Damon. Zostawił mnie. W pewnym sensie mnie zostawił. Dopiero wczoraj wyjechał, a ja czuję się tak, jakby minęło o wiele więcej czasu.
Czyżbym dokonała złego wyboru? Czy to starszego Salvatore’a powinnam wybrać? Czułam, że muszę się wyżalić, sięgnęłam więc po mój pamiętnik, który przyniósł mi Stefan.
Drogi
Pamiętniczku!
Przepraszam, że tak długo nie pisałam, ale wydarzyło się tyle rzeczy.
Alaric stał się wampirem. Stefan wyznał mi miłość. Trafiłam do szpitala. Meredith powiedziała, że miałam wstrząśnienie mózgu, co jak się później okazało było kłamstwem. Tak naprawdę miałam krwotok mózgu. By wyzdrowieć Meredith wtłoczyła mi krew jakiegoś wampira. Wyzdrowiałam i wszystko byłoby w porządku, gdy nie Rebekah.
Wracałam z Mattem do Mystic Falls. Przejeżdżaliśmy akurat mostem Wickery. Na moście stała jakaś osoba – jak się później okazało była nią Pierwotna. Matt skręcił gwałtownie, chcąc uniknąć zderzenia z wampirzycą, jednak zamiast tego uderzył w barierki, które zarwały się pod wpływem zadziałanej siły. Wpadliśmy z hukiem do rzeki i opadaliśmy na dno, nabierając przy tym wody. Próbowaliśmy się wydostać, jednak to było na nic.
Przypomniałam sobie, jak kilkanaście miesięcy temu miałam niemal identyczny wypadek. Wtedy akurat jechałam z moimi rodzicami. Pamiętam wzrok mojego taty, który wyrażał smutek. W jego oczach było widać, że wszystko jest już skończone…
Wróciłam do rzeczywistości. Starłam błąkające się po mojej twarzy słone krople. Ponownie przyłożyłam długopis do karki.
Matt stracił przytomność a ja próbowałam nadal wyswobodzić się z pułapki. Powoli zaczynałam słabnąć. Nagle po stronie kierowcy pojawił się Stefan. Szybko znalazł się obok. Chciał mnie wyciągnąć, lecz ja wskazałam na nieprzytomnego przyjaciela. Wampir spierał się chwilę ze mną, lecz po chwili już wynurzał się z Mattem. Patrzyłam jak znikają mi z oczu. Mój mózg zaczął domagać się tlenu, świat zaczynał rozmazywać mi się przed oczami. W końcu zamknęłam je.
Gdy się obudziłam byłam w szpitalu. Stefan powiedział mi, co się stało. Oboje byliśmy zdziwieni. Nagle pojawił się Damon i wyjaśnił wszystko. Chciałam zabić Meredith, jednak starszy Salvatore powstrzymał mnie. Gdy się uspokoiłam podał mi woreczek krwi, z początku nie chciałam go tknąć, jednak w końcu opróżniłam go, kończąc przemianę.
Damon wyznał co się stało z Alariciem.
Kolejna bliska mi osoba odeszła…
Po tym jak wróciłam do domu (mojego) siedziałam przez cały czas w domu. Wypiłam przez ten czas z 2 szklanki krwi. Gdy Stefan przyszedł do mnie pokłóciliśmy się o sposób mojego żywienia. On wyszedł, a ja poszłam do Mystic Grilla – tak, wiem jakie to było głupie – i tam upita zadzwoniłam do Damona, który zjawił się i zawiózł mnie do pensjonatu. Jednak następnego dnia (wczoraj) wyjechał. Na zawsze. Przeze mnie. Nawet nie wiesz jak mnie to boli!
Chyba dokonałam złego wyboru. Czuję się o wiele gorzej niż wtedy, gdy to Stefan wyjechał. Wtedy, to było trudne do przeżycia, a to… to zadaje mi nie wyobrażalne cierpienie! Od jego wyjazdu siedzę w jego pokoju i płaczę.
Stefan pojawia się od czasu do czasu i przynosi mi krew w woreczkach, jednak nic ona dla mnie nie znaczy. Dobrze, że przyniósł mi Ciebie. Przynajmniej mogę się komuś wyżalić.
Elena
Przepraszam, że tak długo nie pisałam, ale wydarzyło się tyle rzeczy.
Alaric stał się wampirem. Stefan wyznał mi miłość. Trafiłam do szpitala. Meredith powiedziała, że miałam wstrząśnienie mózgu, co jak się później okazało było kłamstwem. Tak naprawdę miałam krwotok mózgu. By wyzdrowieć Meredith wtłoczyła mi krew jakiegoś wampira. Wyzdrowiałam i wszystko byłoby w porządku, gdy nie Rebekah.
Wracałam z Mattem do Mystic Falls. Przejeżdżaliśmy akurat mostem Wickery. Na moście stała jakaś osoba – jak się później okazało była nią Pierwotna. Matt skręcił gwałtownie, chcąc uniknąć zderzenia z wampirzycą, jednak zamiast tego uderzył w barierki, które zarwały się pod wpływem zadziałanej siły. Wpadliśmy z hukiem do rzeki i opadaliśmy na dno, nabierając przy tym wody. Próbowaliśmy się wydostać, jednak to było na nic.
Przypomniałam sobie, jak kilkanaście miesięcy temu miałam niemal identyczny wypadek. Wtedy akurat jechałam z moimi rodzicami. Pamiętam wzrok mojego taty, który wyrażał smutek. W jego oczach było widać, że wszystko jest już skończone…
Wróciłam do rzeczywistości. Starłam błąkające się po mojej twarzy słone krople. Ponownie przyłożyłam długopis do karki.
Matt stracił przytomność a ja próbowałam nadal wyswobodzić się z pułapki. Powoli zaczynałam słabnąć. Nagle po stronie kierowcy pojawił się Stefan. Szybko znalazł się obok. Chciał mnie wyciągnąć, lecz ja wskazałam na nieprzytomnego przyjaciela. Wampir spierał się chwilę ze mną, lecz po chwili już wynurzał się z Mattem. Patrzyłam jak znikają mi z oczu. Mój mózg zaczął domagać się tlenu, świat zaczynał rozmazywać mi się przed oczami. W końcu zamknęłam je.
Gdy się obudziłam byłam w szpitalu. Stefan powiedział mi, co się stało. Oboje byliśmy zdziwieni. Nagle pojawił się Damon i wyjaśnił wszystko. Chciałam zabić Meredith, jednak starszy Salvatore powstrzymał mnie. Gdy się uspokoiłam podał mi woreczek krwi, z początku nie chciałam go tknąć, jednak w końcu opróżniłam go, kończąc przemianę.
Damon wyznał co się stało z Alariciem.
Kolejna bliska mi osoba odeszła…
Po tym jak wróciłam do domu (mojego) siedziałam przez cały czas w domu. Wypiłam przez ten czas z 2 szklanki krwi. Gdy Stefan przyszedł do mnie pokłóciliśmy się o sposób mojego żywienia. On wyszedł, a ja poszłam do Mystic Grilla – tak, wiem jakie to było głupie – i tam upita zadzwoniłam do Damona, który zjawił się i zawiózł mnie do pensjonatu. Jednak następnego dnia (wczoraj) wyjechał. Na zawsze. Przeze mnie. Nawet nie wiesz jak mnie to boli!
Chyba dokonałam złego wyboru. Czuję się o wiele gorzej niż wtedy, gdy to Stefan wyjechał. Wtedy, to było trudne do przeżycia, a to… to zadaje mi nie wyobrażalne cierpienie! Od jego wyjazdu siedzę w jego pokoju i płaczę.
Stefan pojawia się od czasu do czasu i przynosi mi krew w woreczkach, jednak nic ona dla mnie nie znaczy. Dobrze, że przyniósł mi Ciebie. Przynajmniej mogę się komuś wyżalić.
