środa, 1 maja 2013

Rozdział XIV – Gdzie Ty się do cholery podziewasz?!

Wake Me Up When September Ends

Następnego dnia rano ja, Elena i Stefan siedzieliśmy u nas w salonie, dyktując o wydarzeniach poprzedniej nocy. Kolejny raz spróbowałem dodzwonić się do mojej siostry, jednak wszystkie moje próby były na nic. Za każdym razem odzywała się poczta.
-Na pewno nic więcej nie wiesz? – spytałem, chyba już po raz setny, mojego brata.
-Przecież mówiłem już, że nic więcej Elizabeth mi nie powiedziała – odpowiedział wyraźnie zdenerwowany, nachylając się w moją stronę. – Czy muszę to powtarzać kolejny raz?
W odpowiedzi wzruszyłem tylko ramionami i spojrzałem na Elenę, która siedziała bez ruchu w fotelu naprzeciw mnie.
-Czemu chcesz ją znaleźć? O ile pamiętam, to chciałeś by ona zniknęła – przypomniał mi.
-Elizabeth knuje coś z Klausem. Rozmawiali razem a po chwili oboje zniknęli. Znasz Klausa. I jego plany. Poznaliśmy również Elizabeth. Co prawda trochę, ale poznaliśmy. Za każdy razem miała idealny plan ataku. Ta dwójka razem stanowi niebezpieczeństwo – wyjaśniłem pospiesznie. – Poza tym, to nasza siostra!
-Elizabeth mówiła, że Klaus nie ma z tym nic wspólnego – odparł Stefan, wstał i podszedł do barku.
-Zostaw moją whisky! – warknąłem, widząc co robi.
-Daj spokój, Damon.
Rzuciłem go poduszką, jednak ten złapał ją w locie i odrzucił w moją stronę. Chwyciłem ją , po czym położyłem ją na sofę. Ze stołu wziąłem telefon i ponownie wybrałem numer Elizabeth. Przyłożyłem telefon do ucha, licząc w myślach sygnały.
-Nie odbierze – powiedział mój brat.
-Klaus – odezwała się nagle Elena, a my obaj spojrzeliśmy na nią pytająco. – No wiecie – zaczęła niepewnie – on może coś wiedzieć. Przecież widzieliśmy ich i Kola razem w Grillu. Jeszcze mogę spytać się Wolfe’a…
-Wykluczone! – wykrzyknąłem, rozłączając się, za nim w słuchawce rozległby się nagrany automatycznie głos mojej siostry. – Wiesz, że on jest niebezpieczny.
-Nic mi nie zrobi w biały dzień. Zaczepię go na szkolnym boisku. Nie odważy się zaatakować wśród ludzi. Dam sobie radę – zapewniła mnie Elena. – Poza tym, teraz nie ma pełni.
-No dobrze – zgodziłem się niechętnie.
Elena uśmiechnęła się do mnie, mówiąc, że będzie dzwonić. Ubrała płaszcz oraz szalik i chwilę później już była na dworze, a następnie pojechała do szkoły.

~Klaus~

Właśnie wracałem z spaceru, gdy pod mój dom zajechał samochód Eleny. Zdziwiłem się, widząc ją tutaj, jednak postanowiłem nie pokazywać tego po sobie.
-Co Cię do nas sprowadza?
-Jesteś sam? – odpowiedziała pytaniem na pytanie, podchodząc bliżej.
Przemiana w wampira zmieniła ją. Wcześniej była bojaźliwa i pewnością nie przyszłaby sama z siebie w paszczę lwa. A teraz? Stała się twardsza i starała się kryć swoje słabości, jednak zdążyłem ją poznać – dziewczyna obawiała się starty bliskich jej osób.
-Chyba tak. Rebekah poszła na zakupy, Kol wyrywa dziewczyny, a Elijah miał gdzieś pojechać. O co chodzi?
-Nie o co, ale o kogo – powiedziała i ruszyła w stronę drzwi.
Weszliśmy do środka, a następnie skierowaliśmy się do salonu. Brunetka ściągnęła szalik, powiesiła go na fotelu, po czym usiadła na brzegu mebla.
-A więc? Kto jest aż tak ważny, że zdecydowałaś się tu przyjechać?
-Elizabeth. Wiesz gdzie ona jest?
Tym pytaniem zbiła mnie z pantałyku. Zmarszczyłem brwi i przeczesałem palcami włosi, zerkając na gościa.
-Jak to gdzie ona jest?
-Proszę Cię, Klaus, nie udawaj. Widziałam was razem. Na pewno coś wiesz. Dokąd pojechała Elizabeth?
Nie wiedziałem co powiedzieć. Wykręciłem numer do wampirzycy, jednak ta nie odbierała. Gdy włączyła się poczta głosowa, rozłączyłem się. Obracałem telefon w dłoni, zastanawiając się.
-Nie ma jej w domu? – spytałem w końcu.
-No nie ma. Damon dzwonił do niej miliony razy i nic. Ciągle włącza się poczta!
-Gdzie się podziewasz, Elizabeth? – szepnąłem.
-Nic nie wiesz? – spytała zaskoczona dziewczyna.
Pokręciłem głową w odpowiedzi.
-W tak razie, o czym rozmawialiście wczoraj na imprezie?
-Elle obiecała mi pomóc. W zamian miałem coś dla niej zrobić. Wczoraj powiedziała mi, że nie potrzebuje już mojej pomocy. Dodała jeszcze, że mam zapomnieć o tej sprawie.
-Czyli nie wyprowadzałeś tej dziewczyny, by zwabić Stefana w pułapkę?
-Nie. Ona… zaraz. Jaką pułapkę?
-O tym później – zarządziła Elena. – Co chciałeś od tej dziewczyny?
-Chciałem omówić z nią kwestie konkursu.
-Na szkolnej potańcówce? – Elena nie dowierzała moim słowom. – Mógłbyś wymyślić coś bardziej realistycznego.
-Wieczorem dostałem dokładniejsze informacje. Opowiedz o co chodzi z tą pułapką – nakazałem jej poprzez hipnozę.
-Stefan poszedł za Tobą, bo myślał, że coś knujesz. Potem został zaatakowany. Okazało się, że to była Elizabeth. Mówiła, że potrzebuje krwi Stefana, by uwolnić swoją przyjaciółkę. Pobrała więc krew od Stefana, wbiła mu kołek i zniknęła. Gdy ja i Damon go znaleźliśmy i dowiedzieliśmy się co się stało pojechaliśmy do Elizabeth, ale tam jej nie było – opowiedziała brązowooka, patrząc się na mnie.
-A to mała i przebiegła dziewczynka – mruknąłem kręcąc głową.
-Co masz na myśli?
-Taki był jej plan. Chciała bym pomógł jej w tym, ale wczoraj zmieniła zdanie i powiedziała, że nie chce jednak mojej pomocy. Myślałem, że zrezygnowała z tego, a tu proszę. Sądziłem, że ona przestała mnie już zadziwiać, jednak…
-Wiesz coś o tym planie? – Elenka była strasznie ciekawska. Pewnie liczyła na to, że udzielę jej szczegółowych informacji. Szkoda tylko, że sam nie wiele wiem. Ja praktycznie nic nie wiem.
-Tylko tyle, że potrzebowała krwi Stefana.
Moja towarzyszka westchnęła ciężko. Wstała i założyła szalik, po czym skierowała się w kierunku drzwi.
-Dzięki przynajmniej za takie informacja – powiedziała i spróbowała się do mnie uśmiechnąć, ale zamiast uśmiechu na jej twarzy zagościł grymas. – W każdym razie zadzwoń, jeśli dowiesz się gdzie może być Elizabeth, albo…
-Elizabeth zniknęła? – spytał Elijah, który właśnie wszedł do środka.
-Tak – odparła Elena i spojrzała na mojego brata.
-Wiesz coś więcej? – zadał kolejne pytanie. W jego głosie słychać było troskę.
-Tyle co nic. Wszystko co wiem powiedziałam Klausowi. On też coś tam wie, więc porozmawiaj z nim, jeśli chcesz się czegoś dowiedzieć. Ja muszę już iść. – Dziewczyna pożegnała się i wyszła.
-No więc? Co wiesz w sprawie zniknięcia Elizabeth? – spytał mnie, siadając na miejscu, które jeszcze kilka chwil temu zajmowała Elena.
Wstałem, nalałem sobie alkoholu do szklanki, po czym opróżniłem go. Spojrzałem na brata, a następnie opowiedziałem mu nowości o naszej małej i słodkiej wampirzycy.

~Elena~

Muszę to przyznać – nie tego spodziewałam się po rozmowie z Klausem. Sądziłam, że będzie coś wiedział na temat zniknięcia Elizabeth, ale niestety. Podjechałam pod szkołę i pokręciłam się tam przez chwilę, jednak nie znalazłam tam nauczyciela. Skierowałam się do sekretariatu, gdzie dowiedziałem się, przy małej pomocy wampirzych zdolności, że nauczyciel wziął jeden dzień wolnego. Zrezygnowana wsiadłam do samochodu i pojechałam pod park. Długo spacerowałam ścieżkami, by w końcu usiąść na ławce. Obserwowałam jak dzieci, które mimo chłodnej pogody, biegają po placu zabaw, podczas gdy ich mamy próbowały je przywołać do porządku. Mimowolnie uśmiechnęłam się, otulając się szczelniej szalikiem, gdy zawiał silniejszy wiatr. Wstałam i właśnie w tym, po przeciwnej stronie placu, zauważyłam Andy’ego, który huśtał jakiegoś małego chłopca na jednej z huśtawek. Powoli zaczęłam zbliżać się w jego kierunku.
-Musimy wracać – powiedział, gdy mnie zobaczył, ściągając z zabawki dziecko.
-Ale ja nie chcę! – zaprotestował malec.
-Dzień dobry – zaczęłam, obserwując jak mężczyzna chowa za sobą chłopca. – Chciałabym z panem porozmawiać.
-Jeśli przysłała Cię Elizabeth, to…
-Nie. Ona nawet nie wie, że teraz tu jestem. Jej tu nawet nie ma.
-Mówiąc tu masz na myśli park?
-Nie. Mam na myśli całe Mystic Falls.
Mężczyźnie wyraźnie ulżyło. Kucnął obok chłopca, mówiąc mu, że może jeszcze poszaleć. Następnie usiadł na ławce i gestem głowy pokazał mi, że mam uczynić to samo. Przycupnęłam w przeciwnym rogu przedmiotu i spojrzałam na brązowowłose dziecko.
-A
więc, Eleno, o czym chciałaś porozmawiać?
-Wiem, co chciał pan pokazać, zadając nam tą dużą pracę w grupach i poruszając temat podobieństwa Elizabeth i Stefana.
-I właśnie z tego powodu tu jesteś?
-Chciał pan, by ludzie dowiedzieli się, że Elizabeth i bracia Salvatore to rodzeństwo – mówiłam, ignorując pytanie nauczyciela – oraz, że są wampirami. Rozumiem, że chciał się pan na niej mścić, ale to nie powód, by wydawać Stefana i Damona.
-Skąd wiesz… - zaczął, spinając mięsnie. Czułam, że chce pobiec po dziecko i ulotnić się stąd jak najszybciej.
-Spokojnie – powiedziałam cicho. – Nie chcę nikogo skrzywdzić. Nie mogłabym tego zrobić ze względu na niego. – Wskazałam głową na biegającego chłopca. – Wiem jaki ból niesie strata rodziców.
-Rodziców? – Mężczyzna rozluźnił się i zaśmiał cicho. – To mój siostrzeniec. Tylko ze względu na Elizabeth nie założyłem jej.
-No właśnie – westchnęłam i postanowiłam przejść do sedna sprawy. – To o niej chciałam porozmawiać.
-Dlaczego właśnie ze mną? – spytał się, spoglądając na mnie.
-Słyszałam waszą kłótnię i pomyślałam, że coś może pan wie coś na temat jej wyjazdu.
-Po prostu Andrew. I Elizabeth nic mi nie mówiła. My się nienawidzimy.
-Wiem. Ale zawsze mogła coś napomnieć.
-Przykro mi, ale nie jestem w stanie Ci pomóc.
Opuściłam zrezygnowana głowę. Ostatni płomień nadziei właśnie zgsnął.
-Cóż… Dziękuję w każdym razie za to, że zgodził się… - Wolfe chrząknął – zgodziłeś się na rozmowę ze mną. – Miałam wstać, gdy zatrzymał mnie głos historyka:
-Czemu o nią pytasz? Z tego co zauważyłem, nie przepadasz za nią.
Podniosłam głowę i spojrzałam na niego. Odgarnęłam włos za ucho.
-Zmieniłam trochę swoje nastawienie do niej. Jej brat chce skontaktować się z nią.
-W takim wypadku życzę wam powodzenia. Przyda się wam, bo Elizabeth jest naprawdę dobra w znikaniu. Jednak z tego co zdążyłem się dowiedzieć, to ona niemal zawsze przebywa w wielkich miastach takie jak np. Los Angeles czy Nowy Jork w ich najbogatszej i najlepszej części.
-Jeszcze raz dziękuję – powiedziałam i wstałam z ławki, posyłając ciemnowłosemu lekki uśmiech.
Ruszyłam w stronę samochodu i wsiadłam do samochodu. Wyciągnęłam telefon, wybierając numer Damona, który odebrał komórkę po pierwszym sygnale.
-I jak, Eleno?
-Jesteś w pensjonacie?
-A gdzie mam być? – spytał się mnie, a w jego głosie wyczułam ironię.
-Damon!
-No co?!
-Nie musisz się tak zachowywać! ­– warknęłam oschle.
-Masz rację. Po prostu cała ta sprawa z Elizabeth… – Damon urwał i wciągnął głośno powietrze. – Ja i ona pożarliśmy się trochę ostatnio i powiedziałem kilka słów, które mogły ją zranić. Kiedy będziesz?
-Już niedługo. O cholera!­ – wykrzyknęłam nagle, zdając sobie sprawę, z tego co robię.
-Coś się stało, Eleno?
-Pod niektórymi względami staję się Twoją kopią – wyznałam, na co on zaśmiał się cicho. – Na przykład teraz, łamię przepisu ruchu drogowego, rozmawiając z Tobą przez komórkę.
-Moja krew – powiedział, a w jego głosie słychać było dumę. Założę się, że uśmiechnął się triumfująco w tym momencie. – Tylko nie daj się złapać, Księżniczko.
-Ale od tego mam moje nowe zdolności, prawda skarbie?
-Czyli bycie wampirem już Ci nie przeszkadza?
-Nie, jeśli mogę być z pewnym niebieskookim, niesamowicie przystojnym brunetem, który jest wampirem. Coś Ci to mówi?
-Domyślam się, kogo masz na myśli…
-A wiesz, że strasznie go kocham?
-Wiem. Poczekaj! On też chce Ci coś powiedzieć. Ten wampir mówi, że też Cię kocha.
-Spróbowałby nie kochać – mruknęłam do słuchawki. – W każdym bądź razie przekaż mu, że zaraz będę.
-Mam Ci przekazać, że on również nie może się doczekać tej chwili. Do zobaczenia, Eleno.
-Pa, Damonie – powiedziałam, cmoknęłam powietrze tuż przy telefonie, rozłączając się.
Jechałam jeszcze może z pół minuty , by w końcu zatrzymać się pod pensjonatem. Wysiadłam z samochodu i skierowałam się w kierunku domostwa. Gdy weszłam do środka zdążyłam się tylko rozebrać, bo Damon złapał mnie od tyłu i pocałował w szyję. Opuściłam płaszcz i szalik, odchylając głowę. Wampir obrócił mnie, porwał w ramiona i po chwili razem wylądowaliśmy na kanapie w salonie. Zaśmiałam się, usadawiając wygodniej na kolanach mojego ukochanego.
-I jak Ci poszło?
W odpowiedzi położyłam głowę na ramieniu mężczyzny, wdychając przy tym jego zapach. Zaczęłam wodzić palcem po torsie Damona, co strasznie mu się spodobało. Zamruczał z przyjemności i nawinął pasmo moich włosów wokół swojego palca.
-Próbujesz uniknąć rozmowy? – spytał, całując mnie w nos.
-Nie – zaprzeczyłam, jednak zrobiłam to trochę za szybko, bo Salvatore złapał mnie za nadgarstki i podniósł mój podbródek, spoglądając mi w oczy.
-Rozmawiałaś z Wolfem?
-Tak – powiedziałam niechętnie. – Wszystko przebiegło dobrze, ale on nic nie wie. Byłam jeszcze u Klausa i…
-Słucham? Gdzie byłaś?!
-No u Klausa – wyszeptałam i spuściłam głowę, pozwalając włosom zasłonić moją twarz.
-Zwariowałaś, Eleno?! On mógł coś Ci zrobić!
-Ale nic mi nie jest – mruknęłam. – Nie złość się. Chciałam dobrze.
Damon westchnął głośno i szybkim ruchem ręki przygarnął mnie do swojego torsu. Wampir trzymał mnie w taki sposób, że nie miałam możliwości wykonania żadnego ruchu. Obróciłam głowę bokiem i oparłam się policzkiem o jego klatkę piersiową.
-Wiem, że chciałaś dobrze, Eleno – powiedział już spokojnym tonem głosu. – Ale gdyby coś Ci się stało, niekoniecznie z winy Klausa, to nie darowałbym sobie tego – mówił dalej, odsłaniając moje włosy. Gdy to zrobił, ujrzałam jego zatroskane spojrzenie, a po chwili poczułam jego usta na swoim czole. – Jesteś moim słońcem, Księżniczko. Nie wyobrażam sobie życia bez Ciebie i proszę Cię, nie rób tak więcej.
-A co z Twoją siostrą? – spytałam, przytulając się do niego.
-Nikt, nawet moja siostra, nie jest wart narażania Ciebie na niebezpieczeństwo.
Wtuliłam się do niego mocniej, spoglądając na niego. To co powiedział było prawdziwe. Uśmiechnęłam się, jednak gdybym ja była na jego miejscu nie wiedziałabym co zrobić.
-Skoro dotarliśmy już do tematu Elizabeth, to Klaus też nic nie wie. Powiedział mi tylko, że Elizabeth od początku chciała zdobyć krew Stefana i on miał jej w tym pomóc, bo był je winny jakąś przysługę, jednak Elizabeth powiedziała, że nie potrzebuje już jego pomocy. Niklaus był w szoku i wydawał się być... wiem, jak to teraz zabrzmi, ale on wydawał się być zatroskany. Wolfe też nic nie wiedział, ale dowiedziałam się czegoś, co może nam pomóc. Andrew mówił, że Twoja siostra lubi mieszkać w dużych miastach.
-Gdyby nie okoliczności, to byłoby już coś, jednak pamiętajmy, że Elizabeth ma tą swoją misję do spełnienia i nie wiemy dokąd się udała, jednak dziękuję Ci.
W ramach podziękowania złożył na moich ustach czuły, romantyczny i długi pocałunek, który skończył się, gdy usłyszeliśmy chrząknięcie. Odwróciłam się i zobaczyłam Stefana. Wampir usiadł naprzeciwko nas i patrzył na nas wyczekująco.
-I jak?
-Nic. Dowiedziałam się tylko, że Klaus i Wolfe nic nie wiedzą na temat zniknięcia Elizabeth, z tą różnicą, że ten drugi powiedział, że Elizabeth może być w jakimś dużym mieście.
-A co… - nie dokończył, bo komórka Damona zaczęła dzwonić.
Wampir wyciągnął telefon, nie oszczędzając przy tym komentarzy na temat osób, które dzwonią w niewłaściwym momencie. Salvatore umilkł, gdy tylko spojrzał na ekran. Zaciekawiona rzuciłam okiem na wyświetlacz i szepnęłam:
-To Elizabeth.
Damon odebrał telefon. Gdy to zrobił do naszych uszu dotarła muzyka z radia, która stała się głośniejsza, kiedy starszy Salvatore włączył głośnik.
-Czy nie mogę mieć chociaż chwili spokoju? – spytała rozsierdzona.
-Elizabeth… – zaczął Damon, jednak ta zdawała się go nie słyszeć.
-Ale nie! Co chwilę muszę dzwonić do człowieka i… - kontynuowała, bez ukrywania swojej złości.
-Jesteś wampirem – warknął Damon.
-A co ta różnica? I tak mnie denerwujesz tym ciągłym dzwonieniem. I wiesz co? Naprawdę…
-Bądź chociaż cicho przez pół minuty! Gdzie Ty się do cholery podziewasz?!
Elizabeth zaśmiała się tylko.
-Wiesz, Damonie, nie powinno Cię to interesować. Zniknęłam i masz nareszcie święty spokój, więc…
-Gdzie jesteś?! – wykrzyknął wampir.
-Nie powinno Cię to interesować – mruknęła wampirzyca, ściszając radio.
-Po prostu powiedz nam, gdzie jesteś – powiedziałam spokojnie. Wiedziałam, że Damon takim zachowaniem nic nie wskóra. – Proszę – dodałam.
-Odbywam aktualnie misję ratunkową. To jest to! Elizabeth na ratunek…
-Dobra, dobra, bądź sobie na misji ratunkowej, ale może powiesz nam, gdzie dokładniej jesteś? – wtrąciłam się jej w zdanie.
-Ta misja jest ściśle tajna, więc nie mogę nic zdradzić. Powiem wam jedynie tyle, że nadal jestem w kraju i, jeśli chcecie, to możemy później porozmawiać przez Skype’a.
-Później, czyli kiedy? – spytał młodszy Salvatore, podchodząc bliżej.
-O! Widzę, a raczej słyszę, że nawet Stefan jest w pobliżu. Kogo tam jeszcze macie? Klausa? Kola? Elijah? A może tą blondynę, Caroline?
-Jesteśmy tylko my – oznajmiłam.
-Dobrze wiedzieć. Zadzwonię wieczorem, gdzieś tak po ósmej. Cześć.
I nim ktokolwiek z nas zdążył coś powiedzieć, Elizabeth rozłączyła się. Mimo to humor Damona poprawił się. Widać po nim było, że cieszy się, że z jego siostrą nic nie jest. Po południu poszliśmy razem na polowanie. Nadal miałam problem, żeby zaakceptować fakt picia krwi prosto z organizmu, jednak dzięki temu zdecydowanie lepiej radziłam sobie z moją samokontrolą. Później pojechaliśmy razem do kina i, za moją namową, krótkie zakupy. Kupiłam sobie śliczną szarą bluzkę i czarne, dopasowane dżinsy – kolejny efekt przebywanie zbyt długo w towarzystwie Damona. Wieczorem, kiedy odpoczywaliśmy w salonie, włączyliśmy laptopa i czekaliśmy. Po ósmej pojawił się komunikat o nowym połączeniu, więc kliknęliśmy na zielony prostokąt i po chwili naszym oczom ukazała się twarz Elizabeth. Dziewczyna nie zapaliła światła, więc widzieliśmy tylko jej twarz, poduszki, zagłówek i dolną ramę jakiegoś obrazu.
-Cześć braciszku! – przywitała się, uśmiechając się promiennie.
-Czyś ty do reszty zgłupiała? – spytał ostro Damon.
-Ja? Dlaczego?
-Wyjeżdżasz bez poże…
-Daj już spokój, Damonie. Jeśli tak bardzo Ci zależy, to mogę przyjechać za kilka dni do Mystic Falls.
-Za kilka dni?
-A jak Twoja misja? – spytałam, chcąc uniknąć kłótni, która wybuchłaby, gdyby ta dwójka kontynuowała dalej tą rozmowę.
-Całkiem dobrze – odparła i sięgnęłam po woreczek krwi. – Jednak więcej i tak wam nie powiem.
Następne pół godziny spędziliśmy na rozmowie o Halloween. Spytałam Elizabeth o Matta, na co ta popatrzyła się na mnie krytycznie, śmiejąc ostro. Następnie odgarnęła pasmo włosów znad czoła i powiedziała, że chciała się tylko dobrze zabawić.
-Poza tym w porównaniu z Damonem byłam bardzo grzeczna – powiedziała i nawinęła pasmo włosów na palec.
-A co takiego zrobiłeś? – spytałam, patrząc na wampira.
-Nie pochwalił się? – rzuciła Elizabeth, nie odrywając wzroku od swoich włosów. – Przerobił poncz na koktajl owocowy.
-To Twoja sprawka? – spytałam, przypominając sobie pijanych uczniów. Byłam pewna, że udało im się wnieść piwo do środka i to właśnie one było winne zamieszaniu, a tu proszę – winowajca siedzi teraz obok mnie, a w jego oczach widać pożądanie.
-Jak szaleć to szaleć – mruknął Damon pod nosem. – Dzięki mnie ta impreza była jeszcze lepsza – dodał, uśmiechając się przebiegle.
Kilka sekund później usłyszałam cichy pisk. Rozejrzałam się, ale nie dostrzegłam źródła tego dźwięku. Spojrzałam ponownie na ekran i zauważyłam, że brunetka położyła się w poprzek łóżka. Teraz widzieliśmy jej nogi, jednak i one zniknęły, gdy ich właścicielka podniosła się i zeszła z posłania. Chwilę później piski ustały, a wampirzyca usiadła w polu widzenia.
-Co tam trzymasz? – spytał Salvatore.
-Nic takiego.
-Co ukrywasz? – dociekał dalej.
-Ja nic nie ukrywam. Naprawdę. Oj! Jakoś sygnału spada! – pisnęła przerażona. Chwilę później obraz zniknął a naszym oczom ukazała się informacja ,,Połączenie zostało zakończone”. Damon wściekł się i z trzaskiem zamknął laptopa.
-Rozłączyła się. Po prostu się rozłączyła! – krzyknął i wstał z kanapy.
Podeszłam do niego i pogładziłam go po ramionach.
-Tak to już jest z młodszym rodzeństwem. Zresztą wiadomo po kim to ma.
I nim Damon zdążył coś powiedzieć zamknęłam mu usta pocałunkiem i rozpięłam mu pierwszy guzik koszuli, a potem następny. Więcej zachęty nie potrzebował. Przyparł mnie do ściany i pocałował mnie w szyję. Następnie ściągnął moją bluzkę. Postanowiłam nie być mu dłużna i złapałam za kołnierzyk koszulki. Przyciągnęłam go do siebie, chwyciłam koszulę niżej i szarpnęłam nią tak, że wszystkie guziki oderwały się i uderzały o podłogę, posypując się po niej. Wampir zerknął na ubranie.
-To była moja ulubiona koszula! – powiedział oburzony, patrząc na mnie.
-Kupię Ci nową – zamruczałam i pocałowałam go. – Nawet dwie – dodałam.
Wampir porwał mnie w ramiona i błyskawicznie znalazł się w swoim pokoju. Kopnął drzwi, które z trzaskiem zamknęły się. Wypuścił mnie ze swoim objęć, postawił na ziemi, a następnie pocałował. W czasie pocałunku ściągnęłam z niego koszulę i zaczęłam masować go po torsie, a po chwili poczęłam całować go po nim. Zjeżdżałam wargami coraz niżej i niżej, aż w końcu uklękłam. Pewnym ruchem wyszarpałam czarny pasek ze spodni wampira i rzuciłam go w kąt pokoju. Rozpięłam guzik oraz zamek dżinsów, po czym wsadziłam dłoń pod bokserki Damona, który zamruczał z przyjemności, gdy tylko to zrobiłam. Zacisnęłam dłoń na jego przyrodzeniu i obserwowałam, jak na jego twarzy pojawia się błogi uśmiech. Również się uśmiechnęłam. Damon klęknął obok mnie, chwycił moje ręce, po czym zaczął obsypywać je pocałunkami. Chwilę później jego usta zaczęły pieścić moje piersi. Jęknęłam i podniosłam twarz ukochanego. Pocałowałam go, a nasze języki zaczęły tańczyć swój własny, tajemniczy taniec dominacji. Odsunęliśmy się od siebie, dysząc ciężko. Salvatore przygryzł płatek mojego ucho, podniósł się i znów wziął mnie na ręce, by położyć mnie na łóżku. Wampir szybko i sprawnie pozbył się moich butów oraz spodni. Znów poczułam jego zmysłowe usta na swoi ciele i znów jęknęłam. Zerknęłam na czarnowłosego, który śmiał się cicho. Popchnęłam go, zamieniając się z nim miejscami. Rozsznurowałam oba buty i rzuciłam je za siebie. Skarpetek pozbyłam się równie szybko, jednak musiałam sporo się natrudzić, by zedrzeć z niego spodnie. Kiedy tylko mi się to udało, Damon usiadł, obrócił mnie tyłem do siebie. Pocałował mnie w szyję. Zadrżałam, gdy poczułam jego wargi przy zapięciu biustonoszu. Zęby wampira pociągnęły za haftki, które pod naciskiem siły oderwały się od materiału. Ubranie zsunęło mi się z ramion, więc pozbyłam się go, zrzucając je na podłogę. Damon położył ręce na moich piersiach i zaczął je masować, co wywołało moje piski zachwytu. Położyłam się na łóżku, a Damon nachylił się nade mną i przy pomocy zębów ściągnął moje koronkowe figi
-Masz całkiem seksowne te majteczki – stwierdził, na co ja wywróciła oczami. Typowy mężczyzna.
Wampir zauważył to, odrzucił zdobycz i przywarł do moich ust. Zarzuciłam nogę na jego biodro i obróciliśmy się. Usiadłam mu na nogach, uśmiechając się do niego. Położyłam dłoń na jego bokserkach i wymacałam jego męskość. Zacisnęłam dłoń, a wampir wciągnął głośno powietrze. Mój uśmiech poszerzył się. Podniosłam rękę i dwoma palcami wspięłam się do gumki materiału. Odciągnęłam ją i włożyłam rękę pod bieliznę. Moje palce wyczuły jego przyrodzenie i ścisnęły je. Damon znów zareagował w ten sam sposób. Zaczęłam powtarzać tą czynność, a mój ukochany przymknął oczy, szepcząc moje imię. Mi również podobało się to zajęcie, ale pragnęłam czegoś więcej. Uśmiechnęłam się przebiegle i ściągnęłam bokserki. Salvatore otworzył leniwie oko, ciągnąc mnie za ręce. Wylądowałam na nim, wplatając palce w jego kruczoczarne włosy, wdychając przy tym jego uwodzicielski zapach. Wampir znów pocałował mnie w szyję, a ja wygięłam się w łuk. Usiedliśmy na łóżku i złączyliśmy nasze usta w długim i żarliwym pocałunku. Nasze dłonie zdawały robić co chciały. Zupełnie jakby żyły swoim własnym życiem. Czuliśmy je dosłownie wszędzie.
Po kilku minutach pieszczot położyłam się, a Damon wszedł we mnie. Staliśmy się jednością. Jednym płomieniem namiętności i miłości. Z początku poruszał się delikatnie, a każdy mój okrzyk głuszył słodkimi pocałunkami. Chwilę później przyspieszył, stał się gwałtowny. Krzyczałam, czując jak wszystko znika pod wpływem ruchów Damona. Każda komórka mojego ciała błagała o więcej. Liczne emocje i dreszcze targały moim wnętrzem. Jedna spojrzenie wystarczyło mi, bym upewniła się, że i on odczuwa to samo. Razem dochodziliśmy do szczytu. Wydawało mi się, że wiliśmy się na łóżku wieczność, ale w końcu opadliśmy obok siebie zmęczeni, ciężko dysząc. Spojrzałam na mężczyznę. Jego twarz zdobił uśmiech, a lśniące niebieskie oczy ukazywały miliony emocji, takie jak miłość, pożądanie, troskę i szczęście, których nie widziałam w oczach Stefana w tak ogromnej ilości.
-Mogę mieć do Ciebie prośbę? – spytałam, unosząc się lekko. Ciemnowłosy pokiwał głową i spojrzał na mnie z zaciekawieniem. – Napij się mojej krwi, proszę – szepnęłam i odchyliłam szyję.
Damon spojrzał na mnie i przez chwilę nic nie robił. Jednak gdy tylko znów powiedziałam magiczne słowo przybliżył się jeszcze bliżej mnie, wysunął kły i wbił się delikatnie w moją skórę. Caroline opowiadała mi o tym, co się dzieje, gdy wampiry wymieniają między sobą krew, ale to, co opowiadała mi przyjaciółka było niczym w porównaniu z tym, co teraz odczuwałam. Jej opis był w stu procentach prawdziwy, jednak uczucia jakie mną szargały były cudowniejsze niż w jej opisie. Wymiana krwi była niemal jak seks. Jęknęłam z przyjemności, czując, że Damon czuje się podobnie. Wampir oderwałam się od mojej szyi i odwdzięczył mi się tym samym. Krew mojego ukochanego wypełniała mnie, dostarczając mi przy tym takiej samej rozkoszy jak wtedy, kiedy to on pił moją krew.
-Kocham Cię – powiedziałam, gdy odsunęłam się minimalnie od Damona i pocałowałam go.
-Ja Ciebie też, Księżniczko – odpowiedział i musnął ustami moje czoło.
Ułożyłam się wygodniej w ramionach starszego z braci Salvatore, by po chwili odpłynąć w krainę snu, gdzie byłam tylko ja i on.

~Damon~

Czułem na plecach promienie słońca a do moich nozdrzy dolatywał zapach truskawek – ulubionego szamponu Eleny. Dziewczyna przekręciła się i pocałowała mnie lekko w usta. Uśmiechnąłem się, jednak postanowiłem nie otwierać na razie oczu. Z trudem powstrzymywałem śmiech, gdy brunetka próbowała się wydostać z mojego uścisku. Kiedy prawie jej się to udało przyciągnąłem ją do siebie.
-Dokąd się pani wybiera, panno Gilbert? – spytałem, otwierając oczy.
-Damon puść mnie – powiedziała ze śmiechem i znów spróbowała się wyrwać, jednak ja nie zamierzałem jej puścić.
-Jak powiesz mi dokąd chcesz pójść.
-Muszę się szykować, szko…
-Masz wieczność by ją ukończyć – mruknąłem i zacząłem ją całować. – Zrób tą przyjemność Twojemu ulubionemu wampirowi i zostań.
-Ale…
-Obiecałaś mi coś – wypomniałem jej, nie odrywając ust od jej ciała. – Zobaczysz, będzie fajnie.
-Wiesz, że teraz zachowujesz się egoistycznie? – zadała pytanie i spojrzała na mnie. Wystarczył mi ułamek sekundy, by być pewnym, że udało mi się przekonać Elenę.
-Wiem. Ale za to mnie kochasz – odpowiedziałem i chwilę później poczułam jak uderza we mnie poduszka. – Za co to było?
-Ot tak sobie. Puść mnie, proszę. Chcę iść tylko pod prysznic.
-Idę z Tobą.
-Nie. Skoro zostaję z Tobą, to musisz trochę pocierpieć. Nie możesz mieć wszystkiego – oznajmiła Elena i wymknęła się z mojego uścisku, by po chwili zniknąć za drzwiami łazienki.
Przez ten czas skorzystałem z drugiej łazienki, narzuciłem na siebie coś i pobiegłem kupić Elenie mały prezent. Gdy wróciłem nalałem do dwóch szklanek krwi, prezent włożyłem do małego wazonu i wróciłem do mojego pokoju. Położyłem tacę na stolik i czekałem na Elenę. Kiedy w końcu wyszła wyglądała cudownie – włosy układały jej się miękkimi falami wokół twarzy, którą zdobił delikatny makijaż. Szary sweterek odsłaniał jej ramiona, a niebieskie dżinsy opinały się na jej nogach. Dziewczyn stanęła nade mną i uśmiechnęła się.
-Wyglądasz pięknie – oznajmiłem i pociągnąłem ją za rękę.
-Damon!
-No co? – popatrzyłem na nią i pocałowałem ją w ramię.
-Przestań. W taki sposób spędzimy cały dzień na łóżku!
-Ale przynajmniej nie będziemy się nudzić.
-Miałam odkupić Ci koszulę.
Elena usiadła i sięgnęła po jedną szklankę i zaczęła popijać krew małymi łykami. Również usiadłem, wziąłem z tacki mój posiłek i wypiłem go jednym duszkiem. Wyciągnąłem z wazoniku tulipana i pogładziłem nim policzek dziewczyny.
-Prezent dla Ciebie – zamruczałem, podając jej kwiatek.
-Dziękuję – powiedziała i wzięła prezent.
Gdy brunetka skończyła posiłek, wsiedliśmy do mojego samochodu i pojechaliśmy do Waszyngtonu na zakupy. Po kilku godzinach drogi dotarliśmy do galerii handlowej, w której spędziliśmy sporo czasu. Gdy skończyliśmy zakupy, moja szafa wzbogaciła się o trzy nowe koszule, parę butów i dżinsów, oczywiście w czarnych kolorach. Elena zyskała, za moją namową, żółtą sukienkę, czerwone szpilki oraz kilka różnych kosmetyków.
Aktualnie siedzieliśmy w kawiarni na najwyższym piętrze i popijaliśmy kawę, podziwiając widoki za oknem.
-Chciałabym Ci podziękować – odezwała się Elena.
-Za co?
-Za to, że jesteś, za ten wspaniały dzień i za to, że mnie kochasz.
Odłożyłem filiżankę na spodek i spojrzałem na nią.
-Eleno – zacząłem, patrząc jej w oczy. – To ja powinien Ci podziękować. Za wszystko co dla mnie zrobiłaś i robisz.
Nachyliłem się nad stolikiem i założyłem pasmo jej włosów za ucho. Nachyliłem się jeszcze bardziej i pocałowałem ją. Usiadłem ponownie na krześle, uśmiechając się w sposób, który Elena lubi najbardziej. Dziewczyna położyła rękę na stolik i dotknęła mojej dłoni. Ująłem ją i pocałowałem.
-Idziemy? – spytałem, gdy skończyliśmy pić napój.
Wampirzyca pokiwała głową, więc uregulowałem rachunek i poszliśmy na parking.

~kilka dni później~

Był niedzielny wieczór. Siedziałem z Eleną na kanapie i oglądaliśmy Poznaj mojego tatę. Popijałem krew, bawiąc się jednocześnie włosami mojej Księżniczki. Odłożyłem pustą torebkę i zerknąłem na ekran telefonu, ale nie miałem żadnej wiadomości czy nie odebranego połączenia. Rzuciłem komórkę na stół i westchnąłem.
-Jeśli coś przyjdzie, to będziesz słyszał.
-Wiem, po prostu…
Nie dokończyłem, bo do domu wpadł Stefan. Mój brat usiadł w fotelu. Już otwierałem usta, by powiedzieć mu coś złośliwego, gdy nagle zabolała mnie głowa. Potarłem się w skronie, jednak to nic nie pomogło. Wstałem i podszedłem do okna, jednak w połowie drogi głowa zabolała mnie bardziej. Oparłem się o ścianę, licząc, że zaraz wszystko wróci do normy. Niestety było coraz gorzej. Ból wciąż wzrastał w sile i teraz musiałem zacisnąć zęby oraz pięści, by nie syczeć z bólu. Osunąłem się na podłogę, a pulsowanie w mojej głowie nasiliło się na tyle, że przyćmiło mojej zmysły. Z oddali dochodził mnie krzyk Eleny i ciche syknięcia mojego brata. Nagle straciłem przytomność…

~Elena~


Damon wstał i oparł się o ścianę. Gdy zacisnął dłonie zaczęłam się niepokoić. Spojrzałam na Stefana, jednak ten miał zamknięte oczy. Nagle Damonowi coś się stało. Odwróciłam się w jego stronę i zobaczyłam, że wampir leży na ziemi.
-Damon! – krzyknęłam i zerwałam się z sofy.
Za mną podążył Stefan, ale po chwili również upadł na ziemię. Ponownie krzyknęłam. Przez kilka sekund stałam w bezruchu, ale w końcu pobiegłam do Damona. Wołałam do niego, potrząsałem jego ramionami, ale ten nie reagował. Podbiegłam do drugiego z braci i okazało się, że z nim jest podobne. Drżącymi rękami wyciągnęłam telefon z kieszeni. Wybrałam numer do Caroline.
-Tak, Eleno?
-Caroline? Proszę Cię, przyjedź do pensjonatu.
-Co się stało, Eleno?
-Damon i Stefan... oni… - zamarłam, bo Damon zbladł. Telefon ześlizgnął mi się z dłoni i upadł na podłogę. Szybko znalazłam się przy wampirze.
-Eleno? Co się stało? – Głos mojej przyjaciółki dochodził jakby z oddali. – Klaus, mógłbyś zawieźć mnie do pensjonatu?
Klaus? Co Care robiła z Klausem? Nie miałam czasu nad tym dłużej myśleć, bo blondynka rozłączyła się. Położyłam głowę Damona na moich kolanach. Gładziłam nerwowo jego włosy.
-Damon, proszę, nie rób mi tego ponownie.
Zerknęłam na Stefana. Wyglądał lepiej od swojego brata, ale widać było, że z nim również jest coś nie tak. Zaczęłam płakać. Nagle mój telefon zaczął dzwonić. Wyciągnęłam rękę odebrałam go, nie patrząc kto do mnie dzwoni.
-Tak?
-Jak się czują Damon i Stefan?
-Co im zrobiłaś? – Moje przerażenie i smutek zamieniło się na wściekłość.
-Długo by tłumaczyć. Poza tym, to nie jest rozmowa na telefon. Opowiem wam wszystko, jak tylko… Cholera! – W słuchawce rozległ dziwny odgłos.
-Jesteś tam?
-Aktualnie Elizabeth nie jest w stanie z Tobą rozmawiać – Nieznany mi męski głos przerwał ciszę. – Zadzwoń później – usłyszałam, a po chwili połączenie zostało zakończone.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Każdy komentarz jest dla mnie jak skarb. Dzięki nim wiem, że mam dla kogoś pisać, wiem, że na tym świecie są ludzie, którzy cieszą się z każdego nowego rozdziału i czekają niecierpliwe na każdą kolejną część wytworu mojej wyobraźni.
Za każde kolejne serdecznie dziękuję,
Claire.