzić i nadal czuć, że mam w sobie alkohol. I pamiętam prawie wszystko z dzisiejszej nocy. – Upiła łyk z filiżanki i spojrzała na mnie. – Coś się stało?
-Nie. Elizabeth?
-Tak?
-Odpowiedz na moje pytanie. Czy żałujesz naszej wspólnej nocy?
-Ja…
-Cześć gołąbeczki. Widzę, że macie śniadanko po seksie. Wiecie, róbcie co chcecie, jednak na przyszłość zachowujcie się ciszej. Przez was dorośli nie mogą nic skupić…
-Daj spokój, Klaus. Zająłbyś się lepiej jakimś tematem na swoją jutrzejszą debiutancką lekcje – rzuciła dziewczyna, kończąc kawę.
-Robiłbym to, gdyby ktoś nie zakłócał mi spokoju.
-Jest wiele miejsc, w których mogłeś i możesz przygotowywać się do lekcji – mruknęła.
-Choćby u Ciebie.
-Choćby... co?! Grzebałeś w mojej torebce?! – Elizabeth poderwała się gwałtownie i pobiegła do salonu. – Oddawaj moje klucze!
Klaus wyciągnął z kieszeni klucze. Kręcił nimi na palcu, śmiejąc się przy tym głośno.
-Nie bądź taka Ellie.
-Oddawaj klucze! – syknęła brunetka, pojawiając się obok mojego brata.
-Nie złość się tak, bo złość piękności szkodzi.
-Zachowujecie się gorzej niż dzieci z przedszkola. Daj jej te cholerne klucze – warknąłem, mając dość ich zachowania.
Blondyn denerwował jeszcze przez chwilę dziewczynę. W końcu rzucił trzymany przedmiot w jej kierunku. Dziewczyna złapała go, nie patrząc na niego.
-Jeżeli zauważę brak jakiegokolwiek alkoholu to obiecuję Ci, że tego pożałujesz.
Uniosła wysoko czoło i ignorując mojego brata zajęła miejsce naprzeciwko mnie, sięgając po worek krwi.

~Damon~

Siedziałem w salonie i piłem kolejną szklankę whisky. Wokół mnie, na podłodze, leżało pełno pustych butelek. Zastanawiałem się nad własną głupotą. Powinienem zaufać Elenie, jednak nadal boję się, że Elena zmieni zdanie, a ja znów zostanę sam. Niby interesowałem się tylko sobą przez ponad wiek, jednak była to tylko poza. Moja Księżniczka obudziła we mnie emocje, o których całkowicie zapomniałem od czasu mojej przemiany. Muszę do niej iść i poprosić ją o wybaczenie. Podniosłem się z siedzenia, a chwilę później do pensjonatu ktoś wszedł.
-Cześć, Damonie. – Brunetka przywitała się i podeszła do mnie.
-Cześć Eleno – opadłem na kanapę, a wampirzyca usiadła na moich kolanach i pocałowała mnie. Oderwałem się od niej. – Nie gniewasz się na mnie?
-Nie mogłabym.
-Czyli mam rozumieć, że wybaczasz mi moje zachowanie?
-Oczywiście.
Moja Księżniczka zaczęła rozpinać mi koszulę i po każdym odpiętym guziku obdarowywała mnie pocałunkiem. Ściągnąłem jej bluzkę, wziąłem na ręce i zaniosłem do swojego pokoju. Złączyłem nasze usta a nasze języki zaczęły walczyć o dominację. Odsunęliśmy się minimalnie od siebie i spojrzeliśmy sobie w oczy. Przeniosłem się na jej bark, a następnie zjechałem ustami do zapięcie jej biustonoszu i rozpiąłem go zębami.
-Kocham Cię, Eleno! – szepnąłem i pocałowałem ją w szyję.
Zadrżała i zajęła się moim paskiem. Już prawie go ściągnęła, gdy drzwi do mojego pokoju się otworzyły, a w progu stał nie kto inny jak mój brat. Odsunęliśmy się od siebie, a wampirzyca zasłoniła się rękami.
-Stefan, ja… przepraszam. Nie powinnam – powiedziała przez łzy, chwyciła górną część bielizny i wybiegła z pokoju.
Spojrzałem pytająco i ze złością na brata, na co ten wzruszył tylko ramionami. Poprawiłem pasek i wraz ze Stefanem zeszliśmy na dół, gdzie czekała na nas ubrana już Elena.
-Przepraszam Stefanie. Nie powinnam była tego robić. Przepraszam…
-Za co? Za to, że omal nie przespałaś się ze swoim chłopakiem? – W ostatnie dwa słowa włożył tyle jadu ile tylko zdołał.
-No… co!? – Elena była w szoku.
-Księżniczko, co się z Tobą dzieje?
-Księżniczko?! Proszę Cię, Damonie! Nie nazywaj mnie tak.
-Zasługujesz na to, by Cię tak nazywać – powiedziałem. – Wiesz doskonale, co do Ciebie czuję.
-I sądzisz, że ja czuję to samo?
Zszokowało mnie to. Patrzyłem się na nią. Coś mi się tu nie podobało. Coś tu nie gra.
-Dla mnie liczy się tylko Stefan. Był, jest i będzie najważniejszy. Zapamiętaj to sobie. Związek z tobą był pomyłką. – Słowa Gilbertówny uderzyły we mnie. Sprawiły, że cały mój świat załamał się, a mój sen, moja bajka, został gwałtownie urwany, zostawiając za sobą szarą codzienność i ból. Osoba, którą kochałem, właściwie to nadal kocham, powiedziała słowa, które wewnętrznie mnie zniszczyły. Jak się okazało, to jeszcze nie był koniec. – Żałuję, że związałam się z Tobą i gdybym mogła cofnąć czas…
Elena nie dokończyła zdania, bo do pensjonatu wpadła nowa osoba, a była nią… Elena! Albo Katherine. Patrzyłem na obie wampirzyce zastanawiając się, która z nich jest Eleną, a która Katherine. Muszę przyznać, że ta druga, obojętnie która z nich nią była, postarała się znakomicie – wyglądała zupełnie jak moja ukochana. Obserwowałem je, próbując rozwikłać tą zagadkę, jednak przez wypity alkohol nie wychodziło mi to. Spojrzałem na dłonie dziewczyn, jednak na żadnej nie mogłem zauważyć pierścionka, który podarowałem prawdziwej Elenie.
-Co Ty tutaj robisz? – spytał sobowtór, który znalazł się tu przed chwilą.
-Mogę zadać Ci to samo pytanie – odpowiedział drugi i zaatakował pierwszego.
Walka dziewczyn trwała w najlepsze. Zarówno ja jak i Stefan nie mogliśmy ich rozdzielić. W końcu wampirzycy odzianej w sukienkę udało się pokonać przeciwniczkę oraz powalić ją na ziemię. Szybko odciągnąłem ją od leżącej i zlustrowałem ją wzrokiem. Po chwili spojrzałem na drugą wampirzycę która stała oparta o ścianę.
-Elena – szepnąłem.
-Tak? – opowiedziały obie.
Podszedłem do tej, ubranej w dżinsy oraz koszulkę i zatrzymałem się kilka centymetrów od jej twarzy. Uśmiechnąłem się do niej słodko. Na twarzy dziewczyny również pojawił się uśmiech. Szybko przyparłem ją do ściany.
-Katherine, Katherine, Katherine. Jak miło Cię widzieć – powiedziałem z sarkazmem.
-Brawo! – wykrzyknęła i zaklaskała w dłonie. Następnie odwróciła się w stronę Eleny. – Swoją drogą, Eleno, to nie spodziewałam się, że zerwiesz ze Stefanem i zwiążesz się z Damonem.
-Czasy się zmieniają. Co Ty tu robisz? – spytała ponownie Elena.
-Chciałam po uprzykrzać Ci życie i przy okazji odwiedzić stare śmieci. A skoro Klaus nie żyje, to…
-Masz nieaktualne dane, Katherine – powiedziała moja Księżniczka. – Klaus żyje i ma się całkiem dobrze. Na Twoim miejscu zdobywałabym nowsze informację na temat osób, które mnie interesują.
-A ja na Twoim miejscu pilnowałabym lepiej swojego chłopaka.
-Co masz przez to na myśli? – Elana patrzyła to na mnie, to na Kath.
-To, że omal Cię nie zdradził. Ze mną.
Elena była w szoku. Podeszła do nas i spojrzała na mnie.
-To prawda?
-Eleno…
-Tak czy nie?!
-Tak, to prawda. Ja…
Moje wyjaśnienia były na nic. Elena pobiegła na górę i po chwili wróciła z walizką w dłoni. Stanąłem przed nią i spróbowałem ponownie:
-Posłuchaj, proszę. Przepraszam. Gdybym wiedział, że to nie Ty, to nawet bym na nią nie spojrzał…
-Zostaw mnie, Damonie – odepchnęła mnie i wybiegła z domu.
-Eleno, błagam wysłuchaj mnie. Byłem pijany i zły na siebie…
-Omal nie zdradziłeś mnie z Katherine i ciągle jesteś o mnie zazdrosny! Daj mi trochę czasu. - Włożyła bagaż do samochodu i już miała wsiąść do pojazdu, jednak zagrodziłem jej drogę.
-Gdzie masz pierścionek?
Elena westchnęła i wyciągnęła przedmiot z torebki. Wyrwałem go jej i założyłem na palcu.
-Nie zdejmuj go. Jest Ci teraz potrzebny.
-Przeszkadzał mi, więc go zdjęłam. Poza tym, dzisiaj jest pochmurnie.
-A co by było, gdyby nie było? Nie chcę być brutalny, ale widzę, że muszę. Jesteś wampirzycą, Eleno. Wiem, że tego nie chciałaś, ale musisz się z tym pogodzić. Od tego nie ma powrotu.
-Skąd możesz o tym wiedzieć? Bonnie mówiła mi, że szuka…
-Gdyby była tak możliwość, to już starałbym się byś była człowiekiem…
-Żebyś mógł mnie znów zahipnotyzować?
-Nie. Zależy mi na Twoim szczęściu, a …– nim zdążyłem rozwinąć moją wypowiedź, brunetka odepchnęła moją rękę i odjechała. – … jeśli miałabyś być szczęśliwa jako człowiek, to zaakceptowałbym to – dodałem do siebie a następnie wróciłem do salonu, w którym nadal była Katherine.
-Czy Ty zawsze musisz wszystko psuć?! – ryknąłem na nią.
-Jeszcze kilka minut temu byłeś milszy.
-Jeszcze kilka minut temu moje życie było lepsze, ale nagle pojawiła się mała, wredna Pierce, która…
-Nie bądź taki i…
-Wynoś się z mojego domu – powiedziałem, jednak ta tylko się zaśmiała i poszła do góry.

~Caroline~

Obudziłam się wtulona w Tylera, który wpatrywał się we mnie z uwielbieniem.
-Kocham Cię – szepnęłam i pocałowałam go.
-Ja Ciebie też – odszepnął.
Na reszcie byłam szczęśliwa. Ty wybaczył mi moje wczorajsze zachowanie, w szkole i to, że całowałam się z Klausem. Uśmiechnęłam się do niego i po chwili podniosłam się z łóżka.
-Pojedźmy gdzieś dzisiaj. Obojętnie dokąd – zaproponowałam.
-Jeśli tylko chcesz powiedział i pocałował mnie.
Brunet wstał z łóżka i ubrał się. Ja zrobiłam podobnie. Zaczęłam się malować, gdy nagle zadzwonił mój telefon.
-Miałam do Ciebie dzwonić – powiedziałam tuż po tym, jak odebrałam telefon.
-Mogę do Ciebie przyjechać?
-Co się stało?
-Damon… on i ona omal… - szepnęła zrozpaczona.
-Nigdzie nie jedź. Za pięć minut będę pod Twoim domem.
Szybko dokończyłam makijaż i wzięłam torebkę.
-Musimy przełożyć nasze plany. Elena mnie potrzebuje.
-To co ja mam robić?
-Spróbuj przekonać Matta, że Elizabeth nie jest dziewczyną dla niego.
-Aż tak bardzo jej nienawidzisz?
-Nie chcę, by Matt po raz kolejny został skrzywdzony. Obiecuję, że Ci to wynagrodzę. A jeślo nie chcesz jechać do Matta, możesz też jechać ze mną.
-O nie. Wybieram tą pierwszą opcję – znów mnie pocałował i wyszedł ze mną z domu.
Na zewnątrz, uśmiechnąwszy się do mnie, zniknął w niedługim czasie za zakrętem. Wsiadłam do samochodu i pojechałam do przyjaciółki. Po drodze zatrzymałam się w sklepie monopolowym. Coś czułam, że wódka będzie nam potrzebna.

~Elena~

Tak jak Caroline obiecała, po upływie pięciu minut była już u mnie. Zaprowadziłam ją do swojej sypialni i opowiedziałam jej o wszystkim.
-On i Katherine, rozumiesz?! – wymruczałam na koniec i wypiłam alkohol znajdujący się w mojej szklance. – Kocham go i pewnie wybaczyłabym mu jego wczorajsze zachowanie, ale... – Dalszą wypowiedź przerwał mi dźwięk dzwonka do drzwi.
Zeszłam z Care na dół i otworzyłam drzwi. To, co ujrzałam zaskoczyło mnie. Co to było? Ogromy bukiet czerwonych tulipanów, a za nimi dostawcę kwiatów.
-Elena Gilbert? – spytał.
-Tak, to ja. O co chodzi?
-To dla Pan. – Podał mi bukiet. – Proszę podpisać w tym miejscu – powiedział, a ja złożyłam podpis na papierze.
-Od kogo są te kwiaty?
-Nie wiem, ja tylko je dostarczam. W środku jest liścik, proszę go przeczytać.
-Dziękuję bardzo.
-Dowiedzenia i miłego dnia.
-Dowiedzenia – odpowiedziałam i zamknęłam drzwi.
Włożyłam kwiaty do wazonu i wyciągnęłam liścik. Mimo iż domyślałam się od kogo one są, przeczytałam karteczkę.
-Przepraszam, Księżniczko. Przyjmij te kwiaty jako przeprosiny. Kocham Cię. D. Eleno! To urocze. Chociaż róże były słodsze – powiedziała Care, zaglądając mi przez ramię.
-Damon uważa, że róże są zbyt obcesowe i dobre do dzieci. Tulipanami, chce mi pokazać, że jego miłość do mnie jest nieśmiertelna.
-Nie chcę go bronić, jednak to naprawdę jest miłe. Gdyby Tyler chociaż co jakiś czas dał mi jakiegoś kwiatka…
-Właśnie – wtrąciłam się w zdanie mojej przyjaciółki – co u Was?
-Dobrze. Ty wybaczył mi wszystko i spędziliśmy wczoraj cudowne chwile.
-Przepraszam. Nie powinnam była do Ciebie dzwonić…
-Daj spokój, Eleno! Jesteś moją przyjaciółką. Zawsze znajdę dla Ciebie czas.
Uśmiechnęłam się do niej i przez kolejną godzinę byłyśmy zajęte rozmową na temat wad i zalet naszych chłopaków. Potem Care pojechała do Tylera, a ja wyciągnęłam z szafki butelkę jakiegoś mocnego alkoholu. Z nabytkiem w ręce, poszłam do siebie i napisałam nowy wpis w pamiętniku.

~Elizabeth~

Gdy tylko wróciłam do domu pierwszą rzeczką jąka zrobiłam, było sprawdzenie stan mojego barku. Zaklęłam, gdy zauważyłam brak dwóch butelek alkoholu. Pobiegłam do siebie i tam zaskoczył mnie porządek. W pokoju na pewno powinno nadal leżeć moje obuwie. Zajrzałam do garderoby i tam znalazłam moje buty, które zostały ułożone bez większej specjalnej kolejności. Wyciągnęłam z torebki telefon i zadzwoniłam do Klausa.
-Tak, Ellie?
-Jeśli myślisz, że dzięki porządkowi w pokoju daruję Ci koniak i tequilę, to jesteś w błędzie.
-Elizabeth, nie złość się tak. Złość piękności szkodzi. – Zaśmiał się. – Więc wiesz…
-Pogadamy jak do Ciebie przyjdę – mruknęłam i rozłączyłam się.
Zrzuciłam z siebie ubrania pierwotnej wampirzycy i wzięłam długą, relaksującą kąpiel. Następnie ubrałam się w sukienkę w kolorze kawy z mlekiem oraz w szare koturny, szary sweterek i zrobiłam szybki makijaż. Chwyciłam moją torebkę i wyszłam z domu. Musiałam sobie wszystko przemyśleć. Przespanie się z Kolem z pewnością było głupie, jednak uczucia, które odczuwałam podczas naszego zbliżenia… dawno się tak nie czułam. Westchnęłam głośno i kopnęłam z frustracji kamień. Nie ma co. Nie potrafię myśleć na sucho. Potrzebuję alkoholu albo krwi. A najlepiej tych obu rzeczy. Jednak z racji, że alkohol wywołuje w moim życiu wiele niespodziewanych spraw, sprowadzamy wszystko do jednego: pora zanurzyć kły w jakimś chłoptasiu.
Zaczęłam biec, aż trafiłam pod pozostałości jakiegoś domu. Cały mój plan pożywienia się został oddalony na dalszy plan, gdy po kilku sekundach uświadomiłam sobie, gdzie się znajduję. Zamglone wspomnienia znów przeleciały mi przez umysł. Usiadłam na pozostałości po schodkach i patrzyłam na ruiny dawnego domu Salvatore’ów. Domu, który mógłby być moim (zresztą on był w pewnym sensie moim) domem. W trudem przypomniałam sobie, jak wyglądała posiadłość w 1854, kiedy przyjechałam tu, mając 4 lata. Była olśniewająca. Nawet 13 lat później, gdy przybyłam tu tuż po mojej przemianie, zachowała coś w sobie ze starego blasku, mimo zdewastowani. Ale teraz… nie. To było zbyt trudne. Oparłam się o jedyną stabilną kolumnę i zamknęłam oczy, by powstrzymać napływające do nich łzy. Nagle usłyszałam odgłos łamanej gałęzi. Poderwałam się gwałtownie i spojrzałam w tamtym kierunku. Ujrzałam 30-letniego, mężczyznę. Postanowiłam podejść do niego.
-O, dzień dobry. Mój samochód zepsuł się i szukam pomocy…
-Chętnie panu pomogę – powiedziałam i ruszyliśmy w kierunku samochodu.
Mężczyzna miał coś powiedzieć, ale nagle ja ugryzłam go. Próbował się wyrwać, jednak nie udawało mu się to. Zaczął krzyczeć i błagać mnie, żebym przestała, jednak nie interesowało mnie to, aż do czasu, gdy nie usłyszałam głosu dziecka, które wołało kogoś.
-Tato! Gdzie jesteś?
Oderwałam się od mężczyzny, a on popatrzył się na mnie. Nagle to dziecko znalazło się obok nas i stanęło przed mężczyzną, który szybko zasłonił je swoim ciałem.
-Nie rób mu krzywdy. Możesz zabić mnie, ale nie zabijaj mojego syna.
Podeszłam do nich a on z trudem cofnął się. Widziałam w jego oczach strach, co spodobało mi się. Spojrzałam na chłopca. W jego małych zielonych oczkach zalśniły łzy. Już wiedziałam co zrobię. Ponownie zerknęłam na dorosłego i wpatrzyłam się w jego oczy.
-Spotkałam Cię na ulicy z rozerwanym gardłem. Pomogłam Ci i zawiozłam Cię do szpitala.
Chłopcu wszczepiłam tą samą myśl, a potem szybko uporałam się z autem i zawiozłam ich do szpitala. Po jakiś pięciu minutach wyszłam i ruszyłam na spacer. Doszłam do parku, gdzie ujrzałam Elenę, siedzącą samotnie na ławeczce. Podeszłam do niej i przysiadłam się obok.
-Widzę, że zmieniłaś fryzurkę.
-Musiałam je podciąć, bo przez Ciebie wyglądałam co najmniej dziwnie.
-Piłaś coś – stwierdziłam z rozbawieniem.
-Nawet jeśli to co? To nie ja piłam z Pierwotnymi.
-I to nie Ty przespałaś się z jednym z nich.
-Co powiedziałaś? – Elena była w szoku.
-Nic. Co się stało?
-Nic. Zresztą, czemu miałabym Ci coś mówić?
-Bo jestem siostrą Twojego chłopaka i siostrą Twojego byłego chłopaka?
-A przy okazji jesteś również nieobliczalną wampirzycą?
-Nie przesadzajmy – mruknęłam i zaśmiałam się. – To jak? Powiesz mi, co się stało?
-Jeśli Ty wyznasz mi, co robisz w Mystic Falls.
Nie wiem dlaczego, ale te słowa skłoniły mnie do powiedzenia prawdy. A przynajmniej części z niej.
-Potrzebuję krwi Stefana…
-To już wiemy – przerwała mi.
-Ale nie do własnych celów. Tylko krew jego i Damona może mi pomóc w uwolnieniu pewnej osoby. Krew Damona została już przekazana odpowiednim osobą, ale krew Stefana… to będzie trudniejsze. Muszę ją mieć. Po prostu muszę.
-Nie mogłaś tak od razu?
-Nie. I tak nasze relację były by tak samo skomplikowane. Zresztą i tak nie zrozumiesz. Nikt tego nie zrozumie. Twoja kolej.
-Pokłóciłam się z Damonem. On jest chorobliwie o mnie zazdrosny. Denerwuje mnie to, bo on stara się mnie ograniczać. Zmieniłam się, ale chcę mieć możliwość wyboru, rozumiesz? Nie umiałabym go zranić, wiem jak by go to bolało. Nie mogłabym tak postąpić. Chciałam z nim o tym porozmawiać dziś rano, ale w pensjonacie pojawiła się Katherine i dowiedziałam się, że on i ona… – Dalszej części wypowiedzi nie dane było mi usłyszeć, bo Elena załkała.
-Katherine? Czego ona znów tu szuka?
-Nie wiem i nie chcę wiedzieć. Najważniejszy jest dla mnie fakt, że ona i on… że… pn… Damon i Katherine… oni – zaczęła i wzięła kilka oddechów dla uspokojenia. – Oni prawie się ze sobą… – Elena ponownie przerwała. Miałam ochotę na nią warknąć, jednak powstrzymałam się. – Przespali – dokończyła, a z jej oczu popłynęły łzy.
-Żartujesz! – wykrzyknęłam, a ta powiedziała, że to prawda. – A jak zareagował Damon, gdy Cię zobaczył?
-Gdy się go spytałam, czy to prawda, to potwierdził to. Potem ja wybiegłam, a on próbował mi to wszystko wyjaśnić. Zamiast tego ja wściekłam się na niego jeszcze bardziej.
-Odpowiedz sobie na jedno pytanie: Czy zerwiesz z nim? – Zaskoczyłam ją tym pytaniem.
-Ja… nie wiem. Nie. Nie byłabym wstanie tego zrobić. Tak mi się wydaje.
-Tak więc poczekaj, aż emocje opadną i wtedy porozmawiaj z nim. Na spokojnie. Wiem, że teraz może wydawać Ci się to głupie, jednak dajcie sobie kilka dni.
-Dzięki. Nie jesteś aż taka zła jak mi się wydawało.
-A widzisz. Nie oceniaj książki po okładce – powiedziałam i uśmiechnęłam się do niej, a następnie wstałam i podałam jej rękę.
Elena podciągnęła się, po czym poszliśmy pod jej dom. Przez niemal całą drogę dziewczyna narzekała na swoje życie. Szczerze? Jakoś mi to nie przeszkadzało. Miło było oderwać się od swoich problemów i skupić się na innych. Gdy już wyrzuciła z siebie wszystkp co ją niepokoiło umilkła i spojrzała na mnie z przyjaźnie i zaśmiała się niespodziewanie. Tak. Gilbert zdecydowanie coś piła. Odprowadziłam ją pod drzwi i gdy się upewniłam, że jest już w domu pobiegłam do pensjonatu.
-Czyś Ty do reszty oszalał?! – wrzasnęłam na Damona, który nawet nie raczył odwrócić się w moją stronę.
-O czym ty do cholery mówisz?!
-O czym!? O tym, czego omal nie zrobiłeś Elenie!
-Widzę, że już wiesz. Dlaczego nagle interesuje Cię moje życie? – spytał i popatrzył się w moją stronę. W jego oczach widziałam ból. Usiadłam obok niego.
-Damon. Jesteśmy rodziną. Gdy się o tym dowiedziałam, to też nie mogłam w to uwierzyć. Kilka miesięcy zajęło mi uporanie się z faktem, że byłam całkowicie obcą osobą w domu, który uważałam za własny. Nie potrafiłam się otrząsnąć z faktu, że już nigdy nie będę miała okazji poznać mojej prawdziwej rodziny. Na szczęście, w końcu dowiedziałam się prawdy o was i znalazłam was. Więc wiesz, na swój pokręcony sposób martwię się o Ciebie i Stefana. Nawet jeśli omal przeze mnie, nieświadomie, zniknąłeś z tego świata – wyrzuciłam z siebie i dałam mu sójkę w bok. – Więc? Czemu to zrobiłeś?
-Byłem pijany. Zresztą nadal jestem. – Zapatrzył się w ogień w kominku i napił się whisky ze szklanki. – Pomyliłem je. Byłem głupi. Jeśli ją stracę, to… – Damon zamilkł.
-Będzie dobrze, braciszku, będzie dobrze. Zobaczysz, między wami wszystko się ułoży. Jesteście dla siebie stworzeni.
-Dzięki.
-Nie ma za co – powiedziałam i przytuliłam go.
Instynktownie czułam, że on teraz tego potrzebuje. Bliskość osoby, która Cię rozumie zawsze działa pozytywnie. Damon ponownie mi podziękował, a ja uśmiechnęłam się. Co jak co, ale nie na darmo kończyłam psychologię jakieś 20 lat temu.
-Widzę, Damonie, że szybko znalazłeś sobie pocieszenie. – Spojrzałam z pogardą na stojącą wampirzycę, nie racząc się nawet oderwać od brata, który zamierzał już coś powiedzieć.
-Och zamknij się, Katherine – warknęłam, odsuwając się od brata i podbiegłam do niej. – Wkurzasz tylko innych i potem masz problemy.
-A jak zareaguje Elenka, gdy dowie się, że jej kochany Damonek przytulał się z jakąś nieznaną wampirzycą? – W tym momencie nie wytrzymałam i zaczęłam się śmiać. Damon po chwili do mnie dołączył.
-Elena nie obrazi się o Elizabeth – powiedział i zapewne nalał sobie do szklanki whisky.
-Skąd ta pewność? – Katherine nadal starała się znaleźć na nas jakiegoś haka.
-Widzę, że poznałaś już Elizabeth. Naszą... – Stefan miał problem, by wydusić z siebie słowo siostra, więc postanowiłam dokończyć to za niego.
-Spokojnie, rozumiem co czujesz, Damonie. No więc, Kath, właśnie miałaś okazję poznać jakże uroczą… – Obaj bracia prychnęli w tym samym momencie. – …młodszą siostrzyczkę braci Salvatore, Elizabeth.
Wampirzyca patrzyła na mnie jak na wariatkę, ale widząc, powagą na twarzach wampirów powiedziała tylko:
-Jak to możliwe?
-Nie Twój interes. Najważniejsze jest to, że rujnujesz im życie.
Katherine stała jeszcze przez kilka chwil w miejscu, po czym wybiegła z pensjonatu. Usiadłam ponownie obok Damona i wyrwałam mu butelkę.
-Powinieneś ograniczyć alkohol, skoro robisz po nim rzeczy, których później żałujesz.
-Siedź cicho i napij się ze mną.
-Lepiej nie, bo znów obudzę się w łóżku któregoś z Pierwotnych – mruknęłam.
-Co zrobiłaś?
-Nic, nic.
-Elizabeth, coś Ty zrobiła?!
-Nic takiego. Pamiętaj, że wszystko będzie dobrze – uściskałam go ponownie i nim którykolwiek z nich zdążył zareagować wybiegłam z pensjonatu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Każdy komentarz jest dla mnie jak skarb. Dzięki nim wiem, że mam dla kogoś pisać, wiem, że na tym świecie są ludzie, którzy cieszą się z każdego nowego rozdziału i czekają niecierpliwe na każdą kolejną część wytworu mojej wyobraźni.
Za każde kolejne serdecznie dziękuję,
Claire.