Elena
Odłożyłam pamiętnik i długopis na stolik a następnie podciągnęłam nogi. Ignorowałam mój telefon, który uparcie dzwonił od jakiegoś czasu. W końcu zdałam sobie sprawę, że mój telefon milczy. Zdziwiona sięgnęłam po niego po raz pierwszy od mojego telefonu do starszego Salvatore’a. Okazało się, że nie mam zasięgu. Wykorzystałam okazję by sprawdzić, kto się do mnie dobijał. Odblokowałam telefon. Na ekranie pojawiła się informacja: 155 połączeń nieodebranych; 28 nowych wiadomości. Przejrzałam połączenia. 20 z nich było od Damona.
Gdybym była człowiekiem serce zabiłoby mi szybciej. Czyżby Salvatore zadzwonił, bo chce wrócić, ale boi się to zrobić? Pośpiesznie weszłam w szczegóły ostatniego połączenia i jęknęłam. Wampir dzwonił do mnie w dniu mojej wycieczki do Mystic Grilla. Zniechęcona spojrzałam na pozostałe połączenia. Kolejne 10 przyszło od Stefana. Połączenia podchodziły z tego samego dnia. Wczoraj dzwonił do mnie Jeremy, aż 20 razy, i Bonnie, 15 razy. Z kolei dzisiaj, mimo że było dopiero południe, nieodebrane połączenia były od: Jeremy’ego, Bonnie i Caroline. Mój brat dzwonił do mnie znów 20 razy, ciemnowłosa też 20 razy, a Care 50 razy. Ciekawe o co im chodzi? Nagle moja komórka zaczęła wibrować. Spojrzałam na wyświetlacz – dzwoniła blondynka. Westchnęłam. Wiedziałam, że wampirzyca będzie dzwonić do momentu aż w końcu odbiorę?
-Co?!
-Eleno? No nareszcie dzwoniłam do Ciebie ze sto razy…
-Dokładniej to 50 razy. Teraz jest 51 raz.
-Wiem, że może być Ci ciężko, ale musisz wziąć się w garść! Spotkajmy się dzisiaj.
-Nie mam innego wyjścia niż się zgodzić, tak?
-Tak, nie masz innego wyjścia. To o trzeciej w kawiarni, może być?
-Dobra, jesteśmy umówione. Cześć.
-Do zobaczenia.
Rozłączyłam się i przejrzałam wiadomości. 8 z nich wysłał Damon. Niestety, było to dwa dni temu. Weszłam w nie.
Eleno obierz ten telefon!
Wszystko ok?
Eleno! Jak nie odbierzesz, nie ręczę za siebie!
Obraziłaś się na mnie?
Jeśli nie odbierzesz, to wykonam kilak telefonów do CIA i NSA.
Zaśmiałam się. Oczami wyobraźni, zobaczyłam Damona, który próbuje wmówić każdej z agencji, że Elena Gilbert, zamieszkująca Mystic Falls, w stanie Wirginia, ma zamiar przeprowadzić zamach terrorystyczny. Mój kochany wampir.
Stop!
Nie powinnam o nim tak mówić! Jestem ze Stefanem! Skarciłam się w myślach i wróciłam do SMS-ów.
Eleno!
Jak nie pogadasz ze mną, to… Nieważne, po prostu odbierz.
Eleno, do cholery jasnej!
2 wiadomości dostałam od Stefana, 5 od Jeremy’ego, po 4 od Bonnie i Caroline, po jednej od Meredith i Matta a reszta to jakieś śmieci.
Stefan spytał się, czy mogę odebrać, a potem napisał, że gdy będę gotowa pogadać mam dać mu nać. Zabrałam się za kolejne wiadomości.
Musimy pogadać, to ważne.
Odbierzesz?
Widocznie nie masz czasu. Zadzwoń, jak będziesz mogła.
Wpadnij do domu później.
Przyjdziesz?
Co może być tak ważne, że mój brat tak pilnie chce się ze mną widzieć? Nic nie przychodziło mi do głowy, więc postanowiłam pomyśleć o tym później. Zerknęłam na krótkie teksty wysłane przez Bonnie.
Możemy pogadać?
Mam coś, co może ci pomóc.
Elena?
Wpadnij do mnie dziś po piątej.
Spojrzałam na datę wiadomości. Pochodziła z dzisiaj. Powinnam się wyrobić w niecałe trzy godziny do spotkania z Caroline i chyba do piątej powinnam załatwić sprawy z blondynką. A skoro o niej mowa, ciekawe co ode mnie chciała.
To, że Damon wyjechał, to nie powód by się użalać.
Eleno?
Wiem, to było trochę chamskie.
Może rozerwiemy się trochę?
Już zaczęłam żałować, że zgodziłam się na to spotkanie. Ale odmówić już nie mogę. Znając Care, to przyjechałaby tu i zmuszałaby mnie tak długo, aż bym jej uległa. Meredith przepraszała mnie za podanie mi wampirze krwi i dodała, że zrobiła to dla mojego dobra. Matt pytał się czy wszystko w porządku i czy nie potrzebuję jakiejś pomocy. Tak, jakby mógłby mi pomóc…
Wysłałam Bonnie wiadomość, w której napisałam tylko 2 słowa: Do zobaczenia, a następnie połączyłam się z pocztą głosową, na której było kilka wiadomości. Większość z nich, była od Damona. To było dziwne uczucie słyszeć jego głos. Taki przerażony i zdenerwowany. Z troską i złością jednocześnie. Kolejna wiadomość była od Jeremy’ego. Mówił, że musimy się spotkać. Z jego tonu wywnioskowałam, że to naprawdę jest pilne. Ostatnia pochodziła od Caroline. Starała się mnie jakoś wesprzeć i jednocześnie zmusić do spotkania. Wykręciłam numer mojego brata. Odebrał po trzecim sygnale.
-Elena? – zapytał.
-A któż by inny?
-Nie wiem.
-O czym chcesz pogadać? – spytałam.
-To nie jest sprawa na telefon – odparł szybko. - Możesz przyjść?
-Ale o co chodzi?
-Pogadamy później. To widzimy się dzisiaj? Tak za półtorej godziny chyba będzie dobrze – wyrzucił szybko i czekał.
Spojrzałam na zegarek, który zostawił tu Damon. Jedyny znak, że starszy Salvatore kiedyś tu mieszkał. Uśmiechnęłam się smutno na myśl o tym.
-Eleno? Jesteś tam?
-Jestem, jestem. Może być o drugiej. Możliwe, że będę nawet szybciej.
-O, to fajnie. To do zobaczenia.
-Cześć.
Rozłączyłam się i wyszłam z sypialni. Po schodach wchodził Stefan.
-Wychodzisz?
-Tak. Chyba nie masz z tym problemu?
-Nie, skąd. Tylko wypij kilka woreczków krwi – uśmiechnął się lekko. - Nie sprzeciwiaj mi się – powiedział, gdy zobaczył moją minę.
-Innego wyjścia nie mam? – zapytałam, jednak gdy zobaczyłam jak kręci głową westchnęłam ciężko i zgodziłam się. – Wypiję jak wezmę prysznic, dobrze?
-Jasne.
Weszłam do pokoju gdzie nocowałam ostatnio i poszperałam w torbie, którą ktoś tu przywiózł. Wyciągnęłam z niej czystą bieliznę, dżinsowe spodnie, szarą bluzkę na ramiączkach oraz mój ulubiony szampon. Weszłam do łazienki i położyłam ubrania na półce. Stanęłam pod prysznic i polewałam się gorącą wodą przez długi czas. W końcu umyłam swoje ciało i włosy. Wyszłam i owinęłam się w miękki ręcznik, który wisiał na wieszaku. Wytarłam się w niego i ubrałam w przygotowane rzeczy. Weszłam do pokoju. Stefan już siedział na łóżku z kilkoma woreczkami krwi.
-Zwierzęca?
-Tak.
-Zaraz ją wypiję.
Wzięłam kosmetyczkę i weszłam jeszcze raz do łazienki. Stanęłam przed lustrem. We włosy wtarłam odżywkę i wysuszyłam je na suszarce, układając je jednocześnie szczotką. Gdy skończyłam pomalowałam rzęsy tuszem i usiadłam obok Stefana, który podał mi pierwszy woreczek. Zaczęłam pić krew. Nie zdawałam sobie sprawy jaka jestem głodna. Nim zdążyłam spostrzec w woreczku nie było już ani kropli płynu. Stefan podał mi kolejny, a ja opróżniłam go w kilka sekund. Jakiś czas później na łóżku leżało kilka woreczków po krwi, a ja chętnie wypiłabym więcej.
-Jesteś jeszcze głodna?
-Nie. Najadłam się – skłamałam.
-To dobrze, będę miał czas by przygotować nowy zapas. Chyba, że wolisz zapolować.
-Obojętne. Pogadamy o tym później, dobrze?
-Jasne.
-Lecę do Jeremy’ego – powiedziałam i pocałowałam Stefana. – Za kilka godzin będę – dodałam i ubrałam czarny sweterek oraz buty.
-Dobra.
Do torebki schowałam telefon, chusteczki i kilka kosmetyków po czym wyszłam z pokoju. Zbiegłam szybko po schodach i wyszłam na dwór. Na szczęście od kilku dni było pochmurnie, więc nie musiałam się martwić brakiem ochronnego pierścienia. Niestety, ta pogoda nie utrzyma się długo. Będę musiała znaleźć jakiś pierścionek, jeśli chcę wychodzić na dwór. Tym czasem pobiegłam do mojego domu.
~Jeremy~
Elena miała się niedługo pojawić. Udało mi się posprzątać dom i zrobić ulubione ciastka mojej siostry. Przebrałem się w czarne spodnie i zwykłą zieloną koszulkę. Usiadłem na łóżku i wziąłem do ręki małe pudełeczko z przyczepionym do niego listem. Zastanawiało mnie, co jest w środku, jednak obiecałam, że nie zajrzę do środka dopóki Elena nie otworzy pudełka. Położyłem pudełko na miejsce i wróciłem myślami do ostatniej wizyty Damona. Było to dwa dni temu.
Oglądałem jakąś komedię, gdy nagle usłyszałem dzwonek. Niechętnie podniosłem się z sofy i otworzyłem drzwi. Zdziwiłem się, widząc osobę, którą tam zastałem. Odsunąłem się by przepuścić gościa.
-W porządku?
Wampir tylko spojrzał na mnie, wyminął mnie i usiadł na fotelu odchylając głowę do tyłu i zamykając oczy.
-Znam Cię nie od dziś. Przecież widzę, że coś się dzieje.
Popatrzył na mnie. Zauważyłem, że stara się wyłączyć emocje, jednak widać było, że przychodzi mi to z trudem.
-Wyjeżdżam.
-Dlaczego?
-Mam dość tego miasta i jego mieszkańców.
-Damon…
-No co?!
-Pytam serio, dlaczego wyjeżdżasz?
Damon głośno westchnął i popatrzył na mnie smutno. Z wyrazu jego twarzy odczytałem, że nie chce o tym rozmawiać, jednak spojrzałem na niego, zmuszając go do powiedzenia prawdy.
-Po prostu tak będzie lepiej. Dla mnie, dla Eleny, dla Ciebie, dla wszystkich.
-Ale Elena jest teraz wampirem, potrzebuje Cię! – Wampir zaśmiał się na moje słowa.
-Elena powiedziała to samo. Będzie jej lepiej z moim bratem.
-Damon, wiesz, uważam, że TY pomożesz jej lepiej się z tym uporać.
-Dzięki, ale nie po to tu przyszedłem – powiedział i zaczął szperać w swojej kurtce. W końcu wyciągnął z niej małe pudełeczko i list. – Daj to Elenie. Zadzwoń do niej. Nie pozwól jej się załamać się.
-Dlaczego nie zrobisz tego Ty?
-Pomiędzy mną i Eleną… Po prostu nie zniósłbym pytań Eleny skąd to mam i kolejnych jej próśb o to, bym został w Mystic Falls. Mogę na Ciebie liczyć? – Damon popatrzył na mnie błagalnie.
-Jasne – odpowiedziałem a Damon położył pudełeczko na stole uśmiechnął się do mnie mówiąc ,,Dzięki” i wyszedł.
Moje rozmyślenia przerwał dzwonek. Zszedłem po schodach i otworzyłem drzwi.
-Cześć – powiedziałem. – Wchodź – dodałem i odsunąłem się.
-Cześć.
Elena weszła do środka i uśmiechnęła się lekko. Znałem ją wystarczająco długo, by wiedzieć, że jej uśmiech jest sztuczny. Powiedziałem siostrze, że ma pójść do salonu a ja skierowałem się do kuchni.
-Chcesz się czegoś napić?
-Może być sok, jeśli masz.
Wyciągnąłem z lodówki sok, a z szafki po dwie szklanki i talerze. Z półki wziąłem tackę i położyłam na niej wszystkie naszykowane rzeczy oraz jeszcze ciepłe ciastka. Poszedłem do salonu biorąc tacę do rąk.
-A więc o co chodzi, Jeremy?
Niewiedziałem jak zacząć rozmowę, więc nalałem jej napoju. Elena popatrzyła na mnie niecierpliwie. Wystraszyłem się trochę. Od niedawna jest wampirem, więc nie byłem do końca pewny, jak zareaguje na tą sytuacje.
-Przedwczoraj ktoś tu był. I… zostawił coś dla Ciebie.
-Co to było?
-Nie wiem. Obiecałem, że nie zajrzę. Ty masz zrobić to pierwsza.
-Gdzie to jest? I kto to przyniósł?
-Zaraz przyniosę – powiedziałem i pobiegłem po schodach.
~Elena~
Jeremy poszedł do góry. Napiłam się soku pomarańczowego i wzięłam kilka ciastek na talerzyk. Chwilę później na dół zszedł Jer, w ręku trzymając czarne pudełeczko z listem, owinięte wstążką. Usiadł na sofie i podsunął w moją stronę przedmiot. Rozerwałam wstążkę i wzięłam do ręki list, który upadł na moje kolana. Na kopercie widniało moje imię, a patrząc na charakter pisma, obstawiałam tylko jedną osobę, która mogła to napisać. Odkleiłam kopertę, wyciągnęłam ze środka kartkę, wyprostowałam ją i zaczęłam czytać.
Droga Eleno!
Jedyne co teraz mogę dla Ciebie zrobić, to ofiarować Ci, ten skromny prezent. Mam nadzieję, że przypadnie Ci on do gustu.
Wreszcie będziesz mogła żyć, tak jak wcześniej, no w pewnym sensie. Zapomnij o mnie i żyj wiecznie, nie pamiętając mnie.
Damon
Po moich oczach pociekły łzy. Jak mogłabym zapomnieć o Damonie
Salvatore? To tak, jakbym zapomniałam jak się nazywam, kiedy mam urodziny,
gdzie mieszkam. To nie dorzeczne.
-Eleno? – spytał Jeremy kładąc pustą szklankę na stole. – W porządku?
-Dlaczego?
-Co dlaczego?
-Dlaczego nie powstrzymałeś go przed odejściem?! – wykrzyknęłam a po policzkach pociekły mi łzy.
-A co mogłem zrobić? Znasz go, jeśli sobie coś postanowi to tak musi być. Po trupach do celu.
Mruknęłam z niezadowoleniem i podałam Jeremy’emu list. O co chodziło wampirowi? Jak mam żyć normalnie? Jestem wampirem, a wampiry nie żyją normalnie. Czyżby odpowiedź kryła się w czarnym pudełeczku?
Sięgnęłam po nie i otworzyłam je. To co ujrzałam zaskoczyło mnie. W środku był średniej wielkości pierścień z lapis lazuli. Na obrączce ze srebra wygrawerowany został kształt kwiatka. Z miejsc, gdzie płatki złączały się, wystawały zdobienia, które przytrzymywały okrągły i gładki kamień. Po bokach były również zdobienia, które nadawały pierścieniowi jeszcze ładniejsze urok. Zakochałam się w nim od pierwszego wejrzenia. Był zarazem taki zwyczajny a z drugiej strony taki wspaniały.
-Och Damon… – szepnęłam, a w moich oczach ponownie zaśliniły łzy. W mojej głowie pojawiło się wiele pytań. Skąd Damon miał wolny pierścień? I kiedy udało mu się zanieść go do Bonnie? Zamknęłam pudełeczko.
-W porządku?
-Tak Jer, tylko… – zamilkłam i pokazałam mu pierścionek. Jer lekko się uśmiechnął na jego widok. Zapadła krępująca cisza. Niemieliśmy o czym rozmawiać. Sięgnęłam po kolejne ciasteczko. – Sam robiłeś?
-Tak. Nie smakują Ci?
-Wręcz przeciwnie. Są przepyszne.
-Cieszę się. Jak się czujesz w związku z tym wszystkim?
-Nadal nie wieżę w to, że mogę żyć wiecznie. Damon wyjechał i nie odzywa się do mnie. Nie mam pojęcia jak zareagowały dziewczyny na moją przemianę. Poza tym wszystko jest w porządku. A ty? Jak tam sprawy z Bonnie?
-Cóż… nawet dobrze.
Uśmiechnęłam się. Po chwili nasza rozmowa przeszła na szkołę, jednak oboje nie mieliśmy ochoty o niej rozmawiać, więc zaczęliśmy rozmawiać o rysunkach Jeremy’ego. Dowiedziałam się, że chłopak ma ochotę pójść na studia artystyczne. Mam nadzieję, że uda mu się to oraz, że nie zmieni swoich planów.
Za kwadrans trzecia pożegnałam się z bratem i wyszłam z domu. Ruszyłam szybkim tempem do kawiarni. Po 10 minutach byłam na miejscu. Usiadłam na dowrze pod parasolem i czekałam. Mimo iż nie świeciło słońce, było ciepło i duszno. Na krzesło obok mnie położyłam torebkę. Jednak po chwili wzięłam ją i wyciągnęłam z niej czarne pudełeczko. Otworzyłam je i przyjrzałam się ponownie pierścionkowi. Już miałam go założyć na palec, gdy nagle pojawiła się kelnerka. Schowałam lapis lazuli do lewej kieszeni spodni a kelnerka zapytała mnie czy chciałabym coś zamówić. Powiedziałam, że tak i poprosiłam o dwie kawy mrożone i dwa kawałki tiramisu. Siedziałam i rozmyślałam o liście od Damona, kiedy nagle ktoś zasłonił mi oczy.
-Caroline, mogłabyś wziąć ręce z moich oczu?
-Jasne – odpowiedziała i usiadła naprzeciwko mnie.
Miała na sobie swoją ulubioną żółtą sukienkę, czarne bolerko i botki na niewielkim obcasie oraz małą złotą torebkę przerzuconą przez ramię.
-Przepraszam za spóźnienie.
-Sama niedawno przyszłam.
-I jak się czujesz?
-Bywało lepiej. Najgorsze w tym jest to, że Da…
-Wiem, Damon wyjechał. Bez niego będzie lepiej.
-Mylisz się! Bez niego, czuję się tak jak Ty bez Tylera.
Care chciała coś powiedzieć, jednak pojawiła się kelnerka z zamówieniem. Podziękowałyśmy jej i popijałyśmy kawę w milczeniu.
-Eleno? – Blondynka przerwała ciszę między nami. – Nie chcę Cię denerwować czy coś, ale jesteś ze Stefanem, nie Damonem, więc nie powinnaś za nim tęsknić.
-Wiem. Ale nie znasz najnowszych wieści. Pamiętasz jak pokłóciłam się z Mattem, tuż przed wypadkiem?
-O to, że on miał wszystko zaplanowane… - zaczęła, ale ja jej przerwałam.
-Tak, dokładnie. Byłam na odludziu i wtedy spotkałam Damona. Porozmawialiśmy chwilę, a potem on sprawił, że zapomniałam o tym. Później znów to zrobił. Jednak wcześniej wyznał mi miłość. Potem dodał, że nie zasługuje na mnie, ale Stefan tak. Mówił jeszcze, że chciałby bym to pamiętała, ale jednak i tak kazał mi o tym zapomnieć.
-Eleno, nie wiem co powiedzieć… Jeśli nadal Cię kocha, to wróci.
-Nie, Care, on nie wróci. On odszedł. Przeze mnie i mój wybór. Sądzę…
-…że to była zła decyzja wybierając Stefana?
-Dokładnie. A teraz jest już za późno. Nie odbiera on moich telefonów, nie wiem gdzie pojechał. Czy nadal coś do mnie czuje…
-Cii, Eleno. Jeszcze wszystko się ułoży, zobaczysz.
-Mam nadzieję.
Jadłyśmy ciasto i popijałyśmy kawę. Przerzuciłyśmy się na całkiem neutralny temat. Dzięki rozmowie z moją przyjaciółką poczułam się jak człowiek. Kilka razy nawet zaśmiałam się. Gdy skończyłyśmy i zapłaciłyśmy rachunek.
-Idziemy do mnie?
Spojrzałam na wyświetlacz mojego telefonu. Do spotkania z Bonnie miałam jeszcze dość dużo czasu, więc zgodziłam się na propozycje. Blondynka wstała, a ja wsadziłam komórkę do torebki. Caroline wyszła spod parasola a ja podniosłam się z krzesła. Dziewczyna wyszła z kawiarni. Chciałam pójść za nią, ale moja torba zaczepiła się o krzesło. Miałam zamiar pójść za nią, ale zatrzymałam się, widząc słońce. Care znalazła się obok mnie.
-Teraz to nie znajdziemy się u mnie tak szybko – jęknęła i usiadła na oparciu krzesła.
-Znajdziemy.
-Jak?! – krzyknęła, ale gdy kilka ludzi się odwróciło ściszyła ton – Chcesz wyjść i spłonąć? Z tego co wiem, to nie masz lapis lazuli.
Uśmiechnęłam się do przyjaciółki i włożyłam rękę do kieszeni. Wymacałam pierścionek i założyłam go lekko na palec.
-Mam kolejne newsy – rzuciłam, wyciągając rękę. Poprawiłam biżuterię i pokazałam dłoń wampirzycy, która wstała i uważnie przyjrzała się pierścieniowi.
-Kiedy Stefanowi udało się załatwić to cudo?
-To nie Stefana zasługa. To Damon. Chodźmy.
-Czekaj, jesteś pewna, że on działa?
-Ufam mu – odpowiedziałam i mimo protestów dziewczyny wyszłam na słońce. Byłam pewna, że nic mi nie będzie i… miałam rację. Promienie słońca przyjemnie ogrzewały moją twarz. – Mówiłam – dodałam i pociągnęłam ją za rękę, gdy nic mi się niestało.
Caroline ruszyła w stronę swojego samochodu, a chwilę później jechałyśmy do jej domu w milczeniu. Patrzyłam na pierścień i rozmyślałam o Damonie. Gdzie jest? Co teraz robi? Czy tęskni za mną? Czy kiedykolwiek wróci? Te pytania i podobne chodziły mi po głowie.
-Eleno? – Odwróciłam się w kierunku blondynki. – Czy Damom zostawił coś jeszcze?
-Tak, list. – odparłam i wyciągnęłam go z torebki i zaczęłam czytać na głos tekst z kartki. – On mnie czasem denerwuje! Jak ja mam o nim zapomnieć?! Powiedz mi, jak?!
-Pewnie to nie możliwe.
-Żebyś wiedziała! I jeszcze ten pierścionek! Nie wiem co myśleć.
-Ja też. Chodź.
Care zgasiła silnik i wysiadła z samochodu. Otworzyła drzwi i weszła do środka. Podążyłam za nią.
-Może obejrzymy jakiś film?
-Chętnie, ale… – Przerwał mi dźwięk wiadomości. – Moment. – Sprawdziłam telefon. Wiadomość była od Bonnie, która napisała mi, że coś jej wypadło i spotkamy się o szóstej. Odpisałam jej, że w porządku. – Jednak mogę. To co oglądamy?
-Proponuję Koszmar z ulicy Wiązów.
-Może być. Robimy popcorn?
-Oczywiście.
Poszperałyśmy w kuchni Care. Zanim jednak znalazłyśmy kukurydzę z szafek wyciągnęłyśmy chipsy o smaku kurczaka i chipsy tortilla. Caroline dalej szukała kukurydzy a ja zaczęłam przygotowywać sos serowy i salsę. Gdy robiłam ten drugi blondynka znalazła kukurydzę i zaczęła ją prażyć. Chwilę później popcorn i oba rodzaje chipsów wylądowały w miskach a w niewielkich salaterkach znalazły się sosy. Zaniosłyśmy to na stół, wróciłyśmy po zimną colę oraz szklanki, zasłoniłyśmy okna i włączyłyśmy film.
Co chwilę darłyśmy się jak wariatki, ale i tak było świetnie. Gdy sprzątałyśmy, umówiłam się z Care na zakupy. Pożegnałam się z przyjaciółką i poszłam do Bonnie. Punktualnie o szóstej zadzwoniłam do drzwi. Mulatka otworzyła mi drzwi i zaprosiła do środka. Skierowałyśmy się stronę jej pokoju.
-A więc, o co chodzi? – spytałam, gdy usiadłam na łóżku.
-Masz może jakiś lapis lazuli?
-A dlaczego pytasz?
-Stefan poprosił mnie, bym stworzyła dla Ciebie coś, co chroniłoby Cię przed słońcem. Wywrócił cały pensjonat do góry nogami, ale nic nie znalazł. U mnie też nic nie było. Dlatego pytam Cię o to.
-To miłe z waszej strony, ale nie musicie…
-Wiesz co się stanie bez pierścienia?!
-Wiem, ale nie o to chodzi. Ja już mam…
-Od kogo?
-Od Damona – powiedziałam i pokazałam jej prezent od niebieskookiego wampira.
-Mogę go zobaczyć?
Zdjęłam pierścionek i podałam go Bonnie. Dziewczyna uważnie go obejrzała z różnych stron i mówiła coś pod nosem.
-Wydaje mi się, że wszystko jest z nim w porządku. Daj mi kilka minut, dobrze?
-Jasne.
Moja przyjaciółka wyszła z pokoju. Ja tym czasem z ciekawości przejrzałam księgę, która leżała na biurku. Nic z niej nie rozumiałam, więc odłożyłam ją na miejsce. Zaczęłam spacerować po pokoju. Stanęłam obok okna i obserwowałam ulicę. Po chwili mój wzrok spoczął na książce leżącej na parapecie. Jej tytuł brzmiał Przygody Robinsona Crusoe. Wzięłam ją do ręki, otworzyłam i zaczęłam czytać. Przeczytałam kilka stron, gdy nagle ktoś wszedł do środka. Była to Bonnie.
-Wszystko jest z nim w porządku. Został zaczarowany niecały wiek temu. Nie wiem tylko skąd on go miał. Ani jak to możliwe, że działa na Ciebie. – powiedziała i podała mi pierścionek.
-Ja też nie mam pojęcia – mruknęłam, zakładając lapis lazuli.
-Może zrobimy jakąś sałatkę? – Pokiwałam w odpowiedzi głową.
Zeszłyśmy na dół, włączyłyśmy muzykę i naszykowałyśmy warzywa. Śpiewałyśmy piosenkę, która aktualnie leciała, krojąc warzywa, gdy nagle mulatka rozcięła się i to dość mocno. Gdy poczułam zapach krwi nie mogłam zapanować nad sobą. Byłam głodna, a krew płynąca z palca dziewczyny nasilała mój głód.
Zaatakowałam przyjaciółkę. Wgryzłam się w nadgarstek, pijąc płyn, który łagodził palący ból w środku. Ignorowałam protesty dziewczyny, przygniatając ją do ściany. Czarownica powoli bladła, jednak ja dalej wysysałam z niej krew, bez której żadna z nas, na swój własny sposób, nie umiałaby żyć. Nagle ktoś odsunął mnie od Bonnie i walnęłam plecami w przeciwległą ścianę. Chciałam zaatakować tego kogoś, lecz gdy zobaczyłam kim jest napastnik, zatrzymałam się. Był to Stefan.
-Eleno, idź do mojego auta.
Wyszłam na dwór i zamiast wsiąść do samochodu pobiegłam do pensjonatu. Zbiegłam do piwnicy. Otworzyłam lodówkę, w której było kilkanaście woreczków krwi. Rozerwałam pierwszy z nich, rozlewając przy okazji niemal całą jego zawartość połowę. Otwieranie kolejnych woreczków poszło mi lepiej, jednak i tak rozlewałam sporą ilość. Byłam tak spragniona, że nie przeszkadzał mi jej zwierzęcy zapach. W końcu zaspokoiłam swoje pragnienie i zamknęłam lodówkę. Widząc pobojowisko, usiadłam pod ścianę.
Dopiero teraz dotarło do mnie to, co zrobiłam. Zaatakowałam moją najlepszą przyjaciółkę i omal jej nie zabiłam! Dobrze, że Stefan był w pobliżu. I powstrzymał mnie przed popełnieniem najgorszego błędu jaki mogłam zrobić. Siedziałam i zastanawiałam się, jaka ja jestem nierozważna! Mogłam powiedzieć prawdę Stefanowi. Że nadal byłam głodna. Moje rozmyślenia przerwały czyjeś kroki na górze. Poderwałam się. Rozejrzałam się pospiesznie, w końcu zauważyłam drewniany kołek, leżący na podłodze obok lodówki. Podniosłam go i otworzyłam drzwi. Powoli wchodziłam do góry, gdy nagle ktoś przywarł do mnie. Chciałam wbić mu kołek, ale ta osoba tylko mnie trzymała a po chwili pocałowała delikatnie.
-Eleno, już myślałem, że coś Ci się stało. Zniknęłaś tak nagle… Jak to możliwe, że nie spłonęłaś? – spytał mnie Stefan.
-Mam pierścień. Co z Bonnie? Czy ona… - bałam się powiedzieć słowo ,,martwa”
-Żyje. Dałem jej swojej krwi. Nic jej nie będzie. Od kogo go masz?
-Ja, przepraszam. Skłamałam. Byłam głodna, ale nie chciałam Cię martwić.
-Eleno, nie obwiniaj się tak. Początki zawsze są trudne. – Próbował mnie pocieszyć.
-Omal nie zabiłam Bonnie!
-Nic jej nie będzie. Obiecuję Ci to.
-Ale nie odezwie się do mnie więcej.
-Zobacz, przejdzie jej.
-Mam nadzieję. Pójdę się umyć a potem zajmę się piwnicą – powiedziałam.
-Ja się nią zajmę – odparł wampir.
-Na pewno? – Stefan pokiwał głową. – No dobrze.
Poszłam po schodach do góry. Położyłam na stoliku kołek i znów weszłam po schodach. W pokoju naszykowałam sobie rzeczy potrzebne do kąpieli i weszłam do łazienki. Zrzuciłam z siebie brudne ubrania i wrzuciłam je do miski z ciepłą wodą. Do wanny wlałam płynu i odkręciłam kurek z ciepłą wodą. Gdy w środku było pełno piany i wody weszłam do wanny i leżałam w niej. W końcu umyłam swoje ciało, włosy i wypuściłam wodę. Ubrałam się w pidżamę, zmyłam makijaż i zajęłam się włosami. Wysuszyłam i rozczesałam je dokładnie, po czym zeszłam do Stefana.
-A teraz opowiesz mi, skąd ma lapis lazuli – powiedział a ja opowiedziałam mu wszystko co wiedziałam.
-Eleno? – spytał Jeremy kładąc pustą szklankę na stole. – W porządku?
-Dlaczego?
-Co dlaczego?
-Dlaczego nie powstrzymałeś go przed odejściem?! – wykrzyknęłam a po policzkach pociekły mi łzy.
-A co mogłem zrobić? Znasz go, jeśli sobie coś postanowi to tak musi być. Po trupach do celu.
Mruknęłam z niezadowoleniem i podałam Jeremy’emu list. O co chodziło wampirowi? Jak mam żyć normalnie? Jestem wampirem, a wampiry nie żyją normalnie. Czyżby odpowiedź kryła się w czarnym pudełeczku?
Sięgnęłam po nie i otworzyłam je. To co ujrzałam zaskoczyło mnie. W środku był średniej wielkości pierścień z lapis lazuli. Na obrączce ze srebra wygrawerowany został kształt kwiatka. Z miejsc, gdzie płatki złączały się, wystawały zdobienia, które przytrzymywały okrągły i gładki kamień. Po bokach były również zdobienia, które nadawały pierścieniowi jeszcze ładniejsze urok. Zakochałam się w nim od pierwszego wejrzenia. Był zarazem taki zwyczajny a z drugiej strony taki wspaniały.
-Och Damon… – szepnęłam, a w moich oczach ponownie zaśliniły łzy. W mojej głowie pojawiło się wiele pytań. Skąd Damon miał wolny pierścień? I kiedy udało mu się zanieść go do Bonnie? Zamknęłam pudełeczko.
-W porządku?
-Tak Jer, tylko… – zamilkłam i pokazałam mu pierścionek. Jer lekko się uśmiechnął na jego widok. Zapadła krępująca cisza. Niemieliśmy o czym rozmawiać. Sięgnęłam po kolejne ciasteczko. – Sam robiłeś?
-Tak. Nie smakują Ci?
-Wręcz przeciwnie. Są przepyszne.
-Cieszę się. Jak się czujesz w związku z tym wszystkim?
-Nadal nie wieżę w to, że mogę żyć wiecznie. Damon wyjechał i nie odzywa się do mnie. Nie mam pojęcia jak zareagowały dziewczyny na moją przemianę. Poza tym wszystko jest w porządku. A ty? Jak tam sprawy z Bonnie?
-Cóż… nawet dobrze.
Uśmiechnęłam się. Po chwili nasza rozmowa przeszła na szkołę, jednak oboje nie mieliśmy ochoty o niej rozmawiać, więc zaczęliśmy rozmawiać o rysunkach Jeremy’ego. Dowiedziałam się, że chłopak ma ochotę pójść na studia artystyczne. Mam nadzieję, że uda mu się to oraz, że nie zmieni swoich planów.
Za kwadrans trzecia pożegnałam się z bratem i wyszłam z domu. Ruszyłam szybkim tempem do kawiarni. Po 10 minutach byłam na miejscu. Usiadłam na dowrze pod parasolem i czekałam. Mimo iż nie świeciło słońce, było ciepło i duszno. Na krzesło obok mnie położyłam torebkę. Jednak po chwili wzięłam ją i wyciągnęłam z niej czarne pudełeczko. Otworzyłam je i przyjrzałam się ponownie pierścionkowi. Już miałam go założyć na palec, gdy nagle pojawiła się kelnerka. Schowałam lapis lazuli do lewej kieszeni spodni a kelnerka zapytała mnie czy chciałabym coś zamówić. Powiedziałam, że tak i poprosiłam o dwie kawy mrożone i dwa kawałki tiramisu. Siedziałam i rozmyślałam o liście od Damona, kiedy nagle ktoś zasłonił mi oczy.
-Caroline, mogłabyś wziąć ręce z moich oczu?
-Jasne – odpowiedziała i usiadła naprzeciwko mnie.
Miała na sobie swoją ulubioną żółtą sukienkę, czarne bolerko i botki na niewielkim obcasie oraz małą złotą torebkę przerzuconą przez ramię.
-Przepraszam za spóźnienie.
-Sama niedawno przyszłam.
-I jak się czujesz?
-Bywało lepiej. Najgorsze w tym jest to, że Da…
-Wiem, Damon wyjechał. Bez niego będzie lepiej.
-Mylisz się! Bez niego, czuję się tak jak Ty bez Tylera.
Care chciała coś powiedzieć, jednak pojawiła się kelnerka z zamówieniem. Podziękowałyśmy jej i popijałyśmy kawę w milczeniu.
-Eleno? – Blondynka przerwała ciszę między nami. – Nie chcę Cię denerwować czy coś, ale jesteś ze Stefanem, nie Damonem, więc nie powinnaś za nim tęsknić.
-Wiem. Ale nie znasz najnowszych wieści. Pamiętasz jak pokłóciłam się z Mattem, tuż przed wypadkiem?
-O to, że on miał wszystko zaplanowane… - zaczęła, ale ja jej przerwałam.
-Tak, dokładnie. Byłam na odludziu i wtedy spotkałam Damona. Porozmawialiśmy chwilę, a potem on sprawił, że zapomniałam o tym. Później znów to zrobił. Jednak wcześniej wyznał mi miłość. Potem dodał, że nie zasługuje na mnie, ale Stefan tak. Mówił jeszcze, że chciałby bym to pamiętała, ale jednak i tak kazał mi o tym zapomnieć.
-Eleno, nie wiem co powiedzieć… Jeśli nadal Cię kocha, to wróci.
-Nie, Care, on nie wróci. On odszedł. Przeze mnie i mój wybór. Sądzę…
-…że to była zła decyzja wybierając Stefana?
-Dokładnie. A teraz jest już za późno. Nie odbiera on moich telefonów, nie wiem gdzie pojechał. Czy nadal coś do mnie czuje…
-Cii, Eleno. Jeszcze wszystko się ułoży, zobaczysz.
-Mam nadzieję.
Jadłyśmy ciasto i popijałyśmy kawę. Przerzuciłyśmy się na całkiem neutralny temat. Dzięki rozmowie z moją przyjaciółką poczułam się jak człowiek. Kilka razy nawet zaśmiałam się. Gdy skończyłyśmy i zapłaciłyśmy rachunek.
-Idziemy do mnie?
Spojrzałam na wyświetlacz mojego telefonu. Do spotkania z Bonnie miałam jeszcze dość dużo czasu, więc zgodziłam się na propozycje. Blondynka wstała, a ja wsadziłam komórkę do torebki. Caroline wyszła spod parasola a ja podniosłam się z krzesła. Dziewczyna wyszła z kawiarni. Chciałam pójść za nią, ale moja torba zaczepiła się o krzesło. Miałam zamiar pójść za nią, ale zatrzymałam się, widząc słońce. Care znalazła się obok mnie.
-Teraz to nie znajdziemy się u mnie tak szybko – jęknęła i usiadła na oparciu krzesła.
-Znajdziemy.
-Jak?! – krzyknęła, ale gdy kilka ludzi się odwróciło ściszyła ton – Chcesz wyjść i spłonąć? Z tego co wiem, to nie masz lapis lazuli.
Uśmiechnęłam się do przyjaciółki i włożyłam rękę do kieszeni. Wymacałam pierścionek i założyłam go lekko na palec.
-Mam kolejne newsy – rzuciłam, wyciągając rękę. Poprawiłam biżuterię i pokazałam dłoń wampirzycy, która wstała i uważnie przyjrzała się pierścieniowi.
-Kiedy Stefanowi udało się załatwić to cudo?
-To nie Stefana zasługa. To Damon. Chodźmy.
-Czekaj, jesteś pewna, że on działa?
-Ufam mu – odpowiedziałam i mimo protestów dziewczyny wyszłam na słońce. Byłam pewna, że nic mi nie będzie i… miałam rację. Promienie słońca przyjemnie ogrzewały moją twarz. – Mówiłam – dodałam i pociągnęłam ją za rękę, gdy nic mi się niestało.
Caroline ruszyła w stronę swojego samochodu, a chwilę później jechałyśmy do jej domu w milczeniu. Patrzyłam na pierścień i rozmyślałam o Damonie. Gdzie jest? Co teraz robi? Czy tęskni za mną? Czy kiedykolwiek wróci? Te pytania i podobne chodziły mi po głowie.
-Eleno? – Odwróciłam się w kierunku blondynki. – Czy Damom zostawił coś jeszcze?
-Tak, list. – odparłam i wyciągnęłam go z torebki i zaczęłam czytać na głos tekst z kartki. – On mnie czasem denerwuje! Jak ja mam o nim zapomnieć?! Powiedz mi, jak?!
-Pewnie to nie możliwe.
-Żebyś wiedziała! I jeszcze ten pierścionek! Nie wiem co myśleć.
-Ja też. Chodź.
Care zgasiła silnik i wysiadła z samochodu. Otworzyła drzwi i weszła do środka. Podążyłam za nią.
-Może obejrzymy jakiś film?
-Chętnie, ale… – Przerwał mi dźwięk wiadomości. – Moment. – Sprawdziłam telefon. Wiadomość była od Bonnie, która napisała mi, że coś jej wypadło i spotkamy się o szóstej. Odpisałam jej, że w porządku. – Jednak mogę. To co oglądamy?
-Proponuję Koszmar z ulicy Wiązów.
-Może być. Robimy popcorn?
-Oczywiście.
Poszperałyśmy w kuchni Care. Zanim jednak znalazłyśmy kukurydzę z szafek wyciągnęłyśmy chipsy o smaku kurczaka i chipsy tortilla. Caroline dalej szukała kukurydzy a ja zaczęłam przygotowywać sos serowy i salsę. Gdy robiłam ten drugi blondynka znalazła kukurydzę i zaczęła ją prażyć. Chwilę później popcorn i oba rodzaje chipsów wylądowały w miskach a w niewielkich salaterkach znalazły się sosy. Zaniosłyśmy to na stół, wróciłyśmy po zimną colę oraz szklanki, zasłoniłyśmy okna i włączyłyśmy film.
Co chwilę darłyśmy się jak wariatki, ale i tak było świetnie. Gdy sprzątałyśmy, umówiłam się z Care na zakupy. Pożegnałam się z przyjaciółką i poszłam do Bonnie. Punktualnie o szóstej zadzwoniłam do drzwi. Mulatka otworzyła mi drzwi i zaprosiła do środka. Skierowałyśmy się stronę jej pokoju.
-A więc, o co chodzi? – spytałam, gdy usiadłam na łóżku.
-Masz może jakiś lapis lazuli?
-A dlaczego pytasz?
-Stefan poprosił mnie, bym stworzyła dla Ciebie coś, co chroniłoby Cię przed słońcem. Wywrócił cały pensjonat do góry nogami, ale nic nie znalazł. U mnie też nic nie było. Dlatego pytam Cię o to.
-To miłe z waszej strony, ale nie musicie…
-Wiesz co się stanie bez pierścienia?!
-Wiem, ale nie o to chodzi. Ja już mam…
-Od kogo?
-Od Damona – powiedziałam i pokazałam jej prezent od niebieskookiego wampira.
-Mogę go zobaczyć?
Zdjęłam pierścionek i podałam go Bonnie. Dziewczyna uważnie go obejrzała z różnych stron i mówiła coś pod nosem.
-Wydaje mi się, że wszystko jest z nim w porządku. Daj mi kilka minut, dobrze?
-Jasne.
Moja przyjaciółka wyszła z pokoju. Ja tym czasem z ciekawości przejrzałam księgę, która leżała na biurku. Nic z niej nie rozumiałam, więc odłożyłam ją na miejsce. Zaczęłam spacerować po pokoju. Stanęłam obok okna i obserwowałam ulicę. Po chwili mój wzrok spoczął na książce leżącej na parapecie. Jej tytuł brzmiał Przygody Robinsona Crusoe. Wzięłam ją do ręki, otworzyłam i zaczęłam czytać. Przeczytałam kilka stron, gdy nagle ktoś wszedł do środka. Była to Bonnie.
-Wszystko jest z nim w porządku. Został zaczarowany niecały wiek temu. Nie wiem tylko skąd on go miał. Ani jak to możliwe, że działa na Ciebie. – powiedziała i podała mi pierścionek.
-Ja też nie mam pojęcia – mruknęłam, zakładając lapis lazuli.
-Może zrobimy jakąś sałatkę? – Pokiwałam w odpowiedzi głową.
Zeszłyśmy na dół, włączyłyśmy muzykę i naszykowałyśmy warzywa. Śpiewałyśmy piosenkę, która aktualnie leciała, krojąc warzywa, gdy nagle mulatka rozcięła się i to dość mocno. Gdy poczułam zapach krwi nie mogłam zapanować nad sobą. Byłam głodna, a krew płynąca z palca dziewczyny nasilała mój głód.
Zaatakowałam przyjaciółkę. Wgryzłam się w nadgarstek, pijąc płyn, który łagodził palący ból w środku. Ignorowałam protesty dziewczyny, przygniatając ją do ściany. Czarownica powoli bladła, jednak ja dalej wysysałam z niej krew, bez której żadna z nas, na swój własny sposób, nie umiałaby żyć. Nagle ktoś odsunął mnie od Bonnie i walnęłam plecami w przeciwległą ścianę. Chciałam zaatakować tego kogoś, lecz gdy zobaczyłam kim jest napastnik, zatrzymałam się. Był to Stefan.
-Eleno, idź do mojego auta.
Wyszłam na dwór i zamiast wsiąść do samochodu pobiegłam do pensjonatu. Zbiegłam do piwnicy. Otworzyłam lodówkę, w której było kilkanaście woreczków krwi. Rozerwałam pierwszy z nich, rozlewając przy okazji niemal całą jego zawartość połowę. Otwieranie kolejnych woreczków poszło mi lepiej, jednak i tak rozlewałam sporą ilość. Byłam tak spragniona, że nie przeszkadzał mi jej zwierzęcy zapach. W końcu zaspokoiłam swoje pragnienie i zamknęłam lodówkę. Widząc pobojowisko, usiadłam pod ścianę.
Dopiero teraz dotarło do mnie to, co zrobiłam. Zaatakowałam moją najlepszą przyjaciółkę i omal jej nie zabiłam! Dobrze, że Stefan był w pobliżu. I powstrzymał mnie przed popełnieniem najgorszego błędu jaki mogłam zrobić. Siedziałam i zastanawiałam się, jaka ja jestem nierozważna! Mogłam powiedzieć prawdę Stefanowi. Że nadal byłam głodna. Moje rozmyślenia przerwały czyjeś kroki na górze. Poderwałam się. Rozejrzałam się pospiesznie, w końcu zauważyłam drewniany kołek, leżący na podłodze obok lodówki. Podniosłam go i otworzyłam drzwi. Powoli wchodziłam do góry, gdy nagle ktoś przywarł do mnie. Chciałam wbić mu kołek, ale ta osoba tylko mnie trzymała a po chwili pocałowała delikatnie.
-Eleno, już myślałem, że coś Ci się stało. Zniknęłaś tak nagle… Jak to możliwe, że nie spłonęłaś? – spytał mnie Stefan.
-Mam pierścień. Co z Bonnie? Czy ona… - bałam się powiedzieć słowo ,,martwa”
-Żyje. Dałem jej swojej krwi. Nic jej nie będzie. Od kogo go masz?
-Ja, przepraszam. Skłamałam. Byłam głodna, ale nie chciałam Cię martwić.
-Eleno, nie obwiniaj się tak. Początki zawsze są trudne. – Próbował mnie pocieszyć.
-Omal nie zabiłam Bonnie!
-Nic jej nie będzie. Obiecuję Ci to.
-Ale nie odezwie się do mnie więcej.
-Zobacz, przejdzie jej.
-Mam nadzieję. Pójdę się umyć a potem zajmę się piwnicą – powiedziałam.
-Ja się nią zajmę – odparł wampir.
-Na pewno? – Stefan pokiwał głową. – No dobrze.
Poszłam po schodach do góry. Położyłam na stoliku kołek i znów weszłam po schodach. W pokoju naszykowałam sobie rzeczy potrzebne do kąpieli i weszłam do łazienki. Zrzuciłam z siebie brudne ubrania i wrzuciłam je do miski z ciepłą wodą. Do wanny wlałam płynu i odkręciłam kurek z ciepłą wodą. Gdy w środku było pełno piany i wody weszłam do wanny i leżałam w niej. W końcu umyłam swoje ciało, włosy i wypuściłam wodę. Ubrałam się w pidżamę, zmyłam makijaż i zajęłam się włosami. Wysuszyłam i rozczesałam je dokładnie, po czym zeszłam do Stefana.
-A teraz opowiesz mi, skąd ma lapis lazuli – powiedział a ja opowiedziałam mu wszystko co wiedziałam.
~Damon~
Nowy Jork jest piękny w nocy. Jestem tu dopiero drugi dzień a to miasto już przypadło mi do gustu. W końcu, Nowy Jork, to ,,miasto, które nigdy nie śpi”. W sumie nie dziwę się, tyle tu klubów i ciekawych miejsc do zwiedzenia.
-Damon, idziemy? – usłyszałem głos Alex, u której aktualnie mieszkałem.
-Jasne – odparłem i wyszedłem z łazienki, by spojrzeć na rudowłosą dziewczynę ubraną w krótką, wyzywającą i czarną sukienkę.
Pomogłem jej ubrać czarną kurtkę, a następnie wsiedliśmy do windy i zjechaliśmy na dół. Na dworze czekała zamówiona taksówka, która miała nas zabrać na imprezę w jednym z najlepszych klubów Manhattanu. Portier otworzył nam drzwi i wsiedliśmy do środka. Taksówka ruszyła a mój telefon zadzwonił. Dzwonił mój brat. Niechętnie odebrałem telefon.
-Tak, Stefaniu?
-Damon, coś Ci mówiłem.
-Czego chcesz?
-Nie chcę tego mówić, ale Elena Cię potrzebuje.
-A co nie wystarczasz jej? – spytałem ironicznie.
-Damon, przestań! Proszę Cię tylko o jedno. Wróć do domu. Nie mogę pomóc Elenie. Ona wpada w szał, gdy czuje krew.
-Nic dziwnego, jak podajesz jej zwierzęcą krew. Elena jest za młoda.
-Ona dziś zaatakowała Bonnie.
-Zabiła wiedźmę? – zapytałem z nadzieją w głosie.
-Nie, na szczęście nie. Właśnie po to jesteś tu potrzebny.
-Daj jej ludzką krew – powiedziałem tak cicho by kierowca i Alex nie usłyszeli.
-Tylko Ty możesz jej w tym pomóc. To Ty jesteś lepszy w opamiętaniu się.
-Zaskakujesz mnie! Przyznajesz, że jestem w czymś lepszy. Dzięki! Muszę kończyć.
-Jeszcze jedno… – powiedział szybko, poczekałem a on dokończył – Dziękuję.
-Za co?
-Za pierścionek, który dałeś Elenie.
-A o to chodzi. A teraz…
-Przemyśl sobie moją prośbę – rzucił zanim się rozłączyłem.
Taksówka dojechała pod miejsce. Zapłaciłem za kurs i wysiadłem z auta, przytrzymując drzwi. Dziewczyna uśmiechnęła się i wysiadła. Zamknąłem drzwi i chwyciłem dziewczynę za rękę. Razem weszliśmy do lokalu, by porządnie zaszaleć. Czuję, że ta noc będzie długa i wyczerpująca. Czas zaszaleć!
~Narracja
3-osobowa~
Mulatka weszła do ciemnego pomieszczenia. Zapaliła światło i zeszła po schodach.
-Cześć Klaus – powiedziała do ciemnowłosego chłopaka siedzącego w fotelu.
-Moja mała czarownica! – wykrzyknął i odłożył książkę na stół. – Jak Ci idzie szukanie zaklęcia?
-Potrzebuję jeszcze czasu.
Klaus podszedł do niej.
-Coś kiepsko dziś wyglądasz – stwierdził i dokładnie ją obejrzał.
-Przestań! – krzyknęła i wyrwała się mu. – Elena mnie zaatakowała.
-Jak to, Elena? Przecież ona nie jest wampirem, prawda? – zapytał przestraszony.
-I tu się mylisz. – powiedziała i usiadła z fotelu. – Lepiej usiądź – dodała i poczekała aż chłopak usiądzie.
Gdy rozsiadł się wygodnie w fotelu, dziewczyna zaczęła opowieść. Z każdym kolejnym słowem wyraz jego twarzy był coraz bardziej wściekły, a jego oczy zaczynały błyszczeć złowrogo. Mulatka skończyła, a on zerwał się z fotela i z nadludzką siłą podniósł go, by następnie rzucić nim w kierunku ściany. Nastąpił ogromny huk, fotel rozwalił się, a w ścianie pojawiła się dziura.
-Teraz nie mam czego tutaj szukać.
-Mylisz się Klaus. Jest tutaj osoba, na której Ci zależy.
-Caroline – powiedział, a na jego ustach pojawił się lekki uśmiech. – Ja do niej… - nie dokończył, bo przerwała mu mulatka.
-Możesz mówić, że tak nie jest, ale teraz, gdy jesteś w ciele Tylera odczuwasz również i jego emocje. A on bardzo ją kocha. Ty również.
Wstała i weszła po schodach, zostawiając go samego. Zatrzymała się na szczycie i odwróciła.
-Wpadnę jutro. Przynieść Ci coś? – zapytała, lecz gdy nie usłyszała odpowiedzi, westchnęła i opuściła pomieszczenie zamykając za sobą drzwi.
Mulatka weszła do ciemnego pomieszczenia. Zapaliła światło i zeszła po schodach.
-Cześć Klaus – powiedziała do ciemnowłosego chłopaka siedzącego w fotelu.
-Moja mała czarownica! – wykrzyknął i odłożył książkę na stół. – Jak Ci idzie szukanie zaklęcia?
-Potrzebuję jeszcze czasu.
Klaus podszedł do niej.
-Coś kiepsko dziś wyglądasz – stwierdził i dokładnie ją obejrzał.
-Przestań! – krzyknęła i wyrwała się mu. – Elena mnie zaatakowała.
-Jak to, Elena? Przecież ona nie jest wampirem, prawda? – zapytał przestraszony.
-I tu się mylisz. – powiedziała i usiadła z fotelu. – Lepiej usiądź – dodała i poczekała aż chłopak usiądzie.
Gdy rozsiadł się wygodnie w fotelu, dziewczyna zaczęła opowieść. Z każdym kolejnym słowem wyraz jego twarzy był coraz bardziej wściekły, a jego oczy zaczynały błyszczeć złowrogo. Mulatka skończyła, a on zerwał się z fotela i z nadludzką siłą podniósł go, by następnie rzucić nim w kierunku ściany. Nastąpił ogromny huk, fotel rozwalił się, a w ścianie pojawiła się dziura.
-Teraz nie mam czego tutaj szukać.
-Mylisz się Klaus. Jest tutaj osoba, na której Ci zależy.
-Caroline – powiedział, a na jego ustach pojawił się lekki uśmiech. – Ja do niej… - nie dokończył, bo przerwała mu mulatka.
-Możesz mówić, że tak nie jest, ale teraz, gdy jesteś w ciele Tylera odczuwasz również i jego emocje. A on bardzo ją kocha. Ty również.
Wstała i weszła po schodach, zostawiając go samego. Zatrzymała się na szczycie i odwróciła.
-Wpadnę jutro. Przynieść Ci coś? – zapytała, lecz gdy nie usłyszała odpowiedzi, westchnęła i opuściła pomieszczenie zamykając za sobą drzwi.
Pierścionek Eleny jest podobny do tego pod spodem. Różnica jest niewielka - kamień jest gładszy a obramowanie bardziej ,, srebrne".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Każdy komentarz jest dla mnie jak skarb. Dzięki nim wiem, że mam dla kogoś pisać, wiem, że na tym świecie są ludzie, którzy cieszą się z każdego nowego rozdziału i czekają niecierpliwe na każdą kolejną część wytworu mojej wyobraźni.
Za każde kolejne serdecznie dziękuję,
Claire